Rozdział 20.

602 72 23
                                    

                                    ~~ dedykuję ten rozdział muugsyy ;)~~

***************************************************************************

                                                               Jungkook

Patrzyłem na Jimina już od kilku minut i czekałem, aż mój przyjaciel w końcu się odezwie. Chłopak przemierzał pokój tam i z powrotem, a ja niecierpliwiłem się coraz bardziej. W końcu Jimin usiadł obok mnie na łóżku i popatrzył mi prosto w oczy. Wziąłem oddech, a moje ciało całe się napięło. Jego pierwsze słowa wcale nie napawały optymizmem.

- Musisz wiedzieć, że moja choroba jest nieuleczalna.- powiedział spokojnie, nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. - Odziedziczyłem ją po ojcu.

Otworzyłem szerzej oczy. Byłem zdumiony tym co mówił, ale nie przerywałem. Chciałem, aby powiedział mi wszystko co ważne.

- Co prawda nigdy go nie poznałem, ale lekarz powiedział, że to sprawa genów i mama nie mogła mi tego przekazać, lecz ojciec.- Jimin zamyślił się, a potem kontynuował: - Nie wiem, czy nazwa powie ci cokolwiek, ale cierpię na ostrą porfirię przerywaną.

Popatrzył na mnie, lecz pierwszy raz o tym słyszałem.

- To rzadka choroba genetyczna spowodowana zaburzeniami biosyntezy hemu. Ten czerwony barwnik znajduje się między innymi w hemoglobinie, rozumiesz trochę?

Skinąłem głową. Na razie nadążałem.

- Wykryto u mnie chorobę niecałe pół roku temu.- ciągnął dalej spokojnie.- Trudno ją wykryć, bo czasami się nie objawia atakami. Ale jakiś czas temu zauważyłem u siebie poparzenie skóry, a przecież nie opalałem się. Nawet niewielka ilość światła może być groźna w moim wypadku, Kookie.

Tak, pamiętałem jak zareagował na światło. Kulił się z bólu i zasłaniał twarz. Wtedy bałem się o niego, bo nie miałem pojęcia, czemu tak się dzieje. Teraz rozumiałem wszystko.

- Bóle brzucha i głowy to normalne, a czasem pojawiają się mdłości i wymioty.- spojrzał na mnie poważnie.- Gdy mi powiedziałeś, co do mnie czujesz ja...miałem wtedy najsilniejszy atak i wymiotowałem krwią.

Spojrzałem na niego przerażony. Och, gdybym tylko wiedział, że doprowadzę go do takiego stanu milczałbym jak głaz. Mogłem być zagrożeniem dla jego życia.

- Przepraszam, Jiminnie.- szepnąłem.

- Już wszystko w porządku.- uśmiechnął się lekko i kontynuował: - Często trudno mi złapać oddech i drżą mi ręce, ale przyzwyczaiłem się. Dodatkowo pojawia się bezsenność, depresja, niepokój i halucynacje słuchowe oraz wzrokowe. W skrajnych przypadkach występują próby samobójcze.- dokończył cichym głosem.

Dość dużo tego było. Dotknąłem jego ręki i uścisnąłem na znak wsparcia. To co on przechodził bardzo mnie zasmuciło. Pragnąłem mu pomóc, ale nie znałem na to sposobu.

- Nie wszystkie objawy u mnie występują, Kookie.- dodał Jimin, a ja  uśmiechnąłem się blado. Nadal miałem wrażenie, że jest mu bardzo trudno.- Nie mam depresji, co jest pocieszające w tej sytuacji. Panuję też nad swoim ciałem więc resztę objawów jakoś znoszę. Biorę leki i chodzę do lekarza. Dobrze się odżywiam i dbam o siebie.- mówił, a ja powoli starałem się jakoś objąć go ramieniem. Chciałem dodać mu sił, chociaż w tak prosty sposób. Może nie zmienię niczego, ale będzie miał świadomość, że się martwię i troszczę o niego.

- Tak bardzo mi przykro.- szepnąłem, a on na mnie popatrzył. Jego oczy były smutne, lecz uśmiechał się do mnie w ten swój ciepły sposób.

- Posłuchaj, daję radę z tym żyć. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, wiesz?

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz