5.Gdzie jesteś?

11.9K 277 185
                                    

,,Rose"

Po palcówce, którą zrobił mi Justin, czułam się inaczej. Nie wiem dokładnie jak.

Była godzina 14:27, czyli zaraz powinien wrócić z pracy. Nadal się go wstydziłam. Kiedy np.bierzemy razem prysznic. Ale nie chce się mu sprzeciwiać.

Oglądałam telewizję, ale znudziła mi się. Wyszłam do ogrodu, który ostatnio często odwiedzałam. Było to miejsce, które przypominało mi wątki z dzieciństwa. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

-Dlaczego płaczesz?-wzdryknęłam się gdy usłyszałam głos taty.
-N...nie płacze -odpowiedziałam zająkając się.
-Kłamiesz -wyszeptał mi prosto do ucha.-Powiedz mi dlaczego...Proszę -posadził mnie sobie na kolanach.
-Ten ogród...przypomina mi chwile z dzieciństwa...
-Jakie? -wyszeptał i starł mi łzę z policzka.
-Od dzieciństwa lubiłam bawić się w takich miejscach...marzyłam o takim ogrodzie... Gdzie jest dużo kwiatów, gdzie jest dróżka z kamieni...
-Ciii... Już spokojnie

,,Justin"

Przysłuchiwałem się jej "opowieści ". Nie mogłem patrzeć jak płacze. Wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem do mojej sypialni.

-Połóż się i spróbuj zasnąć dobrze?-Pokiwała tylko głową i położyła się.

Zszedłem na dół, by sprawdzić czy gosposia zrobiła juz dla nas obiad. Okazało się, że wszystko było gotowe. Kazałem jej narazie schować potrawę jaką przygotowała. Zamknąłem drzwi od tarasu i ogrodu i położyłem się na kanapie w salonie.

-Tato... Tato obudź się -ktoś szturchał mnie w ramie.
-No tato... Wstawaj -warknąłem i otworzyłem oczy. Przede mną stała Rose w różowych spodenkach i białej koszulce. Pachniała szamponem o zapachu brzoskwini. Kąpała się bez mojego pozwolenia.

-Co się stało kochanie? -spytałem biorąc ją na moje kolana.
-Obiad jest już na stole.
-Dobrze... Ale powiedz mi jedno... Dlaczego poszłaś się wykąpać beze mnie hmmm?
-Przepraszam... - powiedziała nieśmiało.
-Ochhh... Co ja z tobą mam? I kto się teraz ze mną wykąpie?
-Ymm...
-Musze się ukarać za to.

Zaczęłem ją łaskotać, krzyczała, śmiała się i próbowała jakoś wydostać się z moich objęć.

-Tt...tatoo... Pproszę przestań.
-Ale chcę buziaka...

Dała mi buziaka w policzek. Popatrzyłem na nią srogim wzrokiem, by wiedziała że nie spodobało mi sie to.

,,Rose"

Popatrzył na mnie srogim wzrokiem. Wiedziałam co to oznaczało dlatego złapałam go za kark, przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam w usta. Ścisnął mój pośladek przez co jęknęłam. Skorzystał z okazji i wsunął mi język do ust. Całowaliśmy się krótko, ale bardzo namiętnie. Po naszym pocałunku poszliśmy do kuchni by zjeść obiado-kolacje.
A po posiłku udaliśmy się do ogrodu, musiałam błagać go na kolanach by mi na to pozwolił.

Zbierałam kwiaty do pustego wazonu, który stał w salonie na stole. Pusto było dlatego postanowiłam, że nazbieram róże koloru jasnego różu. (???)
Zbierając kwiaty ukułam się kolcem.

-Ałłł...
-Co się stało księżniczko? -Zarumieniełam się gdy nazwał mnie księżniczką.
-Ukułam się kolcem z kwiatka.
-Chodź coś na to poradzimy.

Wziął mnie na barana i zaprowadził do łazienki w sypialni.

-Daj mi paluszka... -poprosił biorąc do ręki wodę utlenioną
-Nie lubię tej wody...
-Kotku... Musimy oczyścić ci palca -Westchnął
-No dobrze -podałam mu mojego wskazującego palca. Po chwili dostałam plaster i było po wszystkim.

-No dobrze, a teraz chce buziaka.
Dałam mu krótkiego pełnego uczuć buziaka w usta i pobiegłam na dół schować się w ogrodzie. Nudziło mi się, a czasami trzeba się pobawić.

-Rose?!.... Gdzie jesteś? -Usłyszałam blisko miejsca gdzie się schowałam. Siedziałam między dwoma choinkami. Niedaleko altanki.
-No chodź tu do mnie... - Oj był co raz bliżej. Nagle poczułam dwie ręce obejmujące mnie w talii. Pisnęłam,gdy zostałam podniesiona do góry.
- Tu jesteś...ojjj moja droga teraz to się doigrałaś-uśmiechnął się.
Nadal na jego rękach przemieściliśmy się do łazienki gdzie mnie postawił. Rozebrał mnie i siebie po czym wsadził mnie do wanny. Umyliśmy się i poszliśmy spać.

"Następnego dnia "

Obudziłam się wcześnie, ponieważ miałam zatkany nos. Spojrzałam na zegarek, który stał na szafce...5:57...

-Co się dzieje kochanie? -spytał zaspanym głosem Justin.
-Nic nic tylko mam strasznie zat.... (kichnięcie)...kany nos.
-Na zdrowie... Poczekaj pójdę po chusteczki.
-Proszę -podał mi pudełko z chusteczkami.
Wysmarkałam się i poszłam znowu spać.
O godzinie 8:04 zaczęła mnie boleć głowa dlatego nie było szans bym znów zasnęła. Zawsze tak miałam, że jak byłam chora to nie umiałam zasnąć. Tata wziął sobie tydzień wolnego by się mną zająć.

-Jak się czujesz? -Spytał wchodząc do pokoju.
-Boli mnie głowa i brzuch... Psik.
Kichnęłam prosto na jego twarz.
-Dziękuję kochanie. -Przmróżył oczy i wytarł buzię chusteczką,którą mu podałam.
-Przepraszam.
-Zrobiłem śniadanie... Chodź na dół musisz coś zjeść.

Zeszliśmy na dół do kuchni gdzie na stole leżały dwa talerze z naleśnikami. Jedząc śniadanie co chwile zerkałam na Justina przyłapując go na obserwowaniu mnie.

-Chce cię gdzieś zabrać, ale jak wyzdrowiejesz.
-A gdzie? -Spytałam z pełnymi ustami dławiąc się. Justin wstał i poklepał mnie po plecach.
-Nie z pełnymi ustami...i nie powiem gdzie, bo to niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek -mruknęłam
-Ojj kochanie wytrzymasz...ale jeśli będziesz niegrzeczna to nigdzie pojedziemy.

My LittleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz