09

338 10 0
                                    

~5 lat wcześniej~

Dzisiejszy dzień w szkole był straszny. Pierwszy raz zabolało mnie tak mocno gdy ktoś powiedział coś negatywnego na mój temat. Pierwszy raz w życiu chciałam zapaść się pod ziemię. Znów w mojej głowie pojawiła się ta myśl, że każdemu było by lepiej beze mnie. Zakochałam się. Tak mam piętnaście lat a poczułam czym jest miłość. Zrobiłabym dla niego wszystko. Oddałabym dla niego tak wiele. Dla niego zaczęłam się odchudzać. Dla niego. A on. On mnie wyśmiał. On przy wszystkich nazwał mnie grubą. On przy wszystkich wytkał mnie palcem i kazał spadać. Ośmieszył mnie przed szkołą. Uświadomił mnie, że jestem do niczego. Wracając z szkoły do domu chciałam zniknąć. Płakałam. Łzy zamazywały mi widok. Dwa razy wpadłabym pod samochód, bo zwyczajnie go nie widziałam. A może nie chciałam widzieć. Ja tylko chciałam być szczęśliwa. Chciałam być jak inne dziewczyny z mojej klasy. Chciałam mieć kogoś kto by mnie pokochał. Ale najwidoczniej na to nie zasługuję. Tego dnia to stało się pierwszy raz. Tego dnia pierwszy raz spróbowałam. W domu nikogo nie było. Wbiegłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Włączyłam muzykę. Ale nawet to nie wystarczyło by zagłuszyć myśli. Znalazłam w szufladzie żyletkę. Kupiłam ją kilka miesięcy temu. Wtedy nie miałam tyle odwagi. Wtedy wierzyłam, że to nie dla mnie. Wierzyłam, że dam sobie radę. Teraz się poddałam. Wyciągnęłam ten ostry kawałek metalu. Wyciągnęłam i przez chwilę się jej przyglądałam. 

-Od dzisiaj będziesz moją przyjaciółką -powiedziałam i wykonałam pierwsze nacięcie na skórze. Potem pojawiło się ich tak dużo. I lała się krew. Następnie były tylko bluzy z długimi rękawami i gumowe bransoletki by zakryć blizny. Z czasem nauczyłam się by ciąć po udach. Bo tak jest bezpieczniej. Bo tam nikt nie patrzy. A gdy już ktoś zobaczył tłumaczyłam zwyczajnie KOT. Nikt nie wnikał w to, że go nie mam. Nikt się tym nie interesował.


Od kilku dni mam koszmary. Gdy zamykam oczy widzę sceny przeszłości. Zwykle w nocy. Potem budzę się w ramionach Nikodema lub Mileny. Jest grudzień. Jeszcze dwa tygodnie i wyjeżdżam do domu. Na święta. W końcu odpocznę. Ostatnio mam tyle nauki, że nie mam czasu na życie towarzyskie. W szkole się uspokoiło. Fabian od czasu do czasu burknie coś w moją stronę ale staram się go unikać. Reszta jakby zapomniała. Z Paulą i Julką widuję się tylko na zajęciach. Z Laurą częściej, zazwyczaj gdy wpada do Nikodema. Ale i tak spędzam większość życia nad książkami. Przecież chce być psychologiem. Nauka jest teraz priorytetem. Nikodem ciągle mówi, że musi mi o czymś powiedzieć ale to musi być rozmowa na spokojnie i bez świadków. 

Dzisiaj odwołali mi ostatnie cztery wykłady, bo jak na zimę przystało, przeziębienia i te sprawy. Postanowiłam wykorzystać ten czas na coś pożytecznego, a że Milena również postanowiła odpuścić sobie kilka wykładów postanowiłyśmy pójść na zakupy. Po pierwsze za dwa tygodnie wracam do domu, więc muszę kupić prezenty jakby wszystkim ale muszę też coś wybrać dla Mileny i Nikodema no i Pauli, bo mimo wszystko chce by wiedziała, że o niej pamiętam. Po drugie Paula chce bym pomogła jej z wystrojem pokoju a po trzecie muszę kupić jakiś ciuch. Taki prezent na drogę dla mnie. Chyba mi się należy. 

-Cześć piękna - powitała mnie z uśmiechem Milena.
-Cześć gwiazdo -odpowiedziałam. I w tak cudownych nastrojach ruszyłyśmy do galerii. Latałyśmy od sklepu do sklepu wprawione w szał świątecznych zakupów. Niby jeszcze dwa tygodnie ale ogromne choinki, lampki i świąteczne piosenki robiły swoje. Dla dziadka wybrałam krawat, niebieski z nadrukowanym trabantem. Pewnie nigdy go nie założy tak na oficjalne wyjście ale od kilku lat robimy sobie w domu bardziej śmieszne niż przydatne prezenty. Dla babci wybrałam białą torbę na zakupy z nadrukowanymi słowami "super babcia". Milena oczywiście wyśmiała mój wybór i stwierdziła, że jej dziadek wysłał by ją na drzewo a babcia przeżywała, że to szkoda pieniędzy. Jeszcze tylko zostało mi znaleźć coś dla Mileny,Nikodema,Pauli, Dominiki, Maćka i Dawida. Wspominałam Wam, że Dawid mieszka z dziadkami od czasu gdy okazało się, że Anka go zdradzała a dziecko nie było jego? Nie mówiłam? O to teraz mówię. To taki przerywnik. Kocham robić prezenty ale potem zwykle jestem spłukana. Milena chyba też, gdyż stwierdziła, że zakupy dla odświeżenia pokoju zrobimy po nowym roku. Bo dzisiaj może braknąć czasu i środków. Maćkowi kupiłam coś co nazywało się drapaczką do jajek dla dżentelmena. Nie pytajcie, sikałyśmy z śmiechu przez piętnaście minut. Wyobrażam sobie minę brata gdy będzie rozpakowywał. No przecież się tam posikam z śmiechu. Milena powiedziała, że mam jej nagrać i najlepiej od razu wysłać, bo będzie za mną tęskniła. I gdyby nie fakt, że w Poznaniu ma całą rodzinę chętnie wpadła by na wigilię do nas. Dla Dawida wybrałam kulki antystresowe, bo dlaczego by nie. Dla kochanej Dominiki wybrałam lampion z reniferem i nie mam pojęcia co z nim zrobi. Dla Milenki wybrałam pościel w renifery i musiałam kłamać, że to dla kuzynki, bo oczywiście podeszła do mnie nim kasjerka mi ją spakowała. Mam nadzieję, że się nie domyśli. Do tego dokupiłam takie gwiazdki, które przykleja się na sufit i w nocy świecą a będąc w sinsay'u dokupiłam srebrną bransoletkę z serduszkiem w zestawie są dwie, więc sami rozumiecie.  Liczę, że sama wpadnie by jedna była dla mnie. Dla Pauli nie chciałam dużego prezentu. Chciałam coś symbolicznego ale jak już weszłam do sinsay'a, który zawsze był naszym sklepem to trochę mnie poniosło. Wybrałam dla niej T-shirty typowo w świąteczne nadruki, jakieś choinki i pierniczki i w ogóle taki uroczy, że chyba kupię i sobie. Oczywiście koszulka to by było za mało dobrałam jeszcze zegarek z kotem, różową opaskę na oczy do spania z koroną, słuchawki z pandami i kokardki do włosów. No i na koniec mój najlepszy przyjaciel. Postawiłam na szarą bluzę z nadrukiem "nic nie muszę", koszulkę z napisem "bestia" i oczywiście nie mogłam się powstrzymać by dla siebie nie wziąć z nadrukiem "piękna". To było silniejsze ode mnie. Lepiej by Laura ich nie widziała. Pożegnalną wigilię robimy sobie dzień przed moim i Nikodema wyjazdem. A Pauli dam prezent pewnie na Śląsku, bo i tak jedziemy razem. Maciek zaoferował, że po nas przyjedzie. W końcu gdy miałam wszystkie prezenty, kupiłam papiery i wstążki weszłam raz jeszcze do sinsay'a. Nie wyjdę z tej galerii gdy nie będę miała chociaż jednej rzeczy dla siebie. I wyobraźcie sobie, że kupiłam zwykłą szarą bluzę. Przecież jest mi potrzebna. Powinnam się leczyć.

Po udanych zakupach poszłyśmy na kolację w Mc Donaldzie i koło dwudziestej byłyśmy w domu. To co działo się potem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. 

to mój czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz