Rozdział 17.

651 70 15
                                    

                                                                         Jimin

Biegłem szybko, aż rozbolały mnie nogi. W płucach czułem lekkie pieczenie, lecz nie zwracałem na to uwagi. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu i zastanowić się nad tym co się właśnie stało. Moje myśli pędziły jak szalone. Nie mogłem zrozumieć co takiego Jungkook mi powiedział. Czyżby sugerował, że się we mnie zadurzył? To było przecież niemożliwe, niedorzeczne. Jak w ogóle mógł pomyśleć o czymś takim? Odpędziłem natrętne myśli i przyspieszyłem. 

Gwałtownie otworzyłem drzwi i wpadłem do środka. Całe szczęście, że byłem sam. Nie chciałem, aby babcia i dziadek pytali mnie co się stało. Zrzuciłem ubrania i buty, a plecak rzuciłem na podłogę. Nagle poczułem jak robi mi się niedobrze. Pospieszyłem do łazienki i otworzyłem ubikację. Mój żołądek skurczył się, a  ja zwymiotowałem. Zakręciło mi się w głowie, a do oczu napłynęły łzy. Dlaczego akurat teraz? To nie był dobry moment. Oparłem się o podłogę i zwróciłem zawartość żołądka prosto do muszli. Zacząłem kaszleć i przez chwilę niczego nie mogłem dostrzec. Mój brzuch okropnie bolał, a gdy wytarłem usta chusteczką, z przerażeniem zauważyłem krew. Boże, wymiotowałem krwią. To był najgorszy atak jaki miałem podczas całej swojej choroby. Łzy spływały po moich policzkach, a ja osunąłem się na ścianę. Łapałem oddech i próbowałem się uspokoić. Szok jaki przeżyłem spowodował u mnie gwałtowny nawrót choroby. Potrzebowałem tabletek. Podniosłem się osłabiony, ale dałem radę dotrzeć do drzwi. Skierowałem się do kuchni, a gdy stanąłem w pomieszczeniu najpierw sięgnąłem po szklankę. Napełniłem ją zimną wodą i wypiłem do połowy. 

Głośny huk drzwi wejściowych sprawił, że prawie podskoczyłem. No, tak. Nie zamknąłem przecież drzwi na klucz. Z rosnącym strachem w sercu odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z Jungkookiem. Chłopak był zdyszany, jak po długim biegu. Przez chwilę żadne z nas się nie ruszało, a potem Kook zauważył co się stało i próbował do mnie podejść.

- Nie zbliżaj się.- wyszeptałem. Patrzyłem na każdy jego ruch, jakby był niebezpieczny.

- Czy ty...miałeś atak?- spytał ze strachem.

Moje przerażenie rosło. Skąd o tym wiedział? Czyżbym się zdradził przez przypadek?

- Jak ty...?- zacząłem, ale pokręcił głową i pomimo moich protestów, zbliżył się do mnie o krok.

- To teraz nieistotne.- powiedział i dotknął mojego ramienia.- Ty jesteś w tej chwili najważniejszy.- dodał i rozejrzał się.- Gdzie to jest? Lekarstwa?

Wskazałem na szafkę kuchenną, a Jungkook otworzył ją i poszukał lekarstw. Nadal zachodziłem w głowę jakim cudem się dowiedział, ale teraz ukrywanie czegokolwiek było bez sensu.

- Ile? - zapytał i wyciągnął opakowanie. Powiedziałem mu, a chłopak podał mi białe tabletki. Zauważył szklankę z wodą więc po namyśle  kazał mi to wypić. Nie protestowałem, bo wiedziałem, że to mi pomoże. Odstawiłem pustką szklankę na blat, a potem westchnąłem. Ból trochę mijał, ale mimo to nadal czułem się bardzo źle. Moja głowa zaczęła niebezpiecznie pulsować, a ja już wiedziałem, że dziś nie zasnę.

- Jiminie...może porozmawiamy?- poprosił Jungkook. - Chciałbym ci to wyjaśnić.

Odsunąłem się i nic nie mówiąc, ruszyłem do swojego pokoju. Zaskoczony chłopak złapał mnie za rękę, ale wyszarpnąłem się i pobiegłem na górę. Wszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Nie tak miały wyglądać moje ostatnie dni życia. Dlaczego prawda o mojej chorobie musiała wyjść na światło dzienne? 

Jungkook wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Popatrzyłem na niego, ale nic nie powiedział. Stał przez chwilę niepewny, ale potem nagle zbliżył się do mnie.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz