58. Dorothy i Król Gnomów

2.4K 348 37
                                    

Gdy drzwi w końcu się otworzyły, byliśmy już przemarznięci i zmęczeni – ostatecznie dla nas jakiś czas wcześniej zaczęła się noc, a zimne pomieszczenia jaskiń, w których ciągnęło chłodem od ścian, w połączeniu z ubraniami mokrymi od deszczu ostatecznie nas wyziębiły. W jaskiniach w ogóle było zimno, czego zdawały się nie odczuwać tylko gnomy, zapewne przyzwyczajone do takiego klimatu. My natomiast aż trzęśliśmy się z zimna.

W momencie, kiedy Król Gnomów wkroczył do sali tronowej, wszyscy jednak zapomnieliśmy o chłodzie i niewyspaniu. Każdy z nas był ciekaw tego niezwykłego czarownika, żyjącego w tak dziwnym miejscu, na odludziu, otoczony jedynie gnomami. Zapewne spodziewaliśmy się – przynajmniej ja się spodziewałam – jednego z nich, może trochę lepiej ubranego i bardziej wyrośniętego, co nie zabrałoby mu autorytetu, bardzo się jednak myliliśmy.

Król Gnomów był człowiekiem.

Przyglądałam mu się ze zdziwieniem, gdy w towarzystwie dwóch karłowatych strażników szedł bez słowa w stronę swojego tronu. Nie patrzył na nas, tylko pod nogi, uważnie stawiając kroki, by się nie przewrócić. Rozumiałam to, bo Król nie wyglądał na najmłodszego. Jego blada, wychudzona twarz pokryta była czymś w rodzaju liszaju, był niewysoki i raczej marnie zbudowany, włosy miał siwe, opadające mu na kark. Król Gnomów w zasadzie był staruszkiem.

Nie dałam się jednak zwieść. W końcu doskonale wiedziałam, jak bardzo pozory lubiły mylić. Zwłaszcza w przypadku ludzi obdarzonych magią trzeba było uważać. Starość mogła oznaczać gorszy refleks, ale też dużo więcej wiedzy i życiowego doświadczenia.

– Słucham. Kim jesteście i czego sobie życzycie? – odezwał się w końcu Król nieco zachrypniętym głosem, gdy już usiadł na tronie, a jego ludzie stanęli po jego obydwu stronach. Ciekawe, czy dla bezpieczeństwa? – Lepiej, żeby to było dobre i nie okazało się, że niepotrzebnie zakłóciłem odpoczynek.

Porozumiałam się wzrokiem z Nickiem, który lekko kiwnął głową. Świetnie, w takich momentach to oddawał mi dowodzenie...! Wszyscy faceci byli tacy sami, jak tylko przychodziło do podejmowania ważnych decyzji, to natychmiast się ulatniali.

– Szukamy przyjaciela – odparłam więc prosto z mostu, w ramach tego planu, którego nie miałam. Wpatrzyłam się w Króla tak hardo i pewnie, jak tylko potrafiłam. – Ma na imię Jack i spadł z nieba. Podobno jest tutaj. Chcielibyśmy go uwolnić.

– To znaczy... Pokornie prosić o wypuszczenie go. Jeśli tu jest – dodał pospiesznie Nick, najwyraźniej uznając, że moje słowa były nie dość uniżone. Wzruszyłam na to mentalnie ramionami. – Bylibyśmy naprawdę bardzo wdzięczni.

– Najpierw chciałbym się jednak dowiedzieć, kim jesteście. – Na Królu Gnomów moja przemowa nie zrobiła jednak większego wrażenia. Nadal przyglądał mi się uważnie tymi swoimi ciemnymi, niemalże czarnymi oczami. Były lekko niepokojące. – Zacznijmy od ciebie, dziewczyno. Jak się nazywasz?

Zawahałam się. Czy istniała szansa, że Król Gnomów mógłby wiedzieć, kim byłam? Tak czy inaczej, nie zamierzałam ryzykować.

– Dorothy – odparłam więc tylko. – To ja szukam Jacka. Reszta tu obecnych to załoga statku, którym przypłynęłam. Bardzo pana proszę, ja muszę wiedzieć, co się z nim dzieje. Wiem, że tutaj był. Proszę nam pomóc.

Przez chwilę Król Gnomów milczał, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. W końcu klasnął w dłonie, a gdy jeden z jego ludzi do niego podszedł, wydał mu na ucho jakąś dyspozycję. Czekałam niecierpliwie, niespokojna, obawiając się, że zaraz zdarzy się coś złego: że Król Gór nas od siebie wyprosi albo jeszcze gorzej, każe swoim ludziom nas skrzywdzić. O dziwo, nic takiego jednak nie nastąpiło.

Związana przeznaczeniem | Romans paranormalny | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz