35. Dorothy i Czarownica z Południa

3K 393 23
                                    

Przez moment stałam bez ruchu, z otwartymi ustami, kompletnie nie wiedząc, co powiedzieć czy zrobić. Wpatrywałam się w nią bez słowa i nie zrobiłam ani jednego kroku w jej stronę, gdy mama podniosła się powoli z łóżka, podeszła do mnie i zupełnie jak niedawno tata, zamknęła mnie w stanowczym, choć delikatnym uścisku ramion.

Pachniała niesamowicie, choć przecież nie ulegało wątpliwościom, że ostatnie piętnaście lat spędziła w tym łóżku. Jakby zasnęła kilka godzin wcześniej, w dodatku świeżo wykąpana i skropiona perfumami. Wyczułam w jej miękkich włosach słodki zapach kwiatów, który trochę mnie oszołomił.

– Mamo... jak... – wyjąkałam, tak naprawdę jednak nadal miałam mętlik w głowie i nie wiedziałam, co powiedzieć. Tymczasem mama odsunęła mnie na odległość ramion i przyjrzała mi się uważnie.

W niebieskich oczach dostrzegłam niepewność, którą sama też czułam. Miałam wrażenie, jakbym patrząc w nie, patrzyła w lustro. Ponieważ jednak spoglądałam w oczy mamy, ciężko było mi uwierzyć, że mogła być niepewna. I smutna.

Dlaczego właściwie ona była smutna?

– Tyle czasu minęło, Dorothy – westchnęła mama, rozglądając się dookoła bezradnie. – Gdybym wiedziała wcześniej, że to tak wszystko się skończy, odeszłabym, zamiast utrudniać nam życie. Niekiedy te moje wizje są kompletnie nieprzydatne.

Dotknęła mojego policzka, jakby chciała się przekonać, czy byłam prawdziwa, a jej twarz, na którą z wolna wracały kolory, rozświetlił czuły uśmiech. Powinnam chyba być przygotowania na takie sceny po spotkaniu z tatą, ale jakoś... jakoś nie byłam. Nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego.

– Nic nie rozumiem – poskarżyłam się. – To ja cię obudziłam?

– Oczywiście, że tak, kochanie. – Mama zaśmiała się cicho i było w tym śmiechu coś znajomego. Coś, co pamiętałam z wczesnego dzieciństwa, zanim jeszcze mnie zostawili. – Wiedziałam, że poza Clarissą jesteś jedyną osobą, która, jeśli tu dotrze, znajdzie zamek i mnie. Dlatego miałam nadzieję, że postanowisz jednak wrócić na Ziemię, zanim to się stanie, a wcześniej zostawisz tego twojego łowcę czarownic.

To, co mówiła, było całkowicie bez sensu, a jednak pewność i spokój w jej głosie podpowiadały mi, że to tylko ja nie rozumiałam, co chciała przekazać. Nadaremnie dość spróbowałam się skupić na jej słowach.

– Skąd to wszystko wiesz? I o co tu właściwie chodzi? – zapytałam więc nieco bezradnie. – Nie chciałaś mnie zobaczyć? Nie chciałaś, żebym cię znalazła?

– Ależ oczywiście, że chciałam, Dee. – Mama potrząsnęła smutno głową i znowu dotknęła mojego policzka. Jej dłoń była chłodna, ale i tak dużo cieplejsza niż wtedy, gdy leżała bez ruchu na łóżku. – Ale wiedziałam, że nie powinnaś tego robić. Wszystko ci wytłumaczę, obiecuję, musisz mnie jednak najpierw zabrać do Emerald City.

– Nie, najpierw wytłumaczysz mi, co tu się dzieje – zaprotestowałam zaskakująco stanowczo, wreszcie odzyskując rezon. Mama rzuciła mi spojrzenie, którym zapewne przejęłabym się, gdyby miała pięć lat. – Mam dość tego trzymania mnie w niewiedzy. Skąd o tym wszystkim wiesz? I dlaczego przeleżałaś tu tyle lat? Jak w ogóle cię obudziłam?!

– Przez dotyk, Dee – odpowiedziała mama cierpliwie, najwyraźniej uznając, że pięć minut jednak jej nie zbawi. – Masz w sobie moją krew, moje geny. Tylko to, oprócz zaklęcia Clarissy, mogło mnie obudzić.

– A dlaczego ona tego nie zrobiła?

– To jest właśnie dobre pytanie – westchnęła mama. – To ona pomogła mi zapaść w ten sen. Pomogła mi rzucić zaklęcie, które w połączeniu z pewnym specyficznymi ziołami dało ten właśnie efekt. Teoretycznie miała mnie obudzić, kiedy znajdzie rozwiązanie dla mojej... przypadłości. W praktyce minęło piętnaście lat i dopiero ty mnie obudziłaś. Nie mam pojęcia, dlaczego. Wiem tylko, że ten sen nie był zwykłym snem. Momentami mogłam zobaczyć, co dzieje się w twoim życiu, oczywiście dopiero wtedy, gdy dotarłaś do Oz. Powinnaś była wziąć na poważnie moje ostrzeżenia, Dorothy.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz