coś się psuje przynajmniej u mnie ze zdjęciami na górze więc w tym rozdziale nie dodaję .-.
UWAGA
ROZDZIAŁ ZAWIERA SPOJLERY DO SZÓSTEGO SEZONU
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ C:Perspektywa Carla
Wbiegłem do domu Jessie z (T/I) i Ronem, a po nas dobiegli jeszcze Daryl, Tata, Diana i Michonne. Tata, Michonne i Diana poszli na górę, nie wiedzieć czemu. Przez chwilę siedzieliśmy tak w milczeniu, aż (T/I) się odezwała
"Nie możemy tu siedzieć całą wieczność. One same z siebie tak nie odejdą. To wtedy będzie ich miasto, nie nasze. Tato, musimy ich wybić" powiedziała, a ja prawie się zakrztusiłem
"To szaleństwo, (T/I). Ich będzie tylko więcej i więcej"
"I utkniemy tu na zawsze" przerwała mi "Szaleństwem jest obrona teraz, musimy atakować" westchnęła
"Moja krew" powiedział Daryl i uśmiechnął się do (T/I).
"Popieram (T/I)" powiedział Ron "Musimy walczyć. Na dole mam pistolet i maczetę, zejdę po nie. (T/I), Carl, chodźcie, pokażę wam co mam" uśmiechnął się. Oboje przytaknęliśmy i z nim zeszliśmy na dół.
"Gdzie ja to mam..." powiedział Ron lekko nucąc. "O, tu jest" powiedział Ron biorąc pistolet do ręki i zamykając drzwi na klucz.
"Co do chuja, Ron?" zapytała (T/I). Jest taka urocza, gdy przeklina. Ron Wycelował we mnie pistoletem, a (T/I) stanęła przede mnie.
"Strzel we mnie." powiedziała spokojnie "Wiem, że nie dasz rady, jesteś słaby. Wiem czego chcesz" powiedziała, a ja złapałem ją za biodra lekko dodając jej w ten sposób otuchy. "No, proszę" powiedziała opryskliwie. "Jesteś słaby." powiedziała, a Ron rzucił pistolet na ziemię i rzucił się na mnie z łapami. "Ron, ty chuju puść go!" krzyknęła, jak próbowała mnie odciągnąć od Rona. Usłyszałem próbę otworzenia drzwi.
Perspektywa (T/I)
"Ron, otwórz proszę" powiedziała Jessie. Próba odciągnięcia Rona od Carla rękami nie dała rady, więc wycelowałam w niego z pistoletu. Usłyszałam próbę wyważenia drzwi.
"Ron" powiedziałam spokojnie. Nie zareagował, więc strzeliłam obok niego. Wystraszył się i spojrzał na mnie najpierw wystraszony, ale potem ze wściekłością i się na mnie rzucił podduszając mnie i przygwożdżając do ściany. Korzystając z sytuacji, kopnęłam go w brzuch i śmiesznie upadł na ziemię. Pomogłam Carlowi wstać
"Wszystko gra?" zapytałam
"Jest dobrze" powiedział "Śmiesznie odleciał jak go kopnęłaś, dobra robota" mrugnął do mnie. Usłyszałam kolejną próbę wyważenia drzwi, dopiero następna je wyważyła. Do pokoju wbiegł mój tata, a Carl się natychmiast podniósł.
"Okej, co tu się do chuja stało?" zapytał wkurzony
"Sztywny przedostał się dołem, przez dziurę, a Ron się na niego rzucił. Ten prawie go ugryzł, ale musiałam w niego strzelić. Dopiero wtedy zmarł." powiedziałam
"Co do chuja, (T/I)?" zapytał zdziwiony Carl
"Ludzie boją się prawdy. A Ron pewnie byłby już martwy z rąk mojego taty, gdybym powiedziała prawdę. Nie ma złych ludzi, są tylko złe zachowania" wyszeptałam.
"(T/I), uważaj!" krzyknął tata. Odskoczyłam w lewo i spojrzałam za siebie. Sztywni wchodzili do środka, przez zbite okno. "Na górę, wszyscy!" krzyknął tata. On wyszedł ostatni zamykając drzwi. "Na górę do Ricka i Michonne!"
"Tato, trzeba zabarykadować drzwi! Nie ma szans, że ich nie wyważą!" powiedziałam. Razem z tatą wzięłam kanapę, ale sztywni już się rozchodzili
"Kurwa mać, wszyscy na schody! (T/I), idź przodem!" powiedział. razem wnieśliśmy kanapę na schody i się zabarykadowaliśmy. Usiadłam ze zmęczenia, zakryłam twarz rękami i westchnęłam "Kurwaaaaaaaa". Poczułam po jednej ręce na obu moich ramionach. To Carl i tata.
"Dobra robota" powiedzieli jednocześnie
"Myślisz, że ci wierzę, że strzeliłaś do sztywnego? Kiepsko kłamiesz" uśmiechnął się tata a ja przywaliłam mu z pięści w ramię, a ten udawał, że to go bardzo boli, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
"Ludzie, chodźcie tu!" usłyszałam Ricka. Pobiegłam na górę i zobaczyłam Michonne grzebiącą w ranie Diany. Całe dłonie miała we krwi
"Nie mam pojęcia co ona robi, ale boli jak cholera" powiedziała Diana śmiejąc się
"Została ugryziona" powiedziała Michonne, a ja wtuliłam się w tatę. Carl spojrzał na mnie zabawnym wzrokiem
"Też tu jestem, (T/I)" powiedział Carl, na co ja i tata odpowiedzieliśmy śmiechem.
"Gotowe." powiedziała Michonne wyciągając ręce z jej ugryzienia
"Diana, my musimy iść." powiedział Rick, podając jej 22-kalibrowy pistolet "Użyj, jeśli będziesz musiała." Diana przytaknęła "Daryl, chodź. Musimy wziąć jednego sztywnego." tata przytaknął, i wszyscy poszli do drugiego pokoju, a tata i Daryl wrócili z martwym sztywnym do nas. Wiedziałam co się będzie działo i się skrzywiłam. Po chwili wszyscy, łącznie z Samem mieli na sobie prześcieradła ujebane we flakach.
"Wow, (T/I), jak ty możesz tak świetnie wyglądać nawet we flakach sztywnego?" zapytał Carl a ja się uśmiechnęłam. Wszyscy zeszliśmy na dół, prześlizgując się obok kanapy. Wyszliśmy z morza sztywnych, jakie panowało w domu, trzymając się za ręce. Po chwili wszyscy się zatrzymali, i usłyszałam przerażonego Sama wołającego swoją mamę dostatecznie głośno, by sztywni go usłyszeli. Po chwili go dopadli i zaczęli się w niego wgryzać. Usłyszałam krzyki Jessie. Spojrzałam się na nią błagalnym wzrokiem, bo wiedziałam, że sztywni zaraz zrobią sobie z niej kolację.
I tak się stało. Łzy zaczęły mi lecieć z oczu, ale nie wydawałam z siebie odgłosów, bo wiedziałam, że mogę tak zginąć. Chciałam iść dalej, ale moją rękę trzymała Jessie. Próbowałam się lekko wyrwać, ale to nic nie dało. Rick to zobaczył i siekierą zaczął jej odrąbywać rękę. W tym momencie Ron wycelował z pistoletu w stronę Carla. Ledwo bym zdążyła powiedzieć "pierniczki", a jego klatkę piersiową przebił miecz Michonne. Ron strzelił, ale jakoś koślawo. Niestety, trafił Carla w oko. Carl się odwrócił, i przerażonym głosem powiedział
"Tato...?"
i upadł
kurwa nie
Rick do niego podbiegł, wziął go na ręce i zwracając na siebie uwagę sztywnych, wszyscy pobiegliśmy do budynku, w którym Denise robiła jako lekarz.
"Proszę, uratuj go" wyszeptał Rick. Ja byłam w szoku, nie mogłam nic powiedzieć. Tata zobaczył mnie w tym stanie i mnie przytulił. Nadal płakałam. Michonne i Tara pomagały Denise. W pewnym momencie Rick był w takim stanie, że wyszedł i zaczął po kolei wybijać sztywnych~~~
sieeeeeee manko
co sądzicie o tym rozdziale? c:
komentujcie i głosujcie jeśli wam się podobało
~qneri
CZYTASZ
Carl Grimes x Czytelnik
Fanfictionps pisałam to jak mialam 14 lat wiec nie jest to jakies wybitne, czytasz na wlasna odpowiedzialnosc lol (T/I) tkwi w centrum apokalipsy. Jest głodna, sama, spragniona, ale się nie boi. Jest odważna i gotowa na najgorsze. Nie potrafi myśleć tylko o...