Któraś z czytelniczek napisała, że skoro nie było rozdziału w zeszłym tygodniu, w tym wiszę Wam dwa... A więc proszę bardzo. Jak widzicie, jestem bardzo zgodna i łaskawa ;)
__________________________________________
Obudziłam się nagle, w jednej chwili odzyskując całkowitą świadomość.
Usiadłam na posłaniu, krzywiąc się, gdy rwący ból ręki dał o sobie znać. Wokół siebie natychmiast usłyszałam podniesione głosy.
– Dorothy, obudziłaś się! – Octavia znalazła się nagle przy moim boku, lądując na kolanach na ziemi. – Jak się czujesz?!
– Lepiej, kiedy na mnie nie wrzeszczysz – odpowiedziałam niemrawo, na co Octavia odwróciła się i wydarła jeszcze głośniej:
– Nic jej nie jest!!!
Skrzywiłam się, bo głowa łupała mnie strasznie. Gdy rozejrzałam się dookoła, stwierdziłam, że okolica zgadzała się z tą, którą widziałam we śnie – nieopodal zaczynał się las, a w drugą stronę aż po horyzont ciągnęła się łąka upstrzona jedynie tu i ówdzie pojedynczymi drzewkami i krzewami. Istnie sielankowy krajobraz.
A potem przypomniałam sobie ostre zęby bestii na moim przedramieniu i wzdrygnęłam się, i okolica przestała mi się wydawać taka idealna.
– Niech no spojrzę. – Nawet nie drgnęłam, gdy po mojej drugiej stronie usiadł profesjonalnie spokojny doktor Knight. Przyłożył mi dłoń do czoła, a potem z zadowoleniem pokiwał głową. – Gorączka spadła. Ogóle osłabienie po takim stanie jest oczywiście możliwe, ale wszystko powinno być w porządku.
– Jack przyniósł z lasu kieł tej bestii, która cię użarła – wyjaśniła chętnie Octavia. – Doktor Knight wspólnie z twoją mamą na tej podstawie rozpoznali truciznę i przygotowali antidotum. Naprawdę sprawnie im to poszło.
– To była jedna ze standardowych sztuczek Clarissy, za długo ją znam, żeby się nie domyśleć. – Mama pochyliła się nade mną z troską wypisaną na poprzecinanej zmarszczkami twarzy, a mnie zrobiło się niedobrze, kiedy przypomniałam sobie słowa Czarownicy z Północy. Czym prędzej je od siebie odsunęłam. – Dziwię się, że w ogóle zdecydowała się na taki ruch. Przecież wiedziała, że to zwalczymy, chciała zyskać na czasie, czy jak? Strasznie rzucałaś się przez sen, miałaś jakiś koszmar?
Pospiesznie pokręciłam głową.
– Nie, nic mi się nie śniło – skłamałam, chociaż uważne spojrzenie mamy sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie powiedziałam tego za szybko. – Czuję się dobrze, poza tym, że ręka rwie mnie jak diabli.
– Doktor Knight znajdzie ci coś przeciwbólowego – odparła mama, unikając mojego wzroku. Wiedziałam, o co chodziło.
– A dlaczego ty mi nie pomożesz magią?
– Porozmawiamy o tym, kiedy lepiej się poczujesz – ucięła i odeszła, zanim zdążyłam coś za nią krzyknąć.
Serio, mamo?!
Moje posłanie, faktycznie przyrządzone z jakichś koców i kurtki, znajdowało się w pewnej odległości od ogniska, przy którym siedziała reszta grupy. Nick pomachał mi z odległości, nie próbował jednak do mnie podchodzić, zapewne rozumiejąc, że troszczyło się o mnie już wystarczająco wiele osób. Przy ognisku widziałam też Flynna, za to nigdzie w okolicy nie dostrzegłam Jacka.
– Poszedł sprawdzić wejście do podziemi – wyjaśniła Octavia, chociaż wcale o to nie zapytałam, gdy tylko doktor Knight odszedł, by przyrządzić mi środek przeciwbólowy. – Podobno tamtędy mamy się przedostać do Emerald City. To nie jest dobra droga, sądząc po reakcji twojej mamy.
CZYTASZ
Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONE
AventuraKiedy Dorothy Gale podczas lunchu spotyka dziwną kobietę, która daje jej klucz i karteczkę, nawet nie spodziewa się, co nastąpi później. Uciekając przed niespodziewaną burzą, Dorothy przypadkiem używa klucza i trafia... prosto do chatki pewnej bardz...