Kenos podążał obrażony za Azazelem, przemykając bocznymi uliczkami. Starszy niósł na rękach ocaloną dziewczynę.
Chłopiec był niezadowolony.
Od początku wydawała mu się dziwna i wiedział, że nie jest w stanie jej tolerować. Jej aura go drażniła
i wywoływała niepokój. Podobno Azazel ją znał i nie dał się przekonać, żeby zostawić ją tam, gdzie leżała.
Kenos postanowił ostentacyjnie okazywać swoje niezadowolenie
i przestał się odzywać, za co otrzymał tylko rozbawione spojrzenie przyszywanego brata.
W połowie drogi do domu, dziewczyna zaczęła odzyskiwać świadomość.
- Witaj ponownie, pechowa pani. - rzekł Azazel, uśmiechając się łagodnie, kiedy otworzyła oczy.
- Och... to ty.. - mruknęła lekko zdławionym głosem i wtedy jej wzrok padł na Kenosa.
- Kto to? - zapytała zdezorientowana.
- Mój młodszy braciszek - zachichotał i poczochrał chłopcu włosy. Kenos prychnął jak kot i zmarszczył nos.
- Och.. nie wiedziałam, że masz brata... - powiedziała cicho
i wyciągnęła rękę w stronę najeżonego chłopaka. - Jestem Miriam. - uśmiechnęła się iście anielsko.
- Kenos. - mruknął i z pogardą spojrzał na bladą dłoń.
- Kenos...? Ach, to takie poważne imię... Brzmi tak zimno i wyniośle... Dla tak małego...
- Mnie się podoba. - uciął zimno, mawet na nią nie patrząc. Zmartwiło ją to. Zastanawiała się skad w tak małym i eterycznym dziecku taka oziębłość.
- Zachowuj się. - mruknął Azazel karcąco.
Kenos prychnął.
- Nie lubię jej. Jest dziwna i niepokoi mnie. Poza tym zabrała nasz czas. - wywarczał wściekle.
Diabeł westchnął.
- Przepraszam za niego. - powiedział do Miriam. Ta tylko pokiwała głową ze smutkiem. Nagle zapytała:
- À propos czasu.. co się stało? Pamiętam tylko, że jakiś mężczyzna mnie szarpał a potem uderzyłam
o coś głową... - mruknęła skonsternowana. - Uciekł? Przegoniłeś go?
- Raczej zabiłem. - poprawił chłopak spokojnie. Dziewczyna stężała w jego ramionach.
- C..co? Nie, ty żartujesz. Powiedz,
że żartujesz! - wczepiła się palcami
w jego płaszcz. Azazel pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się.
- T..to niemożliwe! Nie mogłeś! Dlaczego to zrobiłeś?! - w jej błękitnych oczach zebrały się łzy.
- Wolałabyś leżeć teraz martwa za tym sklepem? - zdziwił się diabeł.
- Jak mogłeś?! To okrutne! - zaszlochała ignorując pytanie. Jej tyradę przerwał ostry ale jednak spokojny głos Kenosa.
- Okrutne byłoby, gdyby opisał ci, jak go zabił. Z łaski swojej nie rób afery
z niczego. - rzekł z dystansem. Miriam zbaraniała na chwilę.
- Jeszcze to biedne dziecko w to wciągnąłeś?! - zachłystywała się słowami. - Pozwoliłeś, żeby małe dziecko patrzyło na coś tak okropnego?! Ty potworze! A ja cię miałam za miłego i pomocnego! - rozszlochała sie na dobre.
- Przecież cały czas jestem miły
i jakby nie było, pomogłem ci. - Azazel wywrócił rozbawiony oczami.
- Jak śmiesz tak mówić?! Nie jesteś miły! Potwór! Oto czym jesteś! - krzyknęła.
- Tak, tak. Jestem potworem. - ironizował chłopak. Miriam zaczęła się wyrywać.
- Puszczaj mnie w tej chwili! Pomocy! Morderca! - wydzierała się. Usłyszała jedynie zirytowane westchnięcie Kenosa.
Nie zrezygnowała i krzyczała dalej. Azazel zatrzymał się i patrzył na nią zaciekawiony.
- Ej, musisz krzyczeć głośniej. - zwrócił jej uwagę. - O tak. POMOCY!! RATUNKU!! TU JEST MORDERCA!! -zaczął krzyczeć tak głośno jak tylko potrafił. Dziewczyna też wrzeszczała aż kompletnie zdarła sobie gardło. Wydała z siebie zdławiony szloch
i zamilkła.
- Czemu nie krzyczysz? Krzycz jeszcze. - szturchnął ją. Wzdrygnęła się tylko i odwróciła wzrok. - Znudziło ci się? To dobrze, bo nikt nie usłyszy. To pusta dzielnica. Nikt tu nie mieszka. - uśmiechnął się.
- Dlaczego mi to robisz? - wydusiła.
- Och, moja droga... Przecież ja tylko ratuję cię z opresji. Chyba powinnaś cieszyć się, że nie leżysz tam martwa.
- Jesteś potworem. - powtórzyła po raz kolejny.
- Dziękuję. - rozpromienił się Azazel, jakby usłyszał komplement.
- Dokąd mnie zabierasz? - zapytała cicho. - Chcesz mnie... zabić? - zadrżała.
- Och, to zależy od twojego zachowania, pechowa pani. - zaśmiał się i pogładził ją po włosach. - Jeśli nie będziesz sprawiać problemów, możesz żyć całkiem dobrze. Możesz mieć wszystko, lub nie mieć nic.
Przecież na razie jestem miły, uśmiecham się. Jeśli nie będziesz mnie wkurzać, możemy uśmiechać się razem. - tłumaczył łagodnie.
Kenos zaczął zastanawiać się, co jego brat knuje. Wiedział, że będą mieli
z tego niezły ubaw.