80. Dorothy i podziemne miasto

3.1K 333 119
                                    

Któraś z czytelniczek napisała, że skoro nie było rozdziału w zeszłym tygodniu, w tym wiszę Wam dwa... A więc proszę bardzo. Jak widzicie, jestem bardzo zgodna i łaskawa ;)


__________________________________________


Obudziłam się nagle, w jednej chwili odzyskując całkowitą świadomość.

Usiadłam na posłaniu, krzywiąc się, gdy rwący ból ręki dał o sobie znać. Wokół siebie natychmiast usłyszałam podniesione głosy.

– Dorothy, obudziłaś się! – Octavia znalazła się nagle przy moim boku, lądując na kolanach na ziemi. – Jak się czujesz?!

– Lepiej, kiedy na mnie nie wrzeszczysz – odpowiedziałam niemrawo, na co Octavia odwróciła się i wydarła jeszcze głośniej:

– Nic jej nie jest!!!

Skrzywiłam się, bo głowa łupała mnie strasznie. Gdy rozejrzałam się dookoła, stwierdziłam, że okolica zgadzała się z tą, którą widziałam we śnie – nieopodal zaczynał się las, a w drugą stronę aż po horyzont ciągnęła się łąka upstrzona jedynie tu i ówdzie pojedynczymi drzewkami i krzewami. Istnie sielankowy krajobraz.

A potem przypomniałam sobie ostre zęby bestii na moim przedramieniu i wzdrygnęłam się, i okolica przestała mi się wydawać taka idealna.

– Niech no spojrzę. – Nawet nie drgnęłam, gdy po mojej drugiej stronie usiadł profesjonalnie spokojny doktor Knight. Przyłożył mi dłoń do czoła, a potem z zadowoleniem pokiwał głową. – Gorączka spadła. Ogóle osłabienie po takim stanie jest oczywiście możliwe, ale wszystko powinno być w porządku.

– Jack przyniósł z lasu kieł tej bestii, która cię użarła – wyjaśniła chętnie Octavia. – Doktor Knight wspólnie z twoją mamą na tej podstawie rozpoznali truciznę i przygotowali antidotum. Naprawdę sprawnie im to poszło.

– To była jedna ze standardowych sztuczek Clarissy, za długo ją znam, żeby się nie domyśleć. – Mama pochyliła się nade mną z troską wypisaną na poprzecinanej zmarszczkami twarzy, a mnie zrobiło się niedobrze, kiedy przypomniałam sobie słowa Czarownicy z Północy. Czym prędzej je od siebie odsunęłam. – Dziwię się, że w ogóle zdecydowała się na taki ruch. Przecież wiedziała, że to zwalczymy, chciała zyskać na czasie, czy jak? Strasznie rzucałaś się przez sen, miałaś jakiś koszmar?

Pospiesznie pokręciłam głową.

– Nie, nic mi się nie śniło – skłamałam, chociaż uważne spojrzenie mamy sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy nie powiedziałam tego za szybko. – Czuję się dobrze, poza tym, że ręka rwie mnie jak diabli.

– Doktor Knight znajdzie ci coś przeciwbólowego – odparła mama, unikając mojego wzroku. Wiedziałam, o co chodziło.

– A dlaczego ty mi nie pomożesz magią?

– Porozmawiamy o tym, kiedy lepiej się poczujesz – ucięła i odeszła, zanim zdążyłam coś za nią krzyknąć.

Serio, mamo?!

Moje posłanie, faktycznie przyrządzone z jakichś koców i kurtki, znajdowało się w pewnej odległości od ogniska, przy którym siedziała reszta grupy. Nick pomachał mi z odległości, nie próbował jednak do mnie podchodzić, zapewne rozumiejąc, że troszczyło się o mnie już wystarczająco wiele osób. Przy ognisku widziałam też Flynna, za to nigdzie w okolicy nie dostrzegłam Jacka.

– Poszedł sprawdzić wejście do podziemi – wyjaśniła Octavia, chociaż wcale o to nie zapytałam, gdy tylko doktor Knight odszedł, by przyrządzić mi środek przeciwbólowy. – Podobno tamtędy mamy się przedostać do Emerald City. To nie jest dobra droga, sądząc po reakcji twojej mamy.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz