Rozdział 26.

628 74 12
                                    

                                                                                     Jungkook

Jimin obraził się na mnie na kilka dni, a gdy próbowałem mu wyjaśnić na czym polega różnica pomiędzy pocałunkiem, a buziakiem oznajmił, że nie chce mnie słuchać. Przecież nawet niczego nie poczuł więc o co się tak złościł? Zaledwie go musnąłem, ale to do niego nie docierało. Uparł się, że jestem niebezpieczny i skutecznie omijał mnie wzrokiem. W mojej głowie zaświtał nowy plan i tym razem byłem pewien, że mi się uda i w końcu dostanę co czego chcę, czyli Jimina. Co prawda pewnie znowu się na mnie rozgniewa, ale podejdę go podstępem i nawet się nie zorientuje, że to była pułapka. Ale na razie musiałem jakoś go udobruchać więc trzymałem dystans i udawałem, że nic się nie stało.

Dopiero po trzech dniach chłopak przestał się gniewać i znowu był taki jak wcześniej. Musiałem był ostrożny, aby znowu nie zaczął czegoś podejrzewać.  Po szkole jak zwykle poszedł do świątyni więc poczekałem na niego przy wejściu i zacząłem rozmyślać. Minął niecały tydzień odkąd jego dziadkowie udali się w podróż więc musiałem wykorzystać ten czas, który mi pozostał i spędzić jak najwięcej czasu z Jiminem. Wspólne chwile zbliżą nas do siebie, a przynajmniej miałem nadzieję, że chłopak da mi szansę i w końcu zrozumie, że moje uczucia są szczere. Jak na razie był strasznie uparty, ale znał mój charakter więc na pewno doskonale wiedział, że się nie poddam. To nie leżało w mojej naturze. Jimin w końcu się pojawił z lekkim uśmiechem i zaczęliśmy iść do domu. 

Pogoda utrzymywała się jak dotąd i ciągle sypał śnieg. Zastanawiałem się jak zacząć rozmowę, ale gdy popatrzyłem na niego wydawał się pogrążony w myślach więc postanowiłem dać mu spokój. Jednak dziś wieczorem...

Dotarliśmy spokojnie, a gdy chłopak powiedział, że idzie przygotować obiad, ja pobiegłem na górę i przebrałem się w coś luźniejszego. Wyciągnąłem z szafy gruby sweter, bo w szkole zauważyłem, że Jimin lekko drży z zimna. Potem udałem się na dół i skierowałem prosto do kuchni.

- Hej, załóż to, Jiminnie.- powiedziałem i podałem mu sweter.

Chłopak popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Moje serce zabiło szybciej, ale niczego nie dałem po sobie poznać. Jimin włożył sweter i zaczął nakładać obiad. Ja wyciągnąłem szklanki i nalałem gorącej herbaty. Rozejrzałem się po kuchni i zauważyłem Bandi. Nic nie mówiąc podniosłem jej miskę i nasypałem karmy, a potem wlałem ciepłego mleka. Kotka zamruczała i otarła się o moją nogę w ramach podziękowania. Ja z Jiminem zaczęliśmy jeść w ciszy, która była przerywana jedynie odgłosem sztućców. Potem posprzątaliśmy, a chłopak zażył swoje leki.

- Wszystko w porządku? - zapytałem, patrząc na niego.

- Tak, nie martw się.- uśmiechnął się do mnie i odstawił szklankę na blat. Potem westchnął cicho.

- To co teraz robimy? - zapytałem uśmiechnięty i oparłem się o ścianę. Chciałem z nim zrobić tyle rzeczy, zwłaszcza..nie, musiałem przestać o tym myśleć, ale mój wzrok automatycznie kierował się w stronę jego ust. Nic nie mogłem na to poradzić.

- Myślę, że najwyższa pora się pouczyć.- oznajmił, a ja spochmurniałem.- Nie patrz tak, Kookie. Zadanie samo się nie zrobi.

- Ale potem zrobimy coś innego, dobrze? - zapytałem, a on przyjrzał mi się zamyślony.

- Hmm...a co chcesz robić? - zapytał po chwili, a w mojej wyobraźni pojawił się żywy obraz nas tulących się do siebie. Ale tego nie mogłem mu powiedzieć, bo chyba nie wyszedłbym stąd żywy.

- Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę.- uśmiechnąłem się szeroko, a on przyjrzał mi się bardzo dokładnie. Z trudem panowałem nad śmiechem, ale w końcu Jimin odwrócił się i poszedł do pokoju, a ja pogłaskałem jeszcze Bandi i ruszyłem za nim.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz