Od kilku dni chodzę przygnębiona. Mój dołek emocjonalny wrócił, a ja nie umiem się go pozbyć. Wszystko przez to, że jutro mijają dokładnie dwa lata od naszego pierwszego pocałunku w Liverpoolu. Kiedy przypominam sobie to wszystko myślę, jak ja mogłabym być tak głupia. Głupia na samym początku pozwalając tej relacji się rozwinąć i na samym końcu, wtedy byłam najgłupszym człowiekiem na Ziemi. Gdybym mogła wybrać drugi raz nie wyjechałabym. Gdybym mogła wybrać drugi raz nie zakochałabym się w nim. Niestety nie mogę cofnąć czasu. Życie nie ma przycisku replay, a szkoda, bo przydałby się.
Kate i Olivia od samego rana próbują mnie namówić ma babski wieczór: ja, one i Eliza - dziewczyna Kate. Chciały się wybrać do kina na kolejna część "Gwiezdnych Wojen". Co za ironia? Doskonale pamiętam jak o tym czasie dwa lata temu byliśmy na poprzedniej części w Liverpoolu.
Zdecydowałam, że nie chce iść. Oczywiście zapytały dlaczego. Powiedziałam prawdę: mam doła i chce być sama. Przyjęły to do zrozumienia. Przynajmniej taką mam nadzieje.Chodziłam bezczynnie z konta w kont. Szukając jakiegoś zajęcia lub czegoś, co pomogłoby mi chociaż na chwilę przestać myśleć o przeszłości. W końcu to znalazłam. Stało w kocie szafki, w której trzymam słodycze. Wyciągnęłam jeszcze tylko korkociąg. Nie trudziłam się z kieliszkiem. Porostu z butelki lepiej smakuje.
Kilka godzin później
Bradley POV.
Olivia:
Wiem, że jest druga w nocy, ale musisz jechać do Lei
Olivia:
Nie to nie jest żart.
Olivia:
Ona jest pijana. Nie daje rady. Pomóż!
Ja:
Będę za dziesięć minut
W biegu ubrałem spodnie i pierwszą lepszą koszulkę. Nie zakładając nawet kurtki wybiegłem z domu z kluczykami od samochodu w rękach, a potem odjechałem z piskiem opon.
Wbiegłem po schodach zdyszany, bo pech chciał, że winda nie działała i nie czekając, aż ktoś mi otworzy wszedłem do mieszkania. Od razu poczułem zapach alkoholu. Zobaczyłem blondynkę szarpiącą się z Leą.- Ej, Ej spokojnie! - odsunąłem pijaną dziewczynę.
- Bradley zrób coś z nią! Ja nie daje już rady - błagała Olivia.
- Nie dobrze mi - powiedziała brunetka i pobiegła do łazienki.
- Długo tu jesteś? - zapytałem.
- Od jakiejś godziny - odpowiedziała i przetarła twarz wierzchem dłoni. Widać było, że jest zmęczona. - Zaczęła do mnie wydzwaniać najpierw płakała, potem krzyczała, a na końcu groziła, że skoczy z okna....
- Co zrobi?! - krzyknąłem.
- Skoczy z okna - powtórzyła.
- Jedź do domu - poprosiłem. - Poradzę sobie.
- Na pewno? - upewniła się, a ja tylko przytaknąłem. Poszedłem zrobić Lei kawę na wytrzeźwienie i zacząłem szukać aspiryny. Brunetka w końcu wyszła z łazienki i chwiejnym krokiem podeszła do stołu i wzięła do reki butelkę.
- O nie! - wyrwałem jej alkohol. - Tobie już wystarczy - powiedziałem i wylałem wino do zlewu. Lea nie odezwała się ani słowem. Po prostu usiadła przy stole i gapiła się w jeden punkt. - Czemu to zrobiłaś? - zapytałem.
- Chciałam zapomnieć - powiedziała powoli.
- Napij się kawy - podsunąłem jej kubek, a ona wzięła łyka ciepłego napoju. Zobaczyłem w jej brązowych oczach łzy.
- Co za ironia - pokręciła głową. - Chciałam choć na chwilę o Tobie zapomnieć - popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. - A tymczasem siedzisz tutaj ze mną i pijemy kawkę - powiedziała sarkastycznie. - Bez cukru i z mlekiem. Taką jaką lubię najbardziej. Pamiętasz jaką kawę piję. Kazałam ci zapomnieć... - przerwała na chwilę. - I kazałam też sobie zapomnieć. A może to nie w tym jest problem? Może tajemnicą zapomnienia jest wybaczenie? Ty nie wybaczyłeś mi, że wyjechałam, a ja nie wybaczyłam Tobie, że nie przyjechałeś - powiedziała poważnie. - To jest chore. Krążymy w kółku od kłótni do jakiś dziwnych sytuacji tego typu. Nie przestaniemy póki jedno z nas nie wyjdzie z tego koła, nie przerwie go. Jednak to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że żadne z nas tego nie zrobi. Nie dlatego, że mamy za mało odwagi, tylko dlatego, że jesteśmy swoimi sentymentami. Jest nam trudno przyznać się przed sobą, że powinniśmy to zostawić, zakopać, dać temu odejść, umrzeć. Pewnie gadam teraz od rzeczy - złapała się za głowę. - Ale musisz mi wybaczyć. Jestem kompletnie pijana - popatrzyła na mnie mętnym wzrokiem. - Wiesz co jest moim największym marzeniem? - zapytała, a ja pokręciłem głową uważnie się jej przyglądając. - Obudzić się z tego snu... chciałabym żeby to był sen albo żeby to się nigdy nie wydarzyło, żebyśmy się nigdy się nie spotkali. Tak by było lepiej... dla wszystkich - skończyła i wytarła swoje mokre od łez oczy.
- Lea... - zacząłem, ale dziewczyna natychmiast mi przerwała.
- Nie Bradley - powiedziała stanowczo. - Nic nie mów. Nie mów, że to by nie miało sensu, że mnie już nie kochasz i nie mów też, że możemy spróbować jeszcze raz. Tak się nawzajem skrzywdziliśmy. Tak bardzo - powtórzyła. - Nóż wszedł za głęboko, a rana jest nie do zasklepienia. Najbardziej mnie zdziwiła twoja obojętność, kiedy wróciłam. Nie byłam sobą przez kilka miesięcy i nikt tego nie zauważył, ty tego nie zauważyłeś. Może najzwyczajniej w świecie nie chciałeś tego widzieć. Nie wiem. Z resztą - machnęła ręką. - Po co ja do tego wracam. Możesz już iść do domu - oznajmiła. - Obiecuję, że będę już grzeczna.
- Ty nigdy nie byłaś grzeczna - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
- Masz rację, ale nigdy też nie byłam niegrzeczna. Zawsze byłam sobą, a teraz nawet nie wiem kim jestem. Nie pamiętam jak być sobą bez ciebie u boku i to jest w tym wszystkim najgorsze. To mnie niszczy Bradley.
-------------------------------------------------
Hejo :)
Prezenty kupione, choinki ubrane?
Chce już Święta i Święty spokój :')
Kocham i do następnego ♥
ROZDZIAL EDYTOWANY
CZYTASZ
Don't look for me ||•Bradley Simpson•|| ZAKOŃCZONE
FanfictionCZĘŚĆ II Trudno uwierzyć ile może zmienić się w jeden rok, ale zmiany są dobre. W niektórych przypadkach są nawet konieczne. Lea sobie nie radzi. Nie radzi ze wspomnieniami. Chcę jednocześnie zapomnieć i pamiętać. Dziewczyna na swojej liście kontak...