"Znowu cię zastraszyła?" Usłyszałam głos mojego taty.
"Taak!" Krzyknęła Maggie, udając wystraszoną.
"Ok." Powiedział tata obojętnie, a ja i Carl się zaśmialiśmy.
"Wszyscy, którzy byli wczoraj na wzgórzu proszeni są o przyjście do kościoła na naradę." Usłyszałam głos Ricka.
"Muszę iść." uśmiechnęłam się do Carla, a on złapał mnie za rękę.
"Idę z tobą." Powiedział. Uznałam, że nie ma sensu się kłócić, bo i tak bym nie wygrała owej kłótni. Poszliśmy razem do kościoła. Usiadłam w ławce, a on obok mnie.
"Będziemy walczyć ze Zbawcami, to jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, żeby zdobyć tu żywność." Zaczął "To będzie niebezpieczne, więc jeśli ktoś chce zrezygnować lub coś, niech powie teraz." Rozejrzałam się po kościele i tylko Morgan wstał argumentując z Rickiem o tym, że nie trzeba zabijać Zbawców.
"Morgan... Potrzebujemy jedzenia." Przerwałam mu, a on zamilkł i usiadł.
"Ok, wyjeżdżamy dziś wieczorem." Powiedział Rick. Wyszłam z kościoła, weszłam do domu i zaczęłam pakować wszystko, co potrzebne.
"Zostaw to." Powiedział tata wyrywając mi z ręki pistolet, który miałam zapakować.
"Hę?" Zapytałam zmieszana.
"Nie jedziesz." Powiedział.
"Nie ty o tym decydujesz." Uśmiechnęłam się chamsko. "Jadę."
"Mam zawołać Carla?" Zapytał
"No tato proszę! Mogę się wam przydać..."
"Po prostu nie chcę, żeby kolejna osoba umarła..." powiedział zasłaniając połowę twarzy dłonią.
"A co jeśli to ty umrzesz? Co jeśli będziesz mnie potrzebował, a mnie tam nie będzie?" zapytałam z zaszklonymi oczami.
"O mało co nie umarłaś poprzednim razem." powiedział, a jego słowa mnie zabolały.
"Ja też się nie zgadzam, żebyś jechała." powiedział Carl, który wszedł do domu. Tego kurwa brakowało. Nakładając plecak na ramiona, bez słowa wyszłam z domu popychając Carla dłonią w klatkę piersiową. Gdy odchodziłam mogłam usłyszeć Carla krzyczącego moje imię, ale za bardzo mnie to nie obchodziło. Przeszłam na drugą stronę bramy i poszłam w las. Wyjęłam siekierę z plecaka i wybijałam każdego sztywnego po kolei.
"Jeden." Wyszeptałam zabijając pierwszego.
"Dwa."
"Trz-"
"Stop." Powiedziała stanowczo Sasha łapiąc mnie za nadgarstek.
"Co ty tu robisz?" Zapytałam jej
"To, co ty." Powiedziała wbijając nóż w głowę sztywnemu, którego miałam zabić. "Nie pozwól, by zawładnęła tobą złość."
"Co ty możesz o tym wiedzieć?" Zapytałam kpiąco.
"Jakiś czas temu zginęli mój brat i mój... chłopak. Wtedy złość całkowicie wzięła nade mną kontrolę. Niedużo zabrakło, a to ja byłabym teraz tym sztywnym." Powiedziała kopiąc sztywnego, którego przed chwilą zabiła. "Wiem jak się teraz czujesz. Chodź tu." Powiedziała przytulając mnie. "Co się stało, (T/I)?"
"Noo.. miałam teraz jechać z resztą zabijać Zbawców, ale Carl i tata mi nie pozwalają." Powiedziałam trzymając głowę na ramieniu Sashy.
"Słuchaj." Powiedziała, klękając na mniej więcej mój wzrost i trzymając obie ręce na moich ramionach. "Oni się po prostu martwią, nie chcą, by coś ci się stało." wyszeptała. "Proszę, wróćmy już do Alexandri." Powiedziała, a ja poszłam za nią.
Przeszłyśmy przez bramę i zobaczyłyśmy grupę wchodzącą do RV. Wzrokiem szukałam mojego taty, ale nigdzie nie mogłam go zobaczyć. W pewnym momencie po prostu wyszedł z tego RV patrząc się na mnie. Wyglądał na zmieszanego, nie wiedział czy chcę się z nim pożegnać, czy nie. Też się patrzyłam w jego stronę, ale w pewnym momencie po prostu do niego podbiegłam. Rzuciłam się na niego i mocno go uścisnęłam. Oddał uścisk.
"Nie waż mi się umierać." ostrzegłam go nadal będąc w uścisku. Puścił mnie i posadził na ziemi.
"Mam po co wracać." powiedział i do mnie mrugnął. Uśmiechnęłam się do niego i po chwili podeszła do mnie Maggie.
"Trzymaj się, dzieciaku." powiedziała, a ja ją przytuliłam. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że nazwała mnie dzieciakiem. Puściłam ją i pozwoliłam jej wsiąść do RV. Cofnęłam się kilka kroków i po chwili odjechali.
"Hey." usłyszałam głos Carla, na co wywróciłam moimi (K/O) oczami. "Nadal jesteś na mnie zła?" zapytał.
"Tak." obróciłam się i odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
"Nie jest mi przykro, że nie pozwoliłem ci jechać." powiedział obejmując mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i wyszeptałam:
"Będę za nimi tęskniła."
"Wrócą zanim się obejrzysz." wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
"Pójdę wziąć prysznic." powiedziałam odchodząc.
Jakiś czas później
Wyszłam z ręcznikiem zakręconym wokół włosów i zobaczyłam Carla trzymającego Judith w rękach.
"Heya." powiedziałam podchodząc do niego. Na przywitanie dałam mu 'szybkiego' całusa w usta.
"Hej." powiedział uśmiechając się do mnie.
"Czy mogę ją potrzymać?" zapytałam uśmiechając się. Carl oddał Judith w moje ręce.
"Awww, jesteś prześliczna." powiedziałam do siostrzyczki Carla.
"Ty jesteś." wyszeptał Carl do mojego ucha odsłaniając kosmyk moich włosów.
"Nie... nie jestem." zaśmiałam się.
"(T/I), jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie." stwierdził Carl cukrząc.
"No cóż... Skoro twoje inne wybory to Enid i sztywni..." zaśmiałam się.
"Gdybym nie miał ciebie, to bym wybrał sztywnych." zaśmiał się Carl, a ja razem z nim.
"Hej Carl!" usłyszałam piskliwy głos Enid. O wilku mowa. "I (T/I)..."
"Hej Enid." powiedziałam udając przyjazną co do jej osoby. "Carl, pójdę do ciebie." powiedziałam i znowu dałam mu 'szybkiego' całusa w usta. Szłam do domu Grimesów cały czas patrząc na Judith. Weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać. W pewnym momencie zauważyłam coś, czego się nie spodziewałam.
Tablicę korkową całą zapełniona moimi zdjęciami. Na jednych trzymam Judith, na innych uśmiecham się do Carla.
"Wiedziałaś o tym?" zapytałam Judith, na co odpowiedziała mi cudownym uśmiechem. Moje (K/O) oczy nadal wędrowały po zdjęciach, gdy wzrok zatrzymałam na pewnej fotografii. Przedstawiała mnie patrzącą w pewną stronę. Była w czarno białych kolorach, bardzo mi się spodobało to zdjęcie. Podeszłam do niego i nie wiedzieć czemu lekko je dotknęłam palcem wskazującym.
"To moje ulubione zdjęcie." powiedział Carl przytulając mnie od tyłu.
~~~
serwus
taki o rozdział
nową okładkę wykonała @olvgie , zapraszam do niej (:
co w ogóle myślicie o tej okładce? ^-^
tradycyjnie jak wam się spodobało, to możecie skomentować i zagłosować
~qneri
CZYTASZ
Carl Grimes x Czytelnik
Fanfictionps pisałam to jak mialam 14 lat wiec nie jest to jakies wybitne, czytasz na wlasna odpowiedzialnosc lol (T/I) tkwi w centrum apokalipsy. Jest głodna, sama, spragniona, ale się nie boi. Jest odważna i gotowa na najgorsze. Nie potrafi myśleć tylko o...