°Motyl°

351 58 24
                                    

Odchylam warstwy tkanki
Miękka, cienka ustępuje moim palcom
Do środka wlewa się światło
Ostre, zimne, białe
A zaraz po nim deszcz
Wnętrze, które tak skrzętnie
Wyścieliłem snami
Moknie
Obrazy miękną i spadają
Ze ścian
Farba spływa
Ołówek się rozmazuje
Za deszczem wdziera się zimno
Wywiewa resztki ciepłej atmosfery
Kokon staje się pusty
Mokry
Zimny
Niezdatny do życia

Wypełzam z niego
Moje mokre skrzydełka schną wolno
Nie do końca
Się prostują
Nie lecę
Nie mogę
Nie umiem
Padam
Na ziemię
Niedorozwinięty, inny, obcy
Nie wzlecę nawet na godzinę
Otacza mnie mrok
Dzień się skończył
Czas się skończył
Zamykam fasety oczu
Ostatni raz poruszam delikatnie skrzydłami
Biorę ostatni oddech

¶¶¶

Mało zachęcający początek heh...
No więc... Chyba mogę powiedzieć, że wróciłem. Nie mam pojęcia, czy to dobra decyzja, nie wiem jak znajdę na to czas, ale... To kiedyś musiało się zdarzyć, czyż nie? Mam nadzieję, że uda mi się wyrwać z oków utworów depresyjnych i od czasu do czasu wrzucić coś innego. Ale, jak zawsze, wena nie sługa. Ahh, tak dawno tego nie powtarzałem...
Przepraszam za tak okropnie, paskudnie długą nieobecność. Mam zaległości chyba nie do nadrobienia. Boże, co ja robię... xd
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że ktoś o mnie jeszcze pamięta, chociaż czy aby na pewno tego chcę...
Dobra, bo niepotrzebnie przeciągam + gone too emotional
Cześć :v

- Lohi

Firmament Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz