Rozdział (nie wiem który)

76 2 0
                                    

Leżałam na grubej, obrośniętej mchem gałęzi starego dębu. Pozwoliłam myślą podróżować, rozmawiałam z drzewem, słuchałam wiatru. ~ Istotą samotności jest słowo... ~ Z wilczycą też rozmawiałam. Z naszych pogaduszek wyszło parę ciekawych rzeczy. Ale uczuciami wciąż byłam przy tych zdarzeniach.

Siódmy dzień tygodnia spędziłam u swojego "brata". Cały dzień rozmawialiśmy.
~ On coś podejrzewa albo, co gorsza wie.
- On nie może wiedzieć.
- Zastanów się.
-... Masz na myśli to, że oboje są demonami?
- Bingo. A demony są perfekcyjnie czyli:  nie zagapiają się, nie błądzą myślami i są bardzo spostrzegawcze.
- To dlatego ogranicza nasze spotkania i kontakt wzrokowy... ~ O czym tak rozmyśla moja "siostra"?  - Z ważnej konwersji z wilczycą wyrwał mnie Ciel z tym swoim szyderczym uśmieszkiem i czerwonym błyskiem oka.
- Nad tym co znajduje się pod opaską.

Ciel

Czyste i idealne kłamstwo. Ale jak chce grać to proszę bardzo. Uśmiech nie zachodzi mi z twarzy... Wiem wszystko i zamierzam to wykorzystać. Będzie śmiesznie.
- Sebastian!
- Tak?
- Przynieś coś słodkiego. - Nawet kiedy do niego mówię i chce mieć z nim kontakt to nie! On musi patrzeć na nią. - Patrz na mnie. - Przeniósł swój niezadowolony wzrok na mnie.
- Przepraszam. Więcej się to nie powtórzy. - Usłyszałem warknięcie od strony dziewczyny. Ostrzeżenie. Nie było ani stłumione ani przypadkowe.
- Przepraszam PANICZU ale muszę wyjść i się przewietrzyć. - Wyminęła mnie i zostawiła z kamerdynerem sam na sam. Jeden zero dla mnie.
- Co ty w niej widzisz?  Bo ja tylko, swoją drogą, bliską osobę ale nie obiekt pożądań!
- Paniczu...
- Nie przerywaj mi! - Miałem zamiar go zbesztać za wsze czasy. To mnie bawi i rozluźnia. - Jak ty, pełno krwisty demon możesz ulegać tak zdawkowym emocją? Ja to jeszcze rozumiem, ale ty? Na niczym nie możesz się skupić!
- Przepraszam paniczu.
- Masz przes... - Akurat musiała wejść.

Sebastian

Weszła ona. Panicz się uspokoił momentalnie. Dosyć zabawna sytuacja.
- Mam ochotę na lody z gorącą kawą. Ma być czarna bez cukru z pianą śmietankową słodką i cynamonem.
- Sebastian, zrób co zapragnęła Ita. - Panicz czasem mnie irytuje.

Dziesięć minut później przeniosłem deser.
- Opuść to pomieszczenie i wróć kiedy ci powiem.
- Oczywiście Paniczu.

Ita

Na takich to przekomarzankach minął cały dzień. Miałam ochotę zatłuc tego małego, chytrego demona. Kiedy zapadł zmrok musiałam wracać.
- Dowodzenia Cielu. - Uśmiechnęłam się do niego, a on wstał i mnie przytulił?
- Dobranoc siostro. - A po chwili dodał już do Sebastiana. - Odwieź Itę pod jej dom. Ma tam dotrzeć bezpiecznie.
- Yes, my Lord.

Znów, kiedy tylko drzwi się zamknęły za nami, chwyciłam go pod rękę i zeszliśmy na dół.

Jechałam powozem, Sebastian siedział na koźle i kierował. Szkoda. ~ Masz zamiar tak to zostawić?
- A co mogę zrobić?
- Zaproś go.
- Ale jak? ~ No oczywiście!  Domyśl się. A odpowiedzi żadnej od wilczycy.
I nagle mnie olśniło. Zapukałam w dach alfabetem morsa «przyjdź». Momentalnie się zatrzymaliśmy i drzwi się otworzyły. W ciemności zauważyłam te czerwone oczy. Powoli wszedł, zatrzymał się przed progiem.
- Zapraszałaś? - Lekko kiwnęłam głową na tak. Podszedł do mnie...

... Usiadł i wziął moją dłoń. Lekko zbliżyłam głowę, a on musnął moje wargi z zapytaniem czy tego chce. Długo nie zwlekałam z odpowiedzią. Wpiłam się w jego usta.

Sebastian

Upadłem tak nisko... Ale było warto. Ona jest niesamowita. Nie, że ją kocham - takich uczuć ona ode mnie nie dostanie. Są zarezerwowane dla kogoś innego i na wieki zakazane.

Ita

Mocno szarpał guziki mojej koszuli (kiedy jeżdżę do Ciela zakładam coś luźnego w tym wypadku biała koszula i niebieska spódnica). Ja rozerwałam jego frak. Przez przypadek. Ale po co zaprzątać sobie tym głowę.
Demon uporał się już z koszulą i delikatnie zsunął ją z moich ramion. Powoli mnie odwrócił i rozwiązał gorset jednocześnie ściągając swoją spodnią warstwę. Oboje zostaliśmy bez odzienia górnego.
Lekko dotknął mojej piersi. Położył moje ciało i zawisnął nade mną. Przycisnął mnie biodrami. Poczułam jego twarde przyrodzenie na moim podbrzuszu. Dostałam skurczu podniecenia. Nie chciałam dłużej czekać i zaczęłam zdejmować jego spodnie. Nie pozostał mi dłużny.

Byliśmy nadzy. Dwa rozgrzane do czerwoności ciała pasujące do siebie jak puzzle. Chciał ciągle dominować i nadawał tępo, ale to ja jestem alfą i teraz moja kolej. Przewróciłam go pod siebie. Usiadłam na nim, lekko się uniosłam, żeby członek mógł wejść do mojej pochwy.
Lekko syknęłam z rozkoszy. Wciąż poruszając biodrami i zaczęłam całować jego usta, żuchwe, szyję klatkę piersiową. Znalazłam jego sutka i zaczęłam pieścić.
Po czasie znów znalazłam się pod nim, czułam się jak w niebie ale ani on ani ja, nie osiągnęliśmy szczytu.
Chyba pomyślał o tym samym bo ustabilizował ruchy i zaczął dążyć to celu. Po paru minutach, równocześnie poczuliśmy ciepło, które rozlało się we mnie. Nie mogłam opanować krzyku.

Wróciłam do domu i unikałam rodziców.
- Ooo, już wróciłaś. Jesteś głodna? - Zawołała Ania z kuchni.
- Nie dziękuję, jadłam u Ciela. Pójdę się umyć i od razu spać. - Tak też zrobiłam. Ostatnia myśl była o Sebastianie.

                       ('~')  ('~')  ('~')

Rozdziały będą rzadziej. Mam teraz trochę dużo nauki na konkurs ale wynagrodze to! Przepraszam moich czytelników.

OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz