Kolejny dzień w tym dziwnym świecie. Jednak tym razem czułam już cel, dla którego tutaj jestem. Wiedziałam, że są tutaj osoby, które zwyczajnie muszę odnaleźć i pomóc w przywróceniu wspomnień. Dzisiaj mogłam już być tego pewna, jednak wczoraj były to jedynie głupie przypuszczenia. Poranki są najgorsze, powolne zwlekanie się z łóżka, znowu słyszysz dźwięki i czujesz, że żyjesz, po części jest to przyjemne, jednak czasami miałoby się ochotę spać i się nie budzić.
- Gdzie dzisiaj się udamy Teo? - Spytałam, w końcu on i Angi wiedzieli co się znajduje najbliżej, gdzie najlepiej iść, by sprawdzić kolejne miejsce, by spróbować odnaleźć kolejną mysz.
- Na oko, - Otworzył mapę, którą miał przy sobie. - Wydaje mi się, że czas na miasto 'Fire', kolejne paskudne miejsce. - Fuknął pod nosem.
- A to czemu? - Zaciekawił się Dziu.
- Wiesz, o ile w 'Rain' cały czas pada deszcz to w 'Fire' panuje niezła susza i często można tam zaobserwować pożary. A przy okazji, tamtejsze myszy, przynajmniej niektóre, umieją władać owym ogniem, więc bywa i niebezpiecznie.
- W porządku. - Westchnął.
- Nie chciałabym was ponaglać, ale już jest dziesiąta, a my nie mamy przyspieszenia w łapach, więc powinniśmy iść natychmiast, jeżeli chcemy przedostać się przez wszystkie te ogniste pułapki. - Oznajmiła Angela.
Miasto 'Fire' położone było na wschód od 'Rain' było w podobnej odległości jak nasze miasto początkowe, co było pocieszeniem lekkim, bo znowu był to dosyć krótki odcinek. Opuściliśmy mieszkanko hotelowe punktualnie o dziesiątej trzydzieści. Było dzisiaj upalne, co dało się wyczuć w trasie, jednak musieliśmy tam dotrzeć za wszelką cenę.
- Coś tu jest zdecydowanie nie tak... - Angela westchnęła i rozejrzała się nerwowo. - Na ziemię! - Krzyknęła i sama szybko wykonała własne polecenie, z resztą jak każde z nas. Nad nami przeleciało czarne stworzonko, z niesamowitą prędkością.
- To vampir, nie powinno go tutaj być. - Teox skrzywił się i wyciągnął drewniany kołek, który nosił cały czas za pasem, na wszelki wypadek. Angelika natomiast wyciągnęła swój pistolet i wcelowała w zwierza, wiadome było, że strzał mu nic nie powinien zrobić, ale to był odruch. Zwierz syknął niezadowolony, że nas nie dotrwał. Natomiast Teo nie zwlekając podbiegł do niego i wbił kołek w serce. Nie były to bystre stworzenia. Vamp zawył z bólu i rozpłynął się w powietrzu, jak mgła.
- To było przerażające. - Wtuliłam się w miękkie futro Dziu, a on mnie przytulił do siebie. - Czym w zasadzie są te całe vampiry? - Zapytał z ciekawości.
- Wiesz... to nieco skomplikowane. - Westchnął Teox. - Widzisz, ten świat składa się w głównej mierze z dobrych myszek, jak zarówno i złych. Może tego nie wiecie, bo nie widzieliście, ale vampiry są również z waszego świata. - Wyjaśnił.
- Jak to możliwe? Przecież to brzmi absurdalnie. - Stwierdził Dziuek.
- Być może masz rację, jednak to kiedyś były myszy, zwyczajnie coś je zmieniło. - Westchnął pod nosem i spojrzał przed siebie. - Mniejsza z tym, musimy dotrzeć do 'Fire', czyż nie? - Uśmiechnął się zadziornie.
- Jasne. - Westchnęłam i skupiłam mój wzrok na drodze.
Dotarcie do bram miasta nie należało do najłatwiejszych, ponieważ na parę metrów od wejścia czekała na nas jeszcze zagadka. Z tego co powiedziała Angela wynikało, że śmiałkowie, którym się nie udało zostali spaleni, jak przystało na 'Fire'.
- Mało to pocieszające, że można zginąć w próbie dostania się do miasta. - Lekko się skrzywiłam.
- Nic z tym fantem nie zrobimy. - Warknął nieco surowo Teox. - Z resztą, jesteśmy prawie na miejscu toteż warto się tego podjąć. - Dopowiedział.
- Ej wiecie, widziałam kiedyś, bardzo dawno coś podobnego. - An zaczęła się zastanawiać.- To wygląda nieco jak warcaby? Hmm... a może to jednak były bierki? Nie potrafię sobie tego teraz przypomnieć. - Dziu namyślał się.
- O czym ty mówisz? Pierwszy raz słyszę te nazwy. - Stwierdziła Angi.
- Nie macie tutaj warcab, a nawet bierek?! - Zdziwił się Dziuek.
- Nie ma czegoś podobnego w tym świecie, ale skoro wspominasz to liczę na ciebie, że kiedyś mnie nauczysz grać. - An zaśmiała się, jednak jej powaga wróciła szybko, bo musiała się skupić na zagadce.
- Wiem już. - Westchnął Dziu. - To nie takie głupie, ale zwyczajnie musimy iść po czarnych polach. Widzicie, jest tutaj wiele kolorów, ale tylko czarne układają nieprzerwaną ścieżkę do bramy. - Był zadowolony z siebie. - Za mną. - Mruknął.
- Ma to nieco sensu, kolorowe pola uruchamiają pułapki lub zwyczajne palniki. - Dopowiedział Teo i wzruszył ramionami.
Dziu wskoczył na pierwsze czarne pole z brzegu i o ile było to stresujące to nic mu się nie stało i mógł spokojnie poczynić kolejne skoki na kolejne pola. Byliśmy tuż za nim, sytuacja wyglądała nieco groźnie, jednak było już łatwiej po paru pokonanych miejscach. Każde z nas wykonało ostatni skok i szczęśliwie stanęło przed bramą, gdzie stało dwoje strażników.
- Kim wy niby jesteście? - Warknął jeden z nich. - Jak pokonaliście tą pułapko zagadkę? - Dopytywał, ino miał rację, droga robiła wrażenie nie do pokonania.
- Jesteśmy podróżnymi, przyszliśmy w celach poszukiwawczych, z misją odnalezienia pewnych szczurów. - Wyjaśniła Angi.
- Jasne, wytłumaczycie to przywódcy... Już. Chodźcie za nami i bez sztuczek, chyba, że macie chęć zginąć tutaj. - Fuknął drugi. Byli niesamowicie gburowaci, jednak to nie przeszkadzało. Nie zbyt mieliśmy teraz lepszy wybór, więc ruszyliśmy za nimi. Budynki w mieście były w kolorach ognia, czerwone, pomarańczowe, a gdzieniegdzie nawet żółte. W około wyczuwalne było ciepło, jakby jakaś aura, w każdym razie nikt tutaj nie mógł narzekać na zimno. Kwiaty były niesamowicie wonne, a setki, a nawet tysiące roślin rozmywało smród dymu, więc w mieście co więcej pachniało nieziemskimi odmianami roślinności. Po kilku minutach w końcu skręciliśmy w ciasnawą uliczkę, a u jej końca ujrzałam ogromny plac, na którego środku widniał przepiękny pałac. Tak, weszliśmy do środka, tam właśnie nas prowadzono w końcu. Przeszliśmy tak kawałek korytarza, aż dotarliśmy do komnaty królewskiej.
- Królowo, przyprowadziliśmy tych oto podróżnych, wydaje mi się, że to mogą być szpiedzy, wyglądają co najmniej dziwnie i zachowują się jak z innego świata. - Wyrecytował jeden ze strażników. - chcieli wejść do miasta, jednak nie mieliśmy pewności co w takim wypadku zrobić. - Dopowiedział.
- Zobaczmy. - Odwróciła się w naszą stronę, a jej głos lekko się załamał. Chwyciła się za głowę i upadła na ziemię, ledwo przytomna.
Od razu strażnicy zareagowali, jeden do niej pobiegł, a drugi przystawił mi grot do serca.
- Mówiłem! Żadnych sztuczek! Co wy narobiliście?! Co zrobiliście królowej. - Krzyczał po kolei.
- Nic nie zrobiliśmy. - Warknęłam, a łzy zbierały się w moich oczach, nie miałam zamiaru umierać przez tego debilnego strażnika.
- Czy to.. nie jest przypadkiem Fasola? - Dziu pogładził się lekko po głowie, a ja chwilę później również dostałam owe wspomnienie.
- To ona. Jak nic. - Dopowiedziałam i patrzyłam jak rozwinie się to dalej.
Czarno pomarańczowa mysz otworzyła delikatnie swoje oczy i spojrzała w naszą stronę.
- Nuteczka, Dziuek. Przypomniałam sobie. - Dyszała dość ciężko, jak po ogromnym wysiłku.Wstała do siadu, bardzo powoli, a następnie na równe nogi. Od razu podeszła do nas i rzuciła się mi w ramiona.
- Tęskniłam, pomimo że nie wiedziałam za czym, nie pamiętałam kim jesteście, nie pamiętałam z kim tutaj się dostałam, jednak czułam, że ktoś istnieje. - Wyjaśniła, a Dziu przyłączył się do przytulasa i objął nas ramionami.
- Nut, Dziu.. Gdzie my jesteśmy? Czy nie było nas więcej? Pamiętam wszystko jak przez mgłe albo i gorzej. - Zapytała lekko zmieszana.
- Trudno nazwać ten świat, jednak nie martw się. Odnajdziemy wszystkich. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Kim są te dwie myszy, które przybyły z wami, nie mam ich w swojej pamięci. - Spojrzała za mnie.
- To Teox i Angela, poznaliśmy ich po drodze. Pomagają nam, jako przewodnicy po owej krainie.
- Dziuek zaśmiał się pod nosem i spojrzał na dwójkę.
- Cześć, miło was poznać. - Fasola uśmiechnęła się.
- Nam również. - Odparli zgodnie.
- W takim wypadku zostało jeszcze pięcioro. Nie wiem czy wszystko będzie jak dawniej, gdy już się odnajdziemy, zostaje wiara. - Westchnął Dziu.
- Tak, tak, ale na razie czuję jak opadam z sił. - Teo ziewnął. - Gdzie w tym miasteczku jest szansa na tani nocleg? - Dopytał.
- O to się nie martw, zwyczajnie zostaniecie ze mną w pałacu. - Fasola się uśmiechnęła.
____________________________________
Korekta - 12.07.2019r.
Słowa przed korektą - 663.
Słowa po korekcie - 1334.
![](https://img.wattpad.com/cover/84004408-288-k104424.jpg)
CZYTASZ
Transformice - Heaven for Mice
Fanfiction'Transformice - Heaven for mice" jest kontynuacją przygód znanej już wam paczki mysich przyjaciół z książki "Transformice Inna historia". Tym razem myszki natrafiają na nowe problemy, niespodziewane kłopoty. Czy złota siódemka przetrwa? A może to ic...