Rozdział 7

6.9K 356 66
                                    

Iza

Głowa mi pulsuje. Obudziło mnie nic innego jak promienie słońca. Yh! Pytanie jak znalazłam się w pokoju? Ledwo udało mi się wstać opierając o ścianę. Podeszłam do szafy i wyjęłam czarne leginsy, czarną bluzkę do pempka z napisem "królowa życia" i na to koszule w kratkę.

Doszłam do łazienki przewracając się dwa razy przy tym. Umyłam się, ubrałam i umalowałam. Otworzyłam drzwi i zrobiło mi się słabo. Przytrzymałam się framugi drzwi. Ledwo stałam o własnych siłach.

-Jak się czujesz?-usłyszałam troskliwy głos Alexa.

Uniosłam głowę i zobaczyłam że siedzi z Izakiem na łóżku.

-Źle-odpowiedziałam krótko.

Dałam rade usiąść na łóżku. Nagle mój brzuch dał o sobie znać. Jestem potwornie głodna.

-Głodna jesteś-stwierdził Alex-chodź musimy się tobą zająć.

-Wy?

-Matis pojechał na konferęcje w sprawie wygnanych niedługo wróci.

Dałam rade wyjść z pokoju bez przeszkód. Nie minęło pięć sekund, a łapałam się ściany by nie upaść.

-Niepotrafisz nawet stawić dwóch kroków bez pomocy-powiedział rozbawiony Izak.
-Pomoc Ci?-odezwał się blondyn.
-Ni...-Nie zdążyłam powiedzieć bo Izak chwycił mnie za ramię i szarpnął do przodu. Postawiłam parę kroków i się przewróciłam. Uderzyłam głową o ziemię. Poczułam krew na twarzy. Super. Widocznie brunet miał mnie dość i kopnął mnie w rzebra. Skuliłam się z bólu. Alex odepchnął przyjaciela.

-Co ty robisz?!-wrzasnął na niego Alex.

-Co ja robię?! Błagam przecież to coś nie ma uczuć i na pewno przeżyła gorsze żeczy to napewno przeżyje i to!

-Pomyślałeś co powie Matis jak ją zobaczy?!

Brunet już się nie odezwał. Ja wciąsz się nie podniosłam, nie mogłam. Nie mam sił.

-Zaczekaj tu z nią, a ja pójdę po apteczke-oznajmił Alex.

-Okey-odpowiedział, a Alex zniknął. Myślałam, że nic więcej dziś się nie stanie, a on mnie pociągnął za rękę żebym wstała. Uśmiechnął się złowrogo co mi się nie podoba. W tempie wampira znaleźliśmy się w lochach. Dosłownie rzucił mną na ścianę i ponownie uderzyłam głową. Upadłam bezwładnie na podłoge.

-Jesteś nikim. Nic nieznaczącym robalem-kończąc to zdanie kopnął mnie w brzuch.

Wziął na ręce i wrzucił do celi zamykając kraty.

-To twoje miejsce-powiedział i zniknął .

Wszystko mnie boli. Jestem cała we krwi. Mojej krwi.

Sześć godzin później

Nikt po mnie nie przyszedł. Przez pierwszą godzinę myślałam, że Alex zabierze mnie stąd, nic bardziej mylnego. Izak ma rację tu moje miejsce. Czuje się coraz gorzej. A więc tak wyglonda mój koniec. Zgine w lochach wampirów. Głowa mi wciąsz krwawi. Wiem że leżę w kałuży krwi, ale nie mogę wstać.

Gdy przymykałam oczy usłyszałam, że ktoś tu wchodzi. Podnoszę wzrok. I co wiedzę? Blondyna który otwiera kraty.

-Mała żyjesz?!-pyta przerażony.

-Nie rozmawiasz z zombie.

-Już się bałem! Wszędzie Cię szukałem!

Chciałam coś powiedzieć, ale on mnie wyprzedził.

-Ci nic nie mów zabiorę Cię stąd-podnosi mnie delikatnie.

W mgnieniu oka znaleźliśmy się w jadalni. Chłopak posadził mnie na krześle i zabrał się za moje rany. Gdy skończył wszedł Izak. Momentalnie moje mięśnie się napieły. Podszedł i się poprostu paczy. Alex najwidoczniej miał dość ciszy.

-Czy ciebie pojebało?! Ona mogła umrzeć! Matis nas skarze na ścięcie! Zobacz jak wygląda!

On się nie odezwał bo wszedł książę.

-Hej i jak dzień min...-Nie dokończył, bo spojrzał na mnie. Natychmiastowo klęczał przy mnie oglondająć głowę.-Co jej się stało?! Powiedz co się stało-te słowa skierował do mnie.

Co ja mam powiedzieć? Prawdę? Przecież on ich ukarze. Izak mnie nie obchodzi, ale Alex... Alex jest inny...

-Prubowałam uciec-skłamałam.

Dla Alexa. Wiem oberwie mi się. Oczy księcia pociemnaiały. Wstał, a jego ręka znalazła się na mojej szyji. Brakuje mi powietrza. Dusze się! Puścił, ale uderzył mnie w twarz. Bolało. Zaczęła lecieć mi krew z nosa. Wykręcił mi rękę. Na pewno skręcił ją. Kolejny raz rzucono mną. Normalnie Zajebiście...

-Strasz!-krzyknoł Matis. Odrazu się pojawili i skłonili-zabrać to ścierwo do lochów!

Zabrali mnie. Ale niestety nie dali mi spokoju. Najpierw musieli mną porzucać, pokopać, pogryźdz... Dopiero po jakiś trzech godzinach znalazłam się w celi. Wyglądam strasznie. Całe ciało pokatowane, ciuchy w strzempach a włosy we krwi. Chce płakać jak nigdy w życiu. Ale nie mogłam pokazać że jestem słaba. Nie rozumiem mówią na mnie najpotężniejsza, najstraszniejsza... A tak na prawdę to jestem słaba. Usunęłam się w kąt, kolana przyciągając do głowy. Nawet nie wiem kiedy zasnełam, ale to teraz było mi potrzebne...

Zakochana Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz