Rozdział 3

209 19 1
                                    

Kolejne dni mijały mu jednostajnie. Sen, szukanie ofiar, rozmowy z panią Massey, sen. Ktoś inny już dawno znudziłby się takim życiem ale nie Azazel. Nadal intrygował go rodzaj ludzki. Obserwując ich rozumiał coraz więcej. Potrafił już dostrzegać różnice między emocjami, mógł podać wiele powodów ludzkiego postępowania, znał pobudki kierujące poszczególnymi osobami. Cały czas się uczył a trzeba przyznać, że pilny był z niego uczeń. W lot pojmował niepisane zasady rządzące światem ludzi. Szybko nauczył się co według tych niezwykłych istot jest dobre a co złe. Wiele czasu poświęcał na rozmyślania i dokładną analizę zdobytych informacji. Po tygodniu nawet bez swych diabelskich umiejętności był w stanie doskonale naśladować ludzkie zachowania. Do perfekcji opanował przywdziewanie różnorakich masek.
Dzięki obserwacjom zaczął rozumieć ludzi. Przebywanie wśród nich sprawiało mu przyjemność. Ciekawość i głód wiedzy połączone ze zniewalającą wonią niektórych dusz działały nań oszałamiająco.
Dokładnie miesiąc po kupnie mieszkania, podczas swojego zwyczajowego wyjścia do miasta, jego umysł natrafił na coś niecodziennego. Niezwykłe nagromadzenie emocji w jednej osobie. Zaintrygowany podążył w kierunku tego niezwykłego zjawiska.
Źródłem wyjątkowo silnych negatywnych uczuć okazała się być młoda dziewczyna stojąca na dachu jednego z wyższych budynków. Azazel widząc z ulicy maleńką postać stojącą na gzymsie, smaganą wiatrem, wspiął się po schodach i niezauważony stanął kilka metrów za nią przyglądając się zaciekawiony. Wyczuwał w powietrzu plątaninę emocji. Ból, strach, poniżenie, niemoc, rozdarcie, bezsens.
Ta osobliwa mieszanka stawiała przed nim perspektywę niezwykle bogatej gamy smaków i przemożnie zapragnął jej spróbować.
Dziewczyna ewidentnie szykowała się do skoku lecz była dziwnie niezdecydowana. Po chwili Azazel zaczął tracić cierpliwość.
- Skaczesz czy nie? - warknął poirytowany. Dziewczyna szybko odwróciła się z wyrazem przerażenia na twarzy. - Nie mam całego dnia więc dobrze będzie jeśli raczysz się pospieszyć. - rzekł spoglądając na zegarek i tupiąc niecierpliwie nogą.
- C..co?.. Skąd t..ty tu się wziąłeś?.. - wyjąkała spłoszona. Chłopak prychnął.
- Przyszedłem popatrzeć. Skaczesz czy nie? - powtórzył. Dziewczyna zawahała się. Patrzyła to na niego, to na ziejącą pod nimi przestrzeń. Nie poruszyła się jednak.
- Może mam ci pomóc? - ironizował Azazel i postąpił szybko kilka kroków naprzód. - Aż takim tchórzem jesteś, że nawet nie potrafisz się zabić?
- N..nie jestem tchórzem! - warknęła drżącym głosem i odwróciła się w stronę ulicy. Jej stopy lekko wystawały poza gzyms. Stała tak chwilę szykując się by skoczyć ale żadnego ruchu nie wykonała.
- Jednak jesteś tchórzem - szepnął Azazel i pchnął ją lekko w plecy jednym palcem. Nie zdążyła krzyknąć a już w zawrotnym tempie spadała ku gwarnej ulicy. Na jej twarzy był wypisany głęboki szok.
Na dole zawrzało gdy ciało z głuchym łomotem spadło na chodnik. Zewsząd słychać było krzyki.
- Ups... - powiedział beztrosko chłopak stojący na dachu budynku i strzepnął niewidzialny pyłek z ramienia.
Tego dnia wrócił do mieszkania w wyjątkowo dobrym humorze i wyjątkowo dużą ilością pochwał obsypał wypieki pani Massey. Był zadowolony i nasycony tym wspaniałym egzemplarzem duszy, którą dziś pożarł. Przed zaśnięciem długo wspominał cudowny smak duszy młodej samobójczyni. Przypadek ten jawił mu się jako egzotyczny owoc. Był mocno uzależniający i Azazel poprzysiągł sobie znaleźć kolejny tak niezwykły okaz.

AZAZEL Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz