-No bo....
POV Karina
-No bo... Karina twoi rodzice jak jechali tutaj zrobić ci niespodziankę, wpadli pod tir. Wraz z nimi jechał twój brat.....- powiedziała na jednym oddechu. - Nie przeżyli... - dokończyła
- NIE! TO NIE JEST PRAWDA! ONI ŻYJĄ! - krzyczałam ze łzami w oczach. Nie docierało to do mnie
- Karina przykro mi. - powiedziała Nikola przytulając mnie.
- To wszystko moja wina! Gdyby nie to że tu przyjechałam nie musieliby tu przyjeżdżać! Nie wpadli by pod ten jebany tir! Jestem do niczego! - teraz już nie płakałam ja ryczałam. Pobiegłam do swojego pokoju. Jestem wdzięczna cioci i Nikoli że mnie zostawili w spokoju. Teraz wszystkie wspomnienia do mnie powróciły.
Postanowiłam wyjść się przewietrzyć. Wziełam torebkę w której miałam: telefon, słuchawki, żyletkę, bandaże, wodę utlenoiną. Przez drzwi nie mogę wyjść, bo mnie zauważą. Na szczęście z mojego okna łatwo wyskoczyć. Więc tak zrobiłam. Poszłam do parku. Wyciągnełam żyletkę i robiłam kreski. Zawsze byłam po tej stronie że nie ma się po co ciąć, a jednak. Jedno wydarzenie, a tak może pomieszać w rzyciu człowieka.
1 kreska - za śmierć mamy
2 kreska - za śmierć taty
3 kreska - za śmierć brata
4 kreska - za wyjazd tutaj
5 kreska - za.....
Nie skończyłam bo zza krzaków wyszedł jakiś piesek. Był to szczeniak mastifa tybetańskiego. Zawsze takiegio chciałam. Pies położył się obok mnie i zasnął. Szybko przemyłam rany. I położyłam się obok niego.
POV Nikola
Po tym co usłyszeliśmy od mamy, zamurowało nas. Nagle Karina zaczeła krzyczeć że to jej wina. Po czym wybiegła do pokoju. Chciałam za nią pobiedz, ale mama powiedziała żeby dać jej poskładać myśli.
2 godz później.....
Zaczełam się martwić o przyjaciółkę. Postanowiłam pójść do niej. Na szczęście drzwi były otwarte. Weszłam do pokoju ale tam jej nie było. Pomyślałam sobie że może jest w łazience albo w garderobie. Jednak tam też jej nie było. Dopiero teraz zauważyłam otwarte okno w jej pokoju. Szybko pobiegłam do mamy.
- Karina uciekła! Nie ma jej w domu! - krzyczałam na jednym oddechu.
-To szybko idziemy jej szukać! - krzyknęła a po chwili zamykała dom.
-Wiesz gdzie może być? - spytała się mnie moja mama.
Chwilę myślałam po czym odpowiedziałam:
-Park! - Krzyknęłam i zaczełam biec w jego strone. Gdy już dotarliśmy zauważyliśmy że leży na trawie a obok niej jest pies. Chwila! Ten pies ratuję ją przed kimś! Szybko podbiegliśmy do Kariny. Ja się zajełam moją przyjaciółką. A mama zaczeła gonić tego gościa.
-Niestety nie udało mi się go złapać - powiedziała dysząc - na szczęście ty tam byłeś. - powiedziała do psa. - Dobra ja wezmę Karinę, a ty weźmiesz psa. - powiedziała a ja się zgodziłam.
20 minut później....
Karinę położyliśmy na jej łóżko, a potem zajeliśmy się psem. Po wykonanej czynności poszliśmy spać.