POV Marcus
Właśnie stoimy pod tą fabryką. Policji jeszcze nie ma.
- Ej? Co robimy? - spytał Martinus.
- No jak to co wchodzimy. Zanim policja przyjedzie to będzie po końcu świata i jeden dzień dłużej. - odpowiedziałem i nie czekając na odpowiedź brata weszłem do środka tej ruiny. Było cicho.
Zauważyłem schody na dół. Gestem ręki pokazałem żeby Martinus za mną szedł. Gdy tak schodziliśmy, jeden z schodków się połamał. Na szczęście nikt nie przyszedł. Szliśmy dalej. Na końcu były drzwi. Ostrożnie je otworzyliśmy. To był najgorszy widok jaki widziałem. Karina była cała w siniakach, miała rany po jakich cięciach... Ale moją uwagę przykuła jej ręka. Była owinięta bandażem, który był przesiąknięty świeżą krwią.
- O boże! Nic się nie stało!? Kto ci to zrobił!? Jak się tu znaleźliście?! - pytałem o wszystko.
- Marcus później ci wszystko opowiem, a teraz z tąd uciekamy. - odpowiedziała.
- Ma rację. - powiedział chłopak, którego teraz zauważyłem. Czekaj, czekaj... To ten Julian z którym się przyjaźnił a Karina i Nikola.
- Zrobił wam coś? - spytał Tinus.
- Właśnie nie. Dzięki niemu mogliśmy do was zadzwonić. I gdyby nie on na pewno was tu by nie było. - odezwała się Nikola.
- Julian naprawdę wielkie dzięki. Sorry że wcześniej byłem dla ciebie wredny. Po prostu byłem zazdrosny. - tłumaczył się mój bliźniak.
- Nie no spoko rozumiem cię. Kumple? - spytał nas obu. - Kumple. - odpowiedziałiśmy w tym samym momencie.
- Nie żeby coś, ale ta fabryką może zaraz się zawalić, albo może tu wparować Damian czego chyba nikt z nas by nie chciał. Więc może ruszamy te cztery litery, (nie chodzi mi o dłoń, nogi, usta, brwi - aut.) bo inaczej zginiemy w fabryce czekolady! - poinformowała Karina. Nikt już więcej nic nie mówił. Powoli spadały te wszystkie maszyny. Tak jak mówiła Karina zaraz ten budynek się zawali. Jesteśmy już blisko wyjścia, ale przeszkadza nam......
POV Julian (znowu nowa perspektywa)
Jesteśmy już blisko wyjścia, ale przeszkadza nam Damian. Trzyma w ręku pistolet i kieruję w naszą stronę.
- To kto pierwszy? - spytał się mój były przyjaciel.
- Dziewczyny kochałem was jak siostry, spełniające swoje marzenia, a wy chłopaki macie się nimi zająć. - tylko to zdążyłem powiedzieć, bo usłyszałem huk. Zasłoniłem całą czwórkę moim ciałem. Ogarnęła mnie ciemność. Słyszałem tylko krzyki. Wołanie dziewczyn żebym wstał, ale nie mogłem.
- Do zobaczenia na górze. - tylko to zdołałem powiedzieć i odeszłem z tego świata. (Teraz to ja już sama płaczę😥😭😭 - aut.)
POV Karina (coś szaleje dzisiaj z tym perspektywami)
To nie morze być prawda! Chłopak którego traktowałam jak brata, zginął przez jego własnego przyjaciela. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Bo gdy Damian celował w kolejną osobę, zjawiła się policja. Serio?! A gdzie byli kiedy naprawdę potrzebowaliśmy pomocy? Aktualnie teraz jedziemy do szpitala na badania. Nadal nie mogę się pozbierać po tym co się stało. Chłopaki są obok nas. Cały czas jestem przytulona do Marcusa, a Nikola do Tinusa.
Kilka godzin później.....
Jesteśmy już po badaniach. Na szczęście nic nim nam się nie stało, ale musimy zrezygnować z dalszej trasy. Jutro mamy samolot do Norwegii. Dzisiaj nocujemy u babci naszych chłopaków. Tak się cieszę że wracamy do domu. Tak się stęskniłam za rodzicami i za Anią i Amelą. A co z tym Staśkiem z którym pisałam? Okazało się że pisałam z Damianem. Kupił nowy numer i pisał jako: Staś. Teraz aktualnie leżę z Marcusem w łóżku. (Bez skojarzeń - aut.) Nagle zrobiłam się śpiąca. Po chwili zasnęłam w objęciach mojego chłopaka.••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Kolejny rozdział. Miałam problem jak go sformułować, ale dałam radę. Mam nadzieję że wyszedł. Przepraszam za błędy ortograficzne.