- Marty, idę po Oskara. Zaraz będę.
- My będziemy czekać na holu na dole.
- Okej, to ja już zabiorę wszystko.
Zabrałam do ręki torebkę i kurtkę i wyszłam z hotelu. Poszłam w wcześniej umówione miejsce. Byłam punktualnie o czternastej, go nie było. Zadzwoniłam - nie odbierał. Pisałam do niego - nie odpisywał. Po piętnastu minutach zaczęłam się cholernie martwić. Wyszukałam gdzieś numer do jego matki i zadzwoniłam.
- Halo? Weronika?! - powiedziała zdenerwowana matka
- Tak, coś się stało? Dzwonie bo martwię...
- Tak, Oskar leży w szpitalu w ciężkim stanie! Jak będę coś wiedziała napiszę. Muszę kończyć, martwię się o niego. - powiedziała przez łzy i się rozłączyła
Czułam jakby cały świat się zawalił. Mimo, że nie był mi tak blisko jak Martin czy Louis. Znałam go od dawna, i też był dla mnie ważny. Nogi zrobiły mi się jak z waty, łzy zaczęły mi się nabierać do oczu. Szłam powoli w stronę hotelu. Nie wiedziałam czy dam radę jechać z nimi na koncert. Po dziesięciu minutach byłam w hotelu, team chodził w tą i we w tą. Byli zdenerwowani bo długo mnie nie było albo już chcieli jechać.
- Ja... Ja nie mogę nigdzie jechać. - powiedziałam szlochając
- Co się stało?! - wykrzyczał Martin i pobiegł do mnie
- Oskar, on leży w szpitalu w ciężkim stanie. Boję się. Nigdzie z wami nie jadę, daj mi kartę do pokoju.
- Louis, zostań z nią. - rozkazał Martin
- Nigdzie bym nie pojechał. - odparł
- Trzymaj się. - powiedział Martin całując mnie w czoło i tuląc - przyjedziemy od razu po koncercie.
- Cześć...
Poszliśmy do mojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko. Louis próbował coś do mnie gadać, ale ja go w ogóle nie słuchałam.
- Przepraszam Louis, ale ja idę spać, znaczy spróbuję. Zostań tu albo nie wiem.
- Rozumiem cię. Będę tutaj. Dobranoc.
Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i poszłam spać. Czemu go to spotkało? Czemu go, a nie kogoś innego!? Zasnęłam płacząc. Parę godzin później.
- O wstałaś. - powiedział Louis który siedział obok mnie
- Muszę zadzwonić do jego matki. Która godzina?
- 19, trzymaj telefon. - podał mi mój telefon
Od razu wystukałam jej numer i przyłożyłam telefon do ucha.
- Miałam właśnie Weruś do ciebie dzwonić. - odparła kobieta
- Czyli lepiej z Oskarem? - zapytałam z nadzieją w głosie
- Trochę się polepszyło. Jest on w śpiączce. Lekarze mówią, że może za tydzień się wybudzi. Najgorsze za nami. Jakbyś chciała przyjechać to nie wpuszczą cię, nawet jego dziewczyny nie chcieli wpuścić. Trzymaj się.
- Dziękuję że Pani mi to mówi. Pani też niech się trzyma i będzie blisko niego.
- Dziękuje, do widzenia.
- Do usłyszenia...
Rozłączyłam się i odetchnęłam z ulgą.
- I jak? - zapytał Louis
- Najgorsze już minęło. - uśmiechnęłam się
- No widzisz. Cieszę się.
Włączyłam w telefonie sms i napisałam do Martina.
" Miłej zabawy, przykro mi, że nie jestem z tobą na koncercie. Z Oskarem lepiej, najgorsze minęło. Przyjeżdżaj szybko dobra x "
Wysłałam. Na sms czekałam może jakieś dwie minuty?
" Zaraz kogoś po was wyślę, ubierzcie się ciepło!!! Fiu, to dobrze ;> "
" Serio? hahah przestań "
" No serio, za 10 minut pod hotelem do zobaczenia "
- Louis, Marty to jednak głupek. Za dziesięć minut ktoś po nas przyjedzie.
- Wiedziałem, że coś wymyśli. To dalej ubierajmy się.
Wstałam i zabrałam bluzę z logiem Martina. Na nogi moje conversy białe i zabrałam torebkę. Kurtki nie brałam, po co. Tylko do samochodu, areny i znowu do samochodu. Po pięciu minutach wyszliśmy z pokoju. Louis zabrałam dwa aparaty i czekaliśmy na holu aż ktoś po nas przyjdzie. Był to Watse. Pod arenę jechaliśmy chwilkę, dziesięć minut jakoś. Weszliśmy i od razu szukałam Martina. Watse powiedział że nas zaprowadzi. Nie protestowałam. Kierowałam się za nim. Gdy go ujrzałam Martin robił wywiad, chciałam tak bardzo go przytulić... Po jakiejś minucie mnie zauważył i pokazał gestem ręki że mam podejść. Ja raczej podbiegłam i go przytuliłam.
- Jesteś! - powiedział szczęśliwy
- Tak, w końcu. Może nie będę przeszkadzać. Udzielasz wywiad.
- Kończymy już, wytnie się prawda? - zapytał prowadzącej
- Jasne. - uśmiechnęła się
Odeszłam na bok i Martin jeszcze powiedział coś od siebie i było koniec wywiadu.
- Jak się czujesz? - zapytał
- Lepiej, dzięki że pytasz. Najgorsze już za Oskarem i za mną. - uśmiechnęłam się - a Ty jak tam?
- Dobrze, martwiłem się o ciebie cały czas.
- Na prawdę? - zapytałam zdziwiona
- Tak, co w tym dziwnego? Jesteś moją ulubioną osóbka na tym świecie.
- To kochane.
- Tak, wiem. - zaśmiał się - Za dziesięć minut wchodzę na scenę trzymaj kciuki.
- Hm.
- Hm co? - spojrzał się na mnie
- To. - powiedziałam i pocałowałam go w polik
- A może w usta? - zapytał
- A może nie? Jesteśmy przyjaciółmi.
- To co, to może być przyjacielski pocałunek.
- Przestań.
- Nie. - powiedział i pocałował mnie szybko w usta i uciekł gdzieś za scenę
Osłupiałam, nie wiedziałam co się dzieję. Mimo że to trwało może dwie sekundy. Nie wierzę. Louis musiał mną potrząsnąć i krzyknąć żebym się obudziła z szoku.
- Czy ty to widziałeś? - powiedziałam
- Tak. Jezus, Weronika ty nawet nie wiesz jak do siebie pasujecie. Nawet was nagrałem.
- Pokazuj to! - wysyczałam
Gdy to zobaczyłam, rozpłynęłam się. To się stało.
----
891 słów
----
Według mnie, rozdział jeden z najlepszych. Nadal mi dużo do perfekcyjnego rozdziału ale ten jest świetny! A wam? Jak się podoba? Pisało mi się go dobrze więc mam nadzieję że dobrze go odbierzecie :>
CZYTASZ
Córka sławnego Dj.|ZAKOŃCZONE
FanfictionJestem Weronika i jestem córką Tiesta. Mam 16 lat. Moją pasja jest, hm? W sumie to sama nie wiem. Strasznie lubię to co robi Tata i jego przyjaciele. O i jeszcze kocham robić zdjęcia. Nikogo z nich nie poznałam, namawiam tatę żeby mnie zapoznał ale...