Rozdział 22.

613 71 10
                                    

                                                                     Jungkook

Bliskość Jimina robiła ze mną coś dziwnego. Wiedziałem, że muszę działać szybko, ale ostrożnie, aby go nie spłoszyć. Na moją prośbę o pocałunek, chłopak miał w oczach jakiś strach i niepewność. Zauważyłem, że kompletnie wytrąciłem go z równowagi prosząc o coś takiego. Jimin zmrużył oczy i próbował ponownie mi uciec, ale trzymałem go mocno. Tak się składało, że byłem silniejszy niż on więc nie miał ze mną żadnych szans. Chłopak popatrzył na mnie prawie błagalnie, a ja poczułem jakieś drgnięcie. Może byłem zbyt surowy? Ale z drugiej strony to była okazja i moja szansa. Uśmiechnąłem się.

- Zgadzasz się, Jiminnie? - spytałem słodko.

Jimin westchnął z rezygnacją.

- Nie.- rzucił ponuro i zaczął mnie odpychać od siebie. Tylko się uśmiechnąłem. To było rozbrajające gdy próbował walczyć ze mną w ten sposób.

- Jesteś taki uroczy.- powiedziałem, na co tylko prychnął.

- Nie zaczynaj, Kookie.- mruknął z grobową miną. Przestał mnie uderzać i tylko na mnie patrzył.- Jak długo zamierzasz tak siedzieć, co?- spytał.

Wzruszyłem tylko ramionami. Jeśli o to chodzi to nawet cały dzień. Ale nie chciałem zbyt przesadzać, bo zacznie mnie unikać albo co gorsze spełni swoją groźbę i się mnie pozbędzie.

- Zadowolę się pocałunkiem w policzek, co ty na to? - zaproponowałem.

Jimin wahał się, a potem zapytał:

- Ale potem mnie puścisz?

Skinąłem głową i uśmiechnąłem się. Mówiłem szczerze i miałem nadzieję, że on to zauważy.

- Okej.- mruknął tylko. Zacisnął usta. Wyglądał zupełnie jakby czekał na coś strasznego, a ja tylko chciałem okazać mu trochę uczuć. Przyciągnąłem go bliżej siebie i delikatnie musnąłem w policzek, a chłopak nie czekając dłużej, zeskoczył ze mnie i wyszedł z kuchni. Kompletnie nie miałem pojęcia co poczuł gdy go dotknąłem. Bo jeśli o mnie chodzi, to czułem szczęście i szybsze bicie serca. Jego zapach i bliskość sprawiały, że chciałem więcej, ale nie mogłem robić tego wbrew jego woli. Liczyłem się z jego zdaniem, dlatego wolałem poczekać. Nasza przyjaźń była dla mnie zbyt cenna, aby stracić ją w taki sposób. Obejrzałem się za siebie, lecz nigdzie go nie widziałem. Dokąd poszedł?

Wypiłem swoją herbatę i ruszyłem na górę, aby się rozpakować. Jimina nie było w pokoju więc pewnie poszedł do łazienki. Wyciągnąłem swoje ubrania i ułożyłem je na wolną półkę. Inne rzeczy musiały być w walizce. Nie było tego dużo, a w razie potrzeby mogłem po prostu wrócić do domu po resztę. Usiadłem na łóżku i zamyśliłem się. Zanim tu przyszedłem w głowie układałem plan działania. Postanowiłem być po prostu sobą i sprawić, że zacznie za mną tęsknić. Musiałem mu pokazać, że jestem dla niego ważny bardziej niż przypuszcza. Najlepszym sposobem był strach, że może mu mnie zabraknąć i tak też planowałem zrobić. Jeszcze nie teraz, ale któregoś dnia zauważy moje zniknięcie i zobaczymy co zrobi. Na razie muszę działać inaczej. Ta prośba była doskonała, aby przekonać się o sile jego uczuć do mnie. Nie wierzyłem mu gdy mówił, że jestem dla niego obojętny. Niemożliwe. Musiał coś czuć, ale po prostu nie był tego świadomy. A może to przez chorobę blokował emocje względem mnie? To było bardzo prawdopodobne.

Jimin wrócił kilka minut później, a gdy na niego spojrzałem wyglądało na to, że zapomniał o tym zdarzeniu z kuchni. Albo tak dobrze udawał, nie potrafiłem tego stwierdzić.

- Gdzie będę spać? - spytałem i poklepałem miejsce na łóżku.- Tutaj?

Chłopak uśmiechnął się szeroko i wskazał na podłogę. Natomiast mi wcale nie było do śmiechu.

- Hej, nie bądź taki okrutny, Jiminnie.- mruknąłem.- Zmieścimy się razem.

Jimin pokręcił głową.

- Trzymaj się z daleka ode mnie, jasne?- rzucił i popatrzył na mnie groźnie.

Wstałem z łóżka i powiedziałem:

- Na podłodze jest zimno, będę chory.

Chłopak tylko wzruszył ramionami i usiadł na swoim łóżku. Odwróciłem się do niego i skrzyżowałem ramiona.

- W takim razie przygotuję ci pokój dziadków.- zaproponował z uśmiechem. Och, nie dam się tak łatwo. To nie w moim stylu.

- Ale ja boję się spać sam.- wyszeptałem, na co tylko się roześmiał. Dawno tego nie słyszałem więc tylko stałem patrząc na niego oniemiały. 

- Akurat. U siebie w domu też śpisz sam, prawda?- zapytał.- Przyznaj po prostu, że znowu chcesz mnie dręczyć.

- Nieprawda.- mruknąłem i usiadłem na podłodze, aby się przekonać, czy dam radę tu spać.- Zimno.- prawie zadrżałem na myśl, że przyjdzie mi tu leżeć.

Jimin nic nie powiedział tylko lustrował mnie wzrokiem. Pewnie zastanawiał się czy nie kłamię. Jak przyjemnie by było przytulać się do niego w nocy zamiast do podłogi. Ale on chyba o tym w ogóle nie pomyślał. 

- Dasz radę.- stwierdził tylko, a ja posłałem mu zimne spojrzenie.

Do wieczora było jeszcze trochę czasu, ale chłopak uznał, że powinien się pouczyć. Co z tego, że jutro był weekend? Na taki argument w ogóle nie zareagował. Nie pozostało mi nic innego jak pójść na dół i pobawić się z Bandi. Kotka leżała na kanapie w salonie. Gdy mnie zauważyła, zamruczała cicho i wygięła grzbiet do głaskania. Z chęcią się jej wyżalę, pomyślałem i posadziłem ją na kolanach, a potem wtuliłem twarz w jej grube futro.

- Wiesz, kochana..- zacząłem cicho, a kotka patrzyła na mnie dużymi oczami.- Jimin jest taki niedostępny, a ja nie wiem co robić...to takie trudne każdego dnia się starać wiedząc, że i tak nie otrzymasz żadnej odpowiedzi.- umilkłem na chwilę i pogłaskałem ją po grzbiecie. Bandi ocierała się o moją rękę, a ja patrzyłem przed siebie. - Bardzo mi na nim zależy...nawet nie wiesz jaki jestem bezradny gdy mnie tak odpycha od siebie..- mój głos niósł się po salonie, a kotka słuchała uważnie. Jej bystre oczy sprawiły, że się uśmiechnąłem. Posadziłem ją na kanapie i wstałem. Gdy się odwróciłem zauważyłem Jimina stojącego na schodach. Nie byłem pewien ile słyszał z mojej rozmowy z Bandi, ale postanowiłem udawać, że wszystko jest dobrze.

- Już skończyłeś? - spytałem.

Jimin skinął głową. Nadal się nie odzywał, a ja zastanawiałem się o czym teraz myśli. Czyżby moje słowa jakoś go poruszyły?

- Jesteś głodny? - zapytał i ruszył w stronę kuchni.

- Nie bardzo.- mruknąłem i patrzyłem jak wyciąga talerz, a potem kładzie na nim kawałek pizzy. Włożył to do mikrofalówki i odwrócił się do mnie.

- Co powie na to twoja babcia? - spytałem i uniosłem brwi.

- Nie ma jej tutaj.- zauważył przytomnie, a ja wywróciłem oczami.

- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Mówiłeś, że zdrowo się odżywiasz, ale jakoś mi na to nie wygląda.- stwierdziłem.

Jimin westchnął i przeczesał włosy.

- To wyjątek. Tylko dziś.

- Dlaczego akurat teraz? - zapytałem i już miałem zamiar zbliżyć się do niego, ale jego słowa mnie powstrzymały.

- Słyszałem co mówiłeś, ok? - mruknął.- Nie jestem w nastroju, Jungkook.

Poczułem jak coś ściska mnie w gardle. Czyli słyszał moje żale. Wcale nie miałem zamiaru sprawić, że poczuje się winny, ale chyba tak się stało. Nie mogłem dłużej na niego patrzeć, bo działo się ze mną coś dziwnego. Biegiem dotarłem do łazienki i zatrzasnąłem drzwi, a potem wybuchnąłem płaczem.

*****************************************************************************

Hmmm....nie wiem jak skomentować więc tego nie zrobię. Zostawiam to wam;)



Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz