Król Gnomów nie był zachwycony, gdy nas zobaczył.
Dzięki swoim magicznym lustrom jednak spodziewał się tego. Domyśliłam się od razu, gdy tylko wyszliśmy z powrotem do sali tronowej prosto na kilkunastu strażników trzymających skierowane w naszą stronę dzidy.
Nie byli specjalnie straszni, bo mimo że twarze mieli nieco groteskowe, ich wzrost i postury nie były imponujące. Mimo to Jack puścił moją rękę i stanął przede mną, odruchowo mnie zasłaniając. Nie wiedziałam, czy się o to na niego wściekać, czy wręcz przeciwnie. Z jednej strony było to strasznie szowinistyczne, myśleć, że nie mogłam obronić się sama; a z drugiej było też bardzo słodkie, że chciał mnie chronić.
– Obiecałeś, że nas wypuścisz, jeśli wyjdziemy żywi – odezwał się Nick, stając obok Jacka, ramię w ramię. Octavia obok mnie wywróciła oczami; najwyraźniej miała podobne zdanie na ten temat. Po chwili do mężczyzn dołączył też Noah i Ian, blond włosy książę, a za nimi jeszcze kilku marynarzy Noah, zostawiając kobiety z tyłu. Kątem oka zauważyłam, że tylko królowa i jej córki nie miały nic przeciwko. Dwie dziewczynki i mały chłopiec przytuliły się do matki, wyraźnie przestraszone.
– Nie mówiłem nic o rodzinie królewskiej – odparł Król Gnomów twardo, wstając z krzesła przy stole i podchodząc bliżej. Po jego oczach widziałam wyraźnie, że był wściekły, chociaż starał się zachować spokój. – Jestem słownym człowiekiem. Możecie zabrać swojego przyjaciela i odejść, proszę bardzo. Rodzina królewska zostaje jednak tutaj.
Królowa podniosła wyżej głowę, hardo spoglądając na Króla Gnomów. Prawdę mówiąc, podziwiałam ją. Na jej miejscu pewnie byłabym w rozsypce, ale ona jakoś się trzymała, wiedząc zapewne, że musiała to zrobić dla dzieci.
– Rodzina królewska idzie z nami – zaprotestował Nick, a jego głos też był bardzo stanowczy. – Nie radzę, żeby ktoś próbował nas zatrzymać.
– Bo co? – Król Gnomów prychnął lekceważąco. – Myślisz, że jesteś w stanie pokonać mnie moje gnomy? Niby jak, tak, jak pokonaliście meduzę? Ta dziewczyna... Dorothy. Jak ona to zrobiła, co?
– A co, nie widziałeś w swoich lustrach? – wtrąciłam, zanim któryś z mężczyzn zdążył odpowiedzieć. Trudno zresztą, żeby byli w stanie, skoro kiedy zabiłam meduzę, obydwaj byli zamienieni w kamień. – Myślałam, że miałeś miejsce w pierwszym rzędzie na to przedstawienie.
Król Gnomów zrobił dwa kroki do przodu i stanął tuż przed nami. Przepchnęłam się obok Jacka do pierwszego rzędu, chociaż próbował protestować, bo nie zamierzałam rozmawiać zza jego ramienia. I nie bałam się Króla Gnomów. Wiedziałam, że był niebezpieczny i jeśli nie mnie, to ciągle mógł skrzywdzić moich przyjaciół, jakoś jednak... nie potrafiłam się go bać. Nie lekceważyłam go; w końcu pochodził z Ziemi i wiedziałam, że ludzie z mojego świata potrafili być o wiele bardziej okrutni od tych z Oz. To jednak tylko sprawiało, że byłam bardziej czujna, bardziej napięta i nerwowa. Nic więcej.
– Nie odwrócisz mojej uwagi głupimi dowcipami, Dorothy – odparł spokojnie. – Lustro nie powinno było pokazać odbicia meduzy. To ja powinienem się na nim znajdować, ale tak nie było. Dlaczego?
– Czy gdybyś spojrzał na nią przez lustro, też zamieniłbyś się w kamień? – zastanowiłam się, zaraz jednak sama odpowiedziałam sobie na to pytanie. – Nie, niemożliwe, na pewno zdarzało ci się to w przeszłości. Musiałeś to zrobić tak, żeby to nie było możliwe.
– Jak to zrobiłaś, Dorothy? – Milczeniem zbył moje uwagi, zamiast tego zadał własne pytanie. Był trochę irytujący w tym swoim uporze. – Jakim cudem lustro pokazało odbicie meduzy?!
![](https://img.wattpad.com/cover/76455387-288-k888545.jpg)
CZYTASZ
Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONE
AvventuraKiedy Dorothy Gale podczas lunchu spotyka dziwną kobietę, która daje jej klucz i karteczkę, nawet nie spodziewa się, co nastąpi później. Uciekając przed niespodziewaną burzą, Dorothy przypadkiem używa klucza i trafia... prosto do chatki pewnej bardz...