Rozdział 26

3.4K 239 6
                                    

Iza

-Żal mi jej.

-Mi też. Książkę chce ją biczwać, aż mu ulegnie.

-Dobra spadamy-słyszę dwa męskie głosy.

Kurwa! Wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Otwieram oczy i próbuje się podnieść, ale zawadza mi w tym ciężki łańcuch przypięty do obroży na mojej szyji. Łańcuch jest tak ciężki, że ponownie się kładę. Moje więzienie jest jak każde inne. Bez okien, wszystko z betonu, kraty, zimno i wilgotno. Powinnam się przyzwyczaić. Leżę już tak dobrą godzinę i nikt się nie pojawił. Może z jednej strony dobrze. Nie wiem co będzie mnie czekać. Ponoć biczowanie, aż ulegnę. Przewidziałam swoją śmierć. Będzie bolesna, taka jak miała być zawsze. Ciekawe jak długo będę się męczyć. Moje przemyślenia przerwał dźwięk królów. Po chwili z ciemności wynużyła się postać jakiegoś nieznanego mi chłopaka. Otwiera kraty mojej celi i podchodzi do mnie by po chwili uwolnić mnie on metalu, ale zostawiając obroże.

-Wstawaj idziemy-mówi i ciągnie mnie za sobą.

Wchodzimy schodami w górę na światło dzienne. Zaprowadził mnie do jadali gdzie czekał na mnie Mark. Był ubrany w czarny garnitur szyty na miarę. Usiadłam naprzeciwko chłopaka, a ten co mnie przyprowadził zniknął.

-Jak się spało?

-Źle. Jak długo spałam?

-Dwa dni. A teraz jedz musisz być głodna.

-Gdzie Matis?

-Nie powinno Cię to interesować.

-Ale interesuje.

-Skończ i jedz.

-Nie.

-Powtórz.

-Mam Ci to przeriterować kurwa?!
N-I-E! Nie!-wrzasnełam.

On podszedł do mnie i założył mi smycz.

-A co ja do chuja pies?!

-Jeśli nie chcesz być posłuszna to wymusze na tobie posłuszeństwo. Ostatnia szansa, będziesz grzeczna?

-Mam się powtarzać?! Prędzej zdechne!-wykrzyczałam mu prosto w twarz.

Nic nie powiedział, odwrócił się i zaczął wychodzić. Zaprowadził mnie do łazienki.

-Ubierz to. Nie będziesz chodzić w tych szmatach.

-Sam jesteś szmatą-mamrocze.

Wyrwałam mu ubrania i wchodzę do toalety. Ubrałam ciuchy, które dostałam od niego czyli bielizne, krótkie czarne spodenki i koszulkę do pępka. Co dziwne nie dostałam żadnych butów. Wyszłam, a ten od razu zaczął mnie ciągnąć na zewnątrz.

-Ej ja nie mam botów!

-Nie będą Ci potrzebne-odpowiada oschłym tonem.

Wsiadamy do czarnej limuzyny, która zaczyna jechać. Jedziemy w ciszy. Usiadłam jak najdalej od chłopaka, któremu to się nie spodobało bo po chwili jest tak blisko mnie, że jestem przygniecona do drzwi pojazdu.

-O co chodzi piradko? Przed areną było wszystko dobrze między nami. Tęsknie za tą dziewczyną, która się ze mną nie kuciła, słuchała się mnie...

-Jednym słowem szukasz uległej dziwki. To idź do burdelu bo ja Cię nienawidzę!

-Nie mów tak! Masz mnie kochać!

-Nienawidzę Cię! Idź to tego swojego plastika, a mnie zostaw w spokóju!

-Jej nie ma już! A ty jesteś moja!

-Nigdy nie będę twoja!

-Zrozumiesz to z czasem po swojemu, albo po mojemu-ta kutnia ciąga by się dalej, ale samochód się zatrzymał.

-Gdzie my jesteśmy?!

-Jesteśmy w mieście wampirów. Tu zrozumiesz, że mnie kochasz. Wychodzimy-nakazuje.

Wychodzę i jestem w szoku. To miejsce jest straszne nawet jak na wampiry. Budynki w pół zawalone, nie ma żadnych roślin. Chyba jesteśmy na jakimś rynku. Najstraszniejsze co tu jest to na środku dwie pionowe belki od których zwisają łańcuchy. Wszędzie jest krew, aż robi się nie dobrze. Książę złapał mnie za łokieć i zaczął kierować się do tych belek. Pod nimi zaczęłam się bać co chcę mi zrobić.

-Nie będzie boleć. Daj mi rączki-prosi, ale nawet palcem nie ruszyłam.

Złapał moją rękę i przykuł ją do jednego z łańcuchów z drugą zrobił to samo.

-Lepiej będzie jak uklękniesz. Stracisz dużo siły-polecił.

-Wal się-wycedziłam.

On z grobową miną wycofał się do tłumu komarów, które mnie obkrąrzyły. Nie wiem co się zaraz wydarzy. Boję się. Tak bardzo chcę żeby Matis tu był. On na pewno by mnie przytulił i uspokoił. Nie mogę wmawiać sobie więcej, że go nienawidzę bo jest odwrotnie. Przez ten czas stał się dla mnie kimś więcej. Tylko on się mną w jakimś stopniu przejął. Teraz jak umrę wiem, że ktoś choć raz o mnie pomyśli. Dla wszystkich innych jestem bezużyteczna. Może mają rację. Przecież taki potwór jak ja nie czuję bólu, smutku, radości i miłości. Nawet jeśli coś poczuje kto by słuchał? Nikogo to nie obchodzi. Ja nikogo nie obchodzę. Jestem tylko przeszkodą, która powinna zdechnąć czternaście lat temu w lesie. Nie mam prawa oddychać, marnuje tlen i nic więcej. Nawet jeśli przeżyję sama się wykończe. Po co to ciągnąć dalej? Moje uczucia, każdy ma w dupie. Nawet to, że jednak potrafię kochać. Tak dokładnie. Ja kocham Matisa. Kocham go całym sercem, ale to nie ma znaczenia. Potwora nie da się kochać, wraka człowieka też nie. Wiec to proste dla mnie nie ma miłości. I już tak niech zostanie. Przynajmniej nie robię sobie nadzieji. Słyszę huk nad moją głową i już wiem, że  to prawda. Chcą mnie biczować.

-Teraz suko pożałujesz, że żyjesz-groźi obcy mi wampir.

-Żałuje czternaście lat-wzdycham.

Niespodziewanie bat przejeżdża po moich gołych plecach. A więc po to miałam się w to ubrać, żeby lepiej mnie się biło. Nie mam zamiaru krzyczeć. Zostawię tą ich satysfakcję na później. Kolejne dwa uderzenia. Jedno za drugim. Na siódmym krzyk wyrwał się z mojego gardła, a tłum zaczął się śmiać. Z każdym następnym uderzeniem bolało mocniej i bardziej byłam ubrudzona krwią. Mojej krwią. Ciuchu mam pobrudzone i poszarpane.

~Matis! Proszę wiem, że mnie słyszysz! Błagam zabierz mnie stąd!-zero odpowiedzi

~Proszę to boli!-nic.

Prosiłam go żeby odezwał się jeszcze przez dwie godziny tyle samo mnie jeszcze bito. Nie odpowiedział. Może on jest taki sam jak Mark... Nie! On nie jest taki! On by nie pozwolił żeby ktoś mnie bił. Chyba... Może dla niego też jestem niczym. Może tylko udawał... Chciał mnie rozkochać, zabawić się. Myślałam, że on mnie nie zostawi. Znów jestem sama. Znów dałam się oszukać, że komuś zależy! Jestem gówno warta! W końcu ostatnie uderzenie zostało wykonane. Nie mam sił ustać. Nie dam rady. Mark podszedł. Nic nie robi, tylko się patrzy.

-Moja.

-Nie... Nie twoja!

-Czyli jutro też tu przyjedziemy. I za każdym razem kiedy powiesz, że nie jesteś moja, a jesteś.

-Czyli do śmieci.

-Ona tak szybko nie nadejdzie skarbie...

______________________________________
OMG! BARDZO DZIĘKUJĘ ZA 4 MIEJSCE O WAMPIRACH! 😘😘😘










16 gwiazdek
+
16 komentarzy
=
Więcej weny
=
Szybciej next
😘🐺🎶🐾

💜

Zakochana Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz