Mam wrażenie jakbym przytyła co najmniej dziesięć kilo. Na szczęście nie mam żadnych planów na Sylwestra i spędzę ten wieczór z Wendy, jej mężem i oczywiście Tobym. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie. Otworzyłam drzwi i zrobiłam zdziwioną minę.
- Czego chcesz? - zapytałam obojętnie.
- Jak zawsze miła - odpowiedział Bradley. - Jedziesz ze mną do Birmingham - oznajmił, a ja parsknęłam śmiechem.
- Widzę, że humor nigdy cię nie opuszcza Simpson... - chłopak wszedł do środka bez mojego pozwolenia i stanął bardzo blisko mnie. Zdecydowanie za blisko.
- Proszę - powiedział cicho. Chyba chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Przewróciłam oczami i sprawdziłam kto stoi po drugiej stronie.
- Andy? - wytrzeszczyłam oczy, a brunet od razu mnie przytulił. Nie odwzajemniłam uścisku. - A ty czego chcesz? - zapytałam.
- Chyba masz zły humor - zauważył i spojrzał za moje plecy. - A no tak... Wszytko jasne - powiedział patrząc na Simpsona. - Chciałem cię zaprosić na...
- Nie - przerwałam mu. - Nie pójdę na żadną imprezę z tobą - wskazałam na Biersack'a. - Ani nie pojadę z tobą do Birmingham - zwróciłam się w kierunku Brada. - Dajcie mi wszyscy święty spokój! - wyrzuciłam ręce w powietrze. - Ty - dotknęłam palcem ramienia Andy'ego. - Pojawiasz się raz na ruski rok i myślisz, że będę na każde twoje skinięcie? - Black prychnął pod nosem i wyszedł trzaskając drzwiami. - Idź do diabła Biersack - mruknęłam pod nosem.
- Nigdy gościa nie lubiłem - wtrącił Simpson, a ja popatrzyłam na niego rozbawiona. - Pojedziesz ze mną? - zapytał ponownie.
- Nie Brad - pokręciłam głową.
- Moja babcia by się ucieszyła - próbował mnie przekonać. Stałam bez ruchu i gapiłam się w jego twarz. - Dobra jak chcesz - machnął ręką obrażony.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? - zapytałam zirytowana. - Że rzucę wszystko i pojadę z tobą do Birmingham, jak kiedyś? Kiedyś już było i się nie powtórzy... Nie jesteśmy w takich samych stosunkach jak dawniej...
- No właśnie nie jesteśmy, a ja próbuję to naprawić, ale jak widać ty nie chcesz! - wykrzyczał mi prosto w twarz. Przymknęłam oczy i próbowałam się uspokoić, jednak to nic nie dało. Zrobiło mi się słabo. - Lea wszystko w porządku? -zapytał z troską w głosie. Usiadłam na kanapie i głęboko oddychałam.
- Tak, tak - złapałam się za głowę.
- Jesteś chora? - zapytał. Spojrzałam na niego pytająco. - Ostatnio kiepsko wyglądasz... Jesteś strasznie blada i słaba...
- Mam anemię - powiedziałam wprost. Chłopak popatrzył na mnie przestraszony. - Bradley - westchnęłam. - Nie panikuj ja nie umieram - zaśmiałam się z jego miny. - Po prostu mam za mało żelaza we krwi. Ostatnio mało jadłam i dużo się stresowałam - wyjaśniłam. - Ale nie martw się to nic poważnego - zapewniłam go. - Będę o siebie dbać, zdrowo się odżywiać i będzie okay - brunet wykonał niespodziewany ruch. Bardzo mocno mnie przytulił. Westchnęłam ciężko i również go objęłam. Chciałam się do niego odsunąć, ale on przytrzymał mnie jeszcze silniej.
- Proszę nie uciekaj Lea - szepnął. Przygryzłam dolną wargę i nadal go tuliłam. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. - Proszę - powtórzył cicho.
- Brad - zaczęłam. - Nigdzie się nie wybieram - odpowiedziałam i dopiero za kilka sekund zrozumiałam co miał na myśli mówiąc "nie uciekaj". Odsunęłam się delikatnie od Brada, a on spuścił wzrok. Trzęsącą się dłonią dotknęłam jego policzka. Chłopak spojrzał na mnie, ale nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. - Nigdy więcej nie wyjadę bez uprzedzenia. Obiecuję - powiedziałam powoli. - Wiesz dlaczego to zrobiłam? - zapytałam, a on pokręcił przecząco głową. Skanował moja twarz patrząc to w moje oczy, to na usta. - Chciałam uniknąć tych wszystkich ciosów wiążących się z rozłąką i nie dosyć, że nie udało mi się to, to do tego straciłam miłość swojego życia - moje serce waliło w piersi. Miałam wrażenie, że zaraz z niej wyskoczy.
- Pocałuj mnie - poprosił. Przymknęłam oczy. W głowie miałam mętlik.
- Nie - odpowiedziałam po chwili. - Nie teraz, nie dzisiaj, być może kiedyś. Przez ten rok obydwoje się zmieniliśmy Bradley. Jesteśmy innymi ludźmi. Nie znamy siebie tak dobrze, jak dawniej. My kochamy wspomnienia o sobie i nimi żyjemy. Założę się, że jeśli pojechałabym z Tobą do Birmingham byłoby jeszcze gorzej. Oboje myślelibyśmy o tamtym wyjeździe, a tak naprawdę nie jesteśmy tacy jak wtedy.
- Czemu musisz zawsze tak wszystko tak bardzo analizować? - zapytał lekko zdenerwowany, a ja tylko wzruszyłam ramionami. - Twoje rozmyślanie co było i co będzie psują teraźniejszość i ciebie - powiedział poważnie. - Chce dawaną Leę - westchnął i oparł swoje czoło o moje. Patrzyłam na jego zamknięte powieki. - Chce żebyś mnie wyzywała, przedrzeźniała i była lekko agresywna jak kiedyś. Chciałbym móc widzieć cię uśmiechniętą, kiedy jesz tonę słodyczy i pizzy. Chcę pisać z Tobą piosenki: te wesołe i mniej wesołe. Tylko pytanie czy ty tego chcesz? - popatrzył na mnie z ciekawością i nadzieją w oczach. Odchyliłam głowę do tyłu i wzięłam głęboki oddech. Chwyciłam jego naszyjnik i odpięłam go. Brunet przyglądał się mi niezrozumiale. Z łańcuszka ściągnęłam pierścionek, a potem założyłam na palec. Oddałam mu naszyjnik i lekko się uśmiechnęłam. Brad jakby odetchnął z ulgą i pocałował mnie czule w czoło.
Cicho zaśpiewałam:
I'm asking you to wait
So darling if you stay here
I promise I can change
And every conversation always ends the same
Darling if you stay here
I can find a way
But only if you stay *(Proszę byś poczekał
Więc kochanie jeśli zostaniesz
Obiecuje że mogę się zmienić
I każda rozmowa zawsze kończy się tak samo
Kochanie jeśli tutaj zostaniesz
Mogę znaleźć sposób
Ale tylko jeśli zostaniesz)* The Vamps - Stay
Hej, hej wszystkim misiom moim :)
Jak Święta i plany na Sylwestra?
I najważniejsze pytanie jak Wam się podoba rozdział?
Chcecie żeby Lea i Bradley znowu byli razem????
Kocham Was mocno♥
EDYTOWANY
CZYTASZ
Don't look for me ||•Bradley Simpson•|| ZAKOŃCZONE
FanficCZĘŚĆ II Trudno uwierzyć ile może zmienić się w jeden rok, ale zmiany są dobre. W niektórych przypadkach są nawet konieczne. Lea sobie nie radzi. Nie radzi ze wspomnieniami. Chcę jednocześnie zapomnieć i pamiętać. Dziewczyna na swojej liście kontak...