'30

318 24 5
                                    

- Marty, idę po Oskara. Zaraz będę. 

- My będziemy czekać na holu na dole.

- Okej, to ja już zabiorę wszystko. 

Zabrałam do ręki torebkę i kurtkę i wyszłam z hotelu. Poszłam w wcześniej umówione miejsce. Byłam punktualnie o czternastej, go nie było. Zadzwoniłam - nie odbierał. Pisałam do niego - nie odpisywał. Po piętnastu minutach zaczęłam się cholernie martwić. Wyszukałam gdzieś numer do jego matki i zadzwoniłam. 

- Halo? Weronika?! - powiedziała zdenerwowana matka

- Tak, coś się stało? Dzwonie bo martwię...

- Tak, Oskar leży w szpitalu w ciężkim stanie! Jak będę coś wiedziała napiszę. Muszę kończyć, martwię się o niego. - powiedziała przez łzy i się rozłączyła

Czułam jakby cały świat się zawalił. Mimo, że nie był mi tak blisko jak Martin czy Louis. Znałam go od dawna, i też był dla mnie ważny. Nogi zrobiły mi się jak z waty, łzy zaczęły mi się nabierać do oczu. Szłam powoli w stronę hotelu. Nie wiedziałam czy dam radę jechać z nimi na koncert. Po dziesięciu minutach byłam w hotelu, team chodził w tą i we w tą. Byli zdenerwowani bo długo mnie nie było albo już chcieli jechać. 

- Ja... Ja nie mogę nigdzie jechać. - powiedziałam szlochając  

- Co się stało?! - wykrzyczał Martin i pobiegł do mnie

- Oskar, on leży w szpitalu w ciężkim stanie. Boję się. Nigdzie z wami nie jadę, daj mi kartę do pokoju. 

- Louis, zostań z nią. - rozkazał Martin 

- Nigdzie bym nie pojechał. - odparł 

- Trzymaj się. - powiedział Martin całując mnie w czoło i tuląc - przyjedziemy od razu po koncercie.

- Cześć... 

Poszliśmy do mojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko. Louis próbował coś do mnie gadać, ale ja go w ogóle nie słuchałam. 

- Przepraszam Louis, ale ja idę spać, znaczy spróbuję. Zostań tu albo nie wiem. 

- Rozumiem cię. Będę tutaj. Dobranoc. 

Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i poszłam spać. Czemu go to spotkało? Czemu go, a nie kogoś innego!? Zasnęłam płacząc. Parę godzin później. 

- O wstałaś. - powiedział Louis który siedział obok mnie

- Muszę zadzwonić do jego matki. Która godzina?

- 19, trzymaj telefon. - podał mi mój telefon

Od razu wystukałam jej numer i przyłożyłam telefon do ucha. 

- Miałam właśnie Weruś do ciebie dzwonić. - odparła kobieta

- Czyli lepiej z Oskarem? - zapytałam z nadzieją w głosie

- Trochę się polepszyło. Jest on w śpiączce. Lekarze mówią, że może za tydzień się wybudzi. Najgorsze za nami. Jakbyś chciała przyjechać to nie wpuszczą cię, nawet jego dziewczyny nie chcieli wpuścić. Trzymaj się. 

- Dziękuję że Pani mi to mówi. Pani też niech się trzyma i będzie blisko niego. 

- Dziękuje, do widzenia. 

- Do usłyszenia... 

Rozłączyłam się i odetchnęłam z ulgą. 

- I jak? - zapytał Louis

- Najgorsze już minęło. - uśmiechnęłam się

- No widzisz. Cieszę się. 

Włączyłam w telefonie sms i napisałam do Martina.

" Miłej zabawy, przykro mi, że nie jestem z tobą na koncercie. Z Oskarem lepiej, najgorsze minęło. Przyjeżdżaj szybko dobra x " 

Wysłałam. Na sms czekałam może jakieś dwie minuty? 

" Zaraz kogoś po was wyślę, ubierzcie się ciepło!!! Fiu, to dobrze ;> " 

" Serio? hahah przestań "

" No serio, za 10 minut pod hotelem do zobaczenia " 

- Louis, Marty to jednak głupek. Za dziesięć minut ktoś po nas przyjedzie. 

- Wiedziałem, że coś wymyśli. To dalej ubierajmy się. 

Wstałam i zabrałam bluzę z logiem Martina. Na nogi moje conversy białe i zabrałam torebkę. Kurtki nie brałam, po co. Tylko do samochodu, areny i znowu do samochodu. Po pięciu minutach wyszliśmy z pokoju. Louis zabrałam dwa aparaty i czekaliśmy na holu aż ktoś po nas przyjdzie. Był to Watse. Pod arenę jechaliśmy chwilkę, dziesięć minut jakoś. Weszliśmy i od razu szukałam Martina. Watse powiedział że nas zaprowadzi. Nie protestowałam. Kierowałam się za nim. Gdy go ujrzałam Martin robił wywiad, chciałam tak bardzo go przytulić... Po jakiejś minucie mnie zauważył i pokazał gestem ręki że mam podejść. Ja raczej podbiegłam i go przytuliłam. 

- Jesteś! - powiedział szczęśliwy 

- Tak, w końcu. Może nie będę przeszkadzać. Udzielasz wywiad. 

- Kończymy już, wytnie się prawda? - zapytał prowadzącej

- Jasne. - uśmiechnęła się

Odeszłam na bok i Martin jeszcze powiedział coś od siebie i było koniec wywiadu. 

- Jak się czujesz? - zapytał

- Lepiej, dzięki że pytasz. Najgorsze już za Oskarem i za mną. - uśmiechnęłam się - a Ty jak tam? 

- Dobrze, martwiłem się o ciebie cały czas. 

- Na prawdę? - zapytałam zdziwiona

- Tak, co w tym dziwnego? Jesteś moją ulubioną osóbka na tym świecie. 

- To kochane. 

- Tak, wiem. - zaśmiał się - Za dziesięć minut wchodzę na scenę trzymaj kciuki. 

- Hm. 

- Hm co? - spojrzał się na mnie

- To. - powiedziałam i pocałowałam go w polik 

- A może w usta? - zapytał 

- A może nie? Jesteśmy przyjaciółmi. 

- To co, to może być przyjacielski pocałunek.

- Przestań. 

- Nie. - powiedział i pocałował mnie szybko w usta i uciekł gdzieś za scenę

Osłupiałam, nie wiedziałam co się dzieję. Mimo że to trwało może dwie sekundy. Nie wierzę. Louis musiał mną potrząsnąć i krzyknąć żebym się obudziła z szoku.

- Czy ty to widziałeś? - powiedziałam

- Tak. Jezus, Weronika ty nawet nie wiesz jak do siebie pasujecie. Nawet was nagrałem. 

- Pokazuj to! - wysyczałam 

Gdy to zobaczyłam, rozpłynęłam się. To się stało. 


----

891 słów

----

Według mnie, rozdział jeden z najlepszych. Nadal mi dużo do perfekcyjnego rozdziału ale ten jest świetny! A wam? Jak się podoba? Pisało mi się go dobrze więc mam nadzieję że dobrze go odbierzecie :> 

Córka sławnego Dj.|ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz