Rozdział ósmy

477 23 0
                                    

— Panno Harvelle, jak pani skomentuje najnowsze zdjęcia, na których znajduje się pani w niedwuznacznej sytuacji z pomocnikiem Realu Madryt, Xabim Alonso?

To było jedno z wielu pytań zadanych przez dziennikarzy, którzy następnego dnia czekali specjalnie na mnie przed budynkiem szpitala, i przekrzykiwali się między sobą. Jeżeli moja babka za życia zdążyła mnie czegoś nauczyć, to tego, żeby im nie odpowiadać, bo bez względu na to, co bym powiedziała, najprawdopodobniej zostałoby to obrócone przeciwko mnie. Dlatego spuściłam głowę i ręką naciągnęłam na oczy daszek czapki, żeby przypadkiem z nikim nie złapać kontaktu wzrokowego, a Ramos chwycił mnie mocno za ramię i poprowadził w stronę swojego auta.

Wypis dostałam dopiero nazajutrz rano, ponieważ lekarz, który się mną zajmował, postanowił zatrzymać mnie na obserwacji. Na szczęście nic poważnego mi nie groziło; doktor przepisał mi antybiotyk na ból gardła i witaminy na odporność oraz kazał o siebie dbać. Tej ostatniej prośby niestety spełnić nie mogłam, bo po rewelacjach, które zaserwowała mi Nagore, byłam wręcz przekonana, że kolejne dni nie będą należeć do najprzyjemniejszych i, przede wszystkim, najłatwiejszych.

Po obchodzie, kiedy ponownie zostałam sam na sam z Nagore i Ramosem, do tej pierwszej zadzwonił Xabi. Zdążył dowiedzieć się o tych nieszczęsnych zdjęciach i zamierzał niezwłocznie wydać publiczne oświadczenie, dlatego musiała sobie pójść, żeby mu towarzyszyć i zachować pozory. W ogóle nie łudziłam się, że ten skandal mógł zniszczyć ich związek; przetrwali przecież znacznie gorsze rzeczy i zapewne to była jedynie drobna przeszkoda na drodze do ich szczęśliwego zakończenia.

— Ty tak na poważnie? — odezwał się Sergio z pretensją, gdy cisza między nami zaczynała stawać się niewygodna, ale chyba wolałam, jak milczał. — Jesteś w Madrycie jakieś, nie wiem, pięć minut, i już poleciałaś do Alonso?

— Nie myślałam, dobra? — warknęłam na swoją obronę i nie kłamałam, bo tak właśnie było. — Po prostu nie pomyślałam. Ty ze wszystkich ludzi na świecie powinieneś wiedzieć, jak to jest.

— Owszem, wiem — przytaknął i wsadził ręce do kieszeni białych spodni, które miał na sobie, a potem zaczął chodzić po sali. — Wiem, jak to jest, kiedy możesz coś mieć na wyciągnięcie ręki, ale szukasz wymówki, żeby odejść, a kiedy staje się to dla ciebie niedostępne, zaczynasz żałować swojej decyzji.

— Wcale nie...

— Oj, Carter, kogo chcesz oszukać: siebie czy mnie? — Ramos wzniósł oczy ku niebu. Czy tam sufitu. — Alonso jest nieosiągalny, to ty nagle dostajesz oświecenia, że to miłość twojego życia, a jak mogłaś go mieć, to nawiałaś. Nie dociera do ciebie, że on może sobie wszystko zrujnować tymi przeklętymi zdjęciami, czy na to właśnie liczysz? Gdy jego kariera, reputacja i rodzina pójdą na dno, to będziesz pierwsza w kolejce, żeby go pocieszyć, ale jak tylko zacznie chcieć od ciebie czegoś poważniejszego, to znowu zwiejesz, bo stwierdzisz, że jednak osiągalny nie jest dla ciebie taki atrakcyjny?

Zacisnęłam zęby, żeby się ze złości nie rozpłakać. Ramos często nie myślał o jakichkolwiek konsekwencjach, ale najgorsze, co nam się przydarzyło, to aresztowanie. Kiedy ja zachowywałam się bezmyślnie, to mnie i Xabiego musiał nakryć jakiś świrnięty paparazzi w ciemnej uliczce, w której — jak Boga kocham — naprawdę było trudno cokolwiek dostrzec przez tę okropną ulewę, i zrobił nam zdjęcia, które na drugi dzień obiegły internet. I które zobaczył cały świat.

Byłam świadoma tego, że Real Madryt był obecnie najpopularniejszą drużyną piłkarską na Ziemi. Nic więc dziwnego nie było w tym, że jej piłkarze stawali się w pewnym stopniu celebrytami, którym dziennikarze bez przerwy deptali po piętach. Byli podatni na skandale, a wszelki brud, który nazbierał się im za paznokciami, często był wykorzystywany przeciwko nim. I chociaż dwa lata temu moja obecność w ich życiu nikogo aż tak nie szokowała, bo obaj byli samotni, to teraz szkodziła, jak nigdy wcześniej.

BURZOM [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz