12

302 8 0
                                    

Został jeden dzień do wigilii. W domu panuje napięta atmosfera. Nawet nie wiem dlaczego, ale u nas zawsze tak jest. Maciek z Dominiką stroją choinkę, dziadek zabija te bezbronne karpie w wannie, babcia pieczę ciasta. A ja? Ja nie wiem co powinnam z sobą zrobić. Jako dziecko kochałam magię świąt. Uwielbiałam pomagać w strojeniu choinki, uwielbiałam krzątać się po kuchni a nawet oglądać jak dziadek goni po łazience ryby, usiłując je zabić. 

-Lili może nam pomożesz? -zapytał mnie brat, gdy zorientował się, że od piętnastu minut stoję w progu przyglądając się ich poczynaniom. 

-Jasne, zaraz przyjdę -wzruszyłam ramionami i odstawiłam kubek z kawą na stół. Napisałam szybkiego sms o treści "Tęsknię ;c" i wysyłając wybrałam opcję wyślij do wielu. I wysłałam do Mileny i Nikodema. No co? Brakuje mi ich obu. Gdy przez dłuższy czas nie otrzymywałam odpowiedzi, położyłam telefon na stół i zabrałam się za strojenie choinki. I to była dobra decyzja. Nie pamiętam już kiedy ostatnio się tyle śmiałam. Mina zmarnowanego Maćka, gdy po trzysta razy kazałyśmy mu poprawiać zawieszoną na czubku gwiazdę bezcenna. Muszę przyznać, że naprawdę dobrze nam to wyszło.

-Dobra z nas ekipa dekoracyjna - przybiłam piątkę z Dominiką.

-No chyba sobie ze mnie żartujecie -zakpił mój brat -To ja tu odwaliłem całą brudną robotę.

Zmierzyłyśmy go wzrokiem i wybuchnęłyśmy śmiechem. Maciek wywrócił tylko oczami i zaczął nas łaskotać. W momencie gdy dusiłam się śmiechem, gdzieś na stole zaczął dzwonić mój telefon. Rzuciłam się by go odebrać. 

-Chłopak? -pisnęła zadowolona Dominika.

-Wątpię -dodałam zadowolona. Mimo tego, że z nikim nie jestem lubię czasem zasiać niepewność w ich głowach. No i oczywiście miałam nadzieję, że to Nikodem. Mówi się, że nadzieja matką głupich, więc ja chyba jestem mądra. Bo to nie Nikodem tylko Paulina była. I to jeszcze oświadczyła mi, że musimy się spotkać teraz zaraz. Ma jakąś pilną sprawę, która nie może zaczekać do jutra. A właściwie do po świętach, bo ona niedługo wyjeżdża do Zakopanego do babci. A to jest sprawa, o której nie może powiedzieć mi przez telefon. Poprosiłam ją o trzydzieści minut i nie zwracając uwagi na nikogo popędziłam do pokoju by się ubrać. Wybrałam na dzisiaj białe rurki i gruby wełniany szary sweter. Złapałam tylko telefon i zbiegłam na dół. Na nogi włożyłam moje nowe cudeńka czarno różowe new balance i szarą przedłużaną kurtkę futerkiem na kapturze. 

-Wychodzę! -zawołałam wkładając czapkę z pomponem na głowę.

-A to dokąd? -spytała babcia.

-Randkę ma -wtrącił Maciek a jak mała dziewczynka wystawiłam mu język.

-Pogadać chwilę z Paulą, bo jutro wyjeżdża do babci.

-To się nazywa prawdziwa przyjaźń -usłyszałam gdy zamykałam za sobą drzwi. Oj babciu, babciu dobrze, że Ty nie wiesz co się między nami działo ostatnio. Ale mówią, że prawdziwa przyjaźń zawsze się obroni, może i nasz jeszcze będzie taka jak dawniej. 

Gdy wyszłam na dwór Paula już czekała. Przytuliłyśmy się na przywitanie.

-Fajne buty -skomplementowała.

-Twoja czapka też -wybuchnęłyśmy śmiechem. 

-Dobra ja tylko na chwilę. W sumie przysłała mnie do ciebie Julia.

-Co się stało? - spytałam.

-Nikodem wczoraj zerwał z Laurą, powiedział jej, że ma na oku kogoś innego, że nie ma między nimi tego czegoś, bo on od pewnego czasu kocha inną. Gdy Laura pytała o kogo chodzi, powiedział, że to bez znaczenia...

to mój czasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz