Rok później
Szłam przez las, poszukując pożywienia i wody. W prawym ręku miałam srebrny karambit ojca, a w lewym pistolet. Nadal męczy mnie śmierć Nathana. Obwiniam się. Przecież obiecałam mamie, że będę go pilnowała... Obiecałam jej to... Złamałam obietnicę. Przez pierwsze dwa miesiące po nocach śniło mi się to wydarzenie, tylko każde inaczej wyglądało. W jednym śnie Nathan był już sztywnym i dał się ugryźć, w innym zamiast się zmienić, to po prostu zmarł leżąc obok mamy... Ech
Przede mną przeszła grupka jakichś 7 sztywnych. Dostatecznie szybko schowałam się za drzewem, przeczekując aż przejdą. Gdy przeszli po cichu podążałam dalej. Gdzie? Przed siebie. Nie miałam miejsca, do którego chciałam się udać. Szukałam kolejnego schronienia, w którym spędziłabym kilka tygodni, a później ruszyła dalej.
Przez ten rok byłam w 2 grupach ocalałych. W pierwszej, ludzie byli źli. Okradali innych, i zostawiali swoich na pastwę losu, gdy bali się o swoje życie. Ja zostałam tak zostawiona. W drugiej, ludzie byli świetni. Zaprzyjaźniłam się z kilkoma ludźmi jednak nie ufałam im. Nie po tym, co spotkało mnie w poprzedniej grupie. Jednej nocy po prostu uciekłam.
Szłam dalej przed siebie szukając opustoszałego domu. W moją stronę szedł sztywny. Nie było szansy na schowanie się za drzewem, on mnie widział, więc uznałam że po prostu go zabiję. Podeszłam do niego, złapałam za ramię i ustawiłam się do wbicia mu karambitu w głowę, ale zabiła go strzała, która przeleciała mi obok ucha. Odwróciłam się, by zobaczyć kto to zrobił. Był to mężczyzna w średnim wieku.
"Ty dupku!" krzyknęłam "On był mój, już go miałam."
"Masz jakieś imię?" zapytał "Co robisz w tym lesie... Masz grupę?"
"Nie, jestem sama, i zabijam tych wysysaczy życia. Zobacz, takich jak ty." powiedziałam próbując odejść, ale złapał mnie za nadgarstek. "Puszczaj!" krzyknęłam wyrywając rękę z jego uścisku.
"Chodź ze mną" powiedział lekko zaniepokojony.
"A co jeśli zabierzesz mnie gdzieś i zabijesz?" zapytałam się z chamskim uśmieszkiem. Mężczyzna złapał mnie za ramiona i obrócił o 180 stopni
"O kurwa" powiedziałam widząc grupę około 30 sztywnych idącą w naszą stronę. Obróciłam się i szybkim krokiem podążałam za ziomem, który mnie tu znalazł. Po mniej więcej 20 minutach znaleźliśmy się przed bramą, która miała około 15 metrów.
"Co to jest?"
"Alexandria" bardziej wydyszał niż powiedział. "Hej, otwórzcie bramę!" krzyknął, uderzając pięścią w jakąś metalową rurę. Przekręciłam moimi (K/O) oczami, jak brama się powoli otwierała
"Daryl, kim ona jest?" zapytała kobieta z blond-szarymi włosami.
"To jest.. em... Nie znam jej imienia." powiedział prawdopodobnie Daryl odwracając się w moją stronę.
"Jestem Diana. Chodź za mną" powiedziała do mnie z uśmiechem na twarzy kobieta. Weszłyśmy do jakiegoś pokoju, gdzie kobieta powiedziała, że zada mi kilka pytań, i że je nagra.
Jakąś godzinę po pytaniach
Wyszłam z pokoju razem z Dianą, była chyba jedyną żywą osobą, która znała moje imię.
"Okej, (T/I), to jest twój dom. Jeśli czegoś potrzebujesz, to twoi sąsiedzi nazywają się Rick i Carl Grimes, możesz im ufać." powiedziała z uśmiechem.
"Czekaj.. Dom?" zapytałam
"Tak, już nie będziesz się szwendała po lasach. To... Są początki Alexandri, zrównoważonego rozwoju." powiedziała i odeszła. Lekko zszokowana przytaknęłam i szłam w kierunku mojego domu, ale zatrzymałam się, gdy usłyszałam głos zza pleców.
"Cześć, jesteś tu nowa?" zapytał jakiś chłopak w brązowym kapeluszu i niebieskich oczach. Po jego głosie można było stwierdzić, że był w moim wieku, może troszkę starszy
"No.." westchnęłam
"Masz jakieś imię?" zapytał, jak jego oczy mierzyły mnie od góry do dołu, później odzyskując kontakt wzrokowy.
Zastanowiłam się zanim mu się przedstawiłam, "Nazywam się (T/I).. (T/I) (Twoje Nazwisko)... a ty?
"Carl Grimes" zatrzymał "Więc jesteś moim nowym sąsiadem, co?" zapytał się z uśmieszkiem
"Na to wygląda" westchnęłąm
"To... Do zobaczenia (T/I)" powiedział i odszedł. Lekko się uśmiechnęłam i weszłam do mojego domu, żeby go mniej więcej ogarnąć.
Chodząc po moim nowym domu miałam dużo wspomnień. To nie były rzeczy, które miałam w domu przed apokalipsą, ale były to rzeczy, które pamiętam, że używałam. Gotowanie z mamą, oglądanie telewizji z ojcem, mimo iż tutaj bym jej nie obejrzała, bo wszyscy aktorzy są martwi... Ale zawsze dobrze wyglądała jako ozdoba.
Ale później zobaczyłam coś, czego dawno nie widziałam. Łazienka. Był tam srebrny prysznic, który wyglądał bardzo wygodnie. Gdy podeszłam do niego i odkręciłam wodę, poczułam, że jest tu gorąca woda. Zdjęłam z siebie przesiąknięte krwią, nie wiem już czy krwią sztywnych, czy moją, ubranie. Zdjęłam gumkę splątującą moje włosy, pozwalając moim (Kolor włosów/długość włosów) opaść na moje ciało. Uśmiechnęłam się gdy gorąca woda delikatnie muskała moje ciało, uczucie było cudowne.
No co, nie myłam się od ponad roku przecież.
W końcu po 15 minutach postanowiłam wyjść spod prysznica. Opatuliłam się ręcznikiem, który wcześniej tu wisiał i przeszłam do salonu po swój plecak, by ubrać najmniej brudne ubrania, ale dla mojego zaskoczenia nowe, nie moje, ale naszykowane dla mnie ubrania wisiały na kanapie. (zdjęcie na górze to właśnie te ubrania.) Bardzo przypadły mi do gustu, więc uznałam, że je ubiorę, nałożę ręcznik na głowę, poczekam aż mi wyschną włosy i wyjdę zwiedzać Alexandrię.
~~~
witam witam witam :D
mamy drugi rozdział, co o nim myślicie?
piszcie i głosujcie jeśli wam się podoba.
CZYTASZ
Carl Grimes x Czytelnik
Fanfictionps pisałam to jak mialam 14 lat wiec nie jest to jakies wybitne, czytasz na wlasna odpowiedzialnosc lol (T/I) tkwi w centrum apokalipsy. Jest głodna, sama, spragniona, ale się nie boi. Jest odważna i gotowa na najgorsze. Nie potrafi myśleć tylko o...