Rozdział 13

5.5K 301 14
                                    

Iza

Mnie chyba solidnie powaliło. Bawiłam się z nim jak jeszcze nigdy w życiu. A jak mnie pocałował... i powiedział, że jestem jego nie chciałam zaprzeczyć. Nie będę się kłamać, zakochałam się w nim. Zakochałam się w księciu wampirów. Ja nie powinnam go kochać! A z resztą moje uczucia są nie ważne. Nawet jeśli... mnie nie da się kochać. Szczerze nie znam tego uczucia. Zawsze traktują mnie jak wroga, pogromce, morderce... Nigdy jak przyjaciela.

Po naszym ostatnim pocałunku powiedział cytuje

-"Musze iść. Pamiętaj należysz do mnie. Masz ograniczyć kontakt z jakimi kolwiek innymi osobami płci przeciwnej".

Ja pierdole. Jutro wieczorem jest bal na który muszę iść. Tsa bal z okazji schwytania mnie. Sprawdzam godzinę i doznaje szoku. Jest 04:23. Kurwa pora spać. Położyłam się i od razu usnełam.

-Malutka wstawaj.

-Matis kuźwa daj spać!

-Nie ma mowy. Jest 11:06!

-Że która?! Łał dość długo spałam.

-Ruszaj się. Śniadanje gotowe. Zjemy z Alexem, Izakiem i Markiem-na słowo Mark wstałam jagby mnie oblano kubłem zimnej wody.

Wybrałam ubrania i wskoczyłam do łazienki. Wyszłam po dwudziestu minutach. Chłopak czekał oparty o ściane trzymając w ręku smycz. Jebany skurwiel!

-Nie chcesz mi tego założyć, prawda?

-Zależy czy będziesz grzeczną dziewczynką-nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z pokoju, a on za mną.

-W którą stronę?-zapytałam.

Złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić. Naszym miejscem do celowym była altana po środku ogrodu. Reszta już na nas czekała.

-Hej-powiedzieli chórem.

Matis się nie odezwał podobnie jak ja. Usiedliśmy. Na śniadanie miałam kanapiki z Nutellą. Chwała tym co pomyśleli! Podczas jedzenia Mark co chwile się na mnie patrzy. Wiem to bo sama się na niego patrzyłam. Gdy nasze spojrzenia sie spotkały posłaliśmy sobie ciepły uśmiech. Matis musiał to zobaczeć bo po chwili londuję na jego kolanach.

-Moja-wymruczał mi do ucha tak, że chłopacy to usłyszeli.

Na mojej twarzy pojawił sie grymas.

-A wal się-odpowiedziałam i zeszłam  z niego.

Na ustach Marka pojawił się uśmiech dumy. No ta w końcu posuchałam się go. Aż dziwne. Matis syknął na mnie ukazując białe, ostre kły. Na mnie nie zrobiło to wrażenia. Za to zielonooki widocznie się wkurzył bo syknął na brata i wziął mnie na kolana. Kurwa co oni z tym mają!? Rodzeństwo paczyło na siebie z chęcią mordu.

-Moja!-warknął chłopak po de mną.

-Jest Moja! Ja ją oznaczyłem!

-To nie ma znaczenia! Sam dobrze wiesz!

-Czemu to nie ma znaczenia?-zapytałam.

-Bo nie ma! Jesteś moja!

-Nie! Moja!

Nagle poczułam się słabo. Spojrzałam na oznaczenie. Leciała z niego krew. Chyba nigdy nie czułam takiego bólu.

-B-Boli-wyszeptałam.

Na moje słowo przestali się kucić.

-Co Ci jest piratko?

-Ozna-Oznaczenie boli.

-Cii... pokaż-spojżał na nie puźniej na inne wampiry.

Podał mnie ostrożnie czarnowłosemu. On natomiast pocałował znamie pół księżyca. Od jego ust krew przestała lecieć. Poczułam się lepiej, ale senniej. Zaczełam przymykać oczy.

-Moja... Prześpij się kochanie. Przed balem Cię obudzę.

Zakochana Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz