Rozdział 15

5.4K 339 17
                                    

Iza

Matis otworzył wielkie wrota prowadzące do sali balowej. Od razu po wejsciu znaleźliśmy się na "balkonie", a po obu stronach są schody prowadzą w dół. Na dole było mnóstwo wampirów i kilka oznaczonych osób. Staliśmy na tym balkonie, Rodzina królewska przed barierami, a ja z blondynem i brunetem za nimi.

-Witajcie drodzy goście. Jesteśmy tu by świętować schwytanie Najpotężniejszej łowczyni. Już jutro o tej porze znajdzię się ona na arenie!-Wykrzyczał król, a poddani zaczeli wiwatować.

Zacisnełam dłonie w pięści. Jestem wkurwiona. Z czego oni się cieszą!? Rozumiem, że mnie nie lubią, ale błagam aż tak?!

Nie mam ochoty i humoru słuchać jak wampiry gratulują Księciowi zchwytania mnie. Wiec postanowiłam podejść do okna i usiąść na parapecie. Oczywiście nie obyło się bez sprzeciwu czarnowłosego. Gdy już siedziałam zwróciłam uwagę na wystrój wnętrza. Biało-złote ściany, marmurowa podłoga, wszystko było dobrze oświetlone. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam czterech chłopaków,  którzy do mnie podeszli.

-Hej?-W odpowiedzi dostałam: Hej, Siemka, Cześć i Witaj.

-Jestem Seba-Odezwał się białowłosy-To Luck-Fioletowowłosy-Erik-Różowowłosy-A ten tu to Brad-Niebieskowłosy.

-Aha...? Po jaki chuj mi to wiedzieć?

-Po to kochanie, że jak znudzą Ci się książątka żebyś wiedziała gdzie szukać pocieszenia-Odezwał się Luck. Dostaję nerwicy!

-Jebane wampiry.

-Ostra. Będziesz Moja skarbie-stwierdził Brad. Zamorduje!

-Słuchajcie skurwiele. Wypierdalacię z stąd teraz w jednym jebanym kawałku, albo rozdygam wam tak te jebane puste łby, że już więcej nie otworzycie tych obleśnych oczu! A przed tym będziecię żreć swoje odcięte chuje! Rozumiecie?! Pytam czy rozumiecie!?-Wręcz się darłam na całe gardło.

-T-Tak!-powiedzieli i w wampirzym tępie opuścili pomieszczenie.

Dopiero teraz zobaczyłam, że każdy paczy na mnie z przerażoną miną. Miałam dość spojrzeń i skierowałam się w stronę wyjścia. Nikt nawet nie próbował mnie zatrzymać. Gdy byłam w połowie drogi do wyjścia, wleciał jeden ze strażników.
-Wygnani Atakują!-Wkrzyczał a puźniej "coś" odcieło mu głowę.

Wszyscy cofneli się do tyłu za mnie, a ja natomiast zaczęłam sie psychopatycznie śmiać.

-Ciebię to śmieszy?! Atakują nas!

-Chyba zapomnieliście kim jestem. Mianowicie psychopatką-Odwruciłam się do nich z uśmiechem na twarzy.

Nagle ktoś szarpnoł mnie za ramie, odwracając w swoją stronę po czym wbił mi strzykawkę z jakąś substancją. Zrobiłam kosę dzięki czemu upadł. Zawisłam nad nim i wymierzyłam cios w jego głowę. Niestety zdążył zamienić się w chmurę czarnego dymu, a moja ręka udeżyła w marmur, który pęk.

-Kurwa! Przez niego rozdygałam sobie rękę!-wrzasnełam i wyjełam strzykawkę. Po wyjęci Matis kucnął obok mnie i głaskał po głowie.

-Cholera!

-Wiesz co to?-Wskazał na strzykawkę.

-Chyba Suferina.

-Sufe... co?

-Suferina. Podanie to ludzią ma różne skutki.

-Czyli?

-Nie kontrolowanie napady gniewu, chęć mordu, i jakby wyłaczenie mózgu. Poprostu nie jest sie samodzielnym, czy coś.

-Sucham?!-Odskoczył od de mnie zdenerwowany.

~Zabij go! On nas skrzywdzi!-wszasnął ktoś za mną.

Odwruciłam się ale nikogo nie było. Nagle wparowali strażnicy i ustali koło mnie. Obraz mi się zaczął zamazywać, a słyszałam jakby za mgłą. Nie mogłam zdać się na nic tylko na ten cholerny głos w głowię. Ktoś złapał mnie za ramię.

~Wkręć mu rękę!-zaczełam się "go" suchać.

Nie wiem jak dugo robię co mi każe. Czuję się jakbym straciła władzę nad ciałem.

~Bo tak jest!

Jestem potwornie zmęczona wreście zrobiłam to co ja chcę i usiadłam opierając plecy o jakiś kamień. Znów chciał przejąć kontrolę, ale nie pozwole mu. Zaczeła się walka o panowanie, którą wygrywałam. Zaczęłam się trząść. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu. Powoli wszystkie zmysły mi wracają.

-Tu jesteś! Choć do mnie!-Nie mogłam rozpoznać tej osoby.

Wystraszyłam się i kawałek cofnełam.

-Zamknij się, wystraszyłeś ją!-powiedział szeptem, ale i tak usłyszałam-Spokjnie malutka, już dobrze. Nie bój się Piratko. To ja Mark-To on?! Naprawdę? Pomoże mi!

~Zabij-nie suchałam go dalej.

Wyciągnełam ręce w kierunku z którego wydobywał się jego głos. Od razu poczułam jak silne ramiona mnie oplatają. Owinełam nogi w jego pasie, a ręce przeżuciłam przez jego szyje. Delikatnie głaskał mnie po plecach. Czułam, że mnie gdzieś prowadził. Czułam się bezpiecznie. Przy nim wiem, że nic mi się nie stanie. Usłyszałam trzask drzwiami, na ten dźwięk wtuliłam sie mocniej w chłopaka.

-Spokojnie Piratko. Jesteśmy w pokoju. Idziemy spać dobrze?-w odpowiedzi pokiwałam głową tak.

-Widzisz coś-pokiwałam przecząco.

-Dasz radę się rozebrać?-znów pokiwałam na Nie. Nie miałam już sił na nic.

-Mogę to zrobić?-Pokiwałam na tak.

Ściągnął ze mnie sukienkę i założył jakąś zadurzą bluzke. Dobrze, że oszczędził bieliznę. Po chwli ściągnął także obroże. Na ten gest się uśmiechnełam. Podnius mnie żeby położyć na łóżku. Nie mineła sekunda a znalazł się koło mnie. Przytuliłam go i zasnełam czując od niego przyjemne ciepło...

______________________________________
Czytasz? Zostaw gwiazdkę albo kom! :)

Zakochana Łowczyni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz