Rozdział 18.

669 66 8
                                    

                                                                          Jungkook

Już od kilku dni próbowałem przekonać Jimina do tego, aby zmienił zdanie i dał mi szansę. Początkowo chłopak był surowy, nawet nie zwracał na mnie uwagi, lecz ostatnio zaczął być łagodniejszy. Nie ignorował mnie kompletnie i słuchał tego, co miałem mu do powiedzenia. Niestety trzymał mnie na dystans, a ja nie mogłem tego znieść. Uwielbiałem go przytulać, a teraz nawet tego mi zabronił. Chciałem się na niego pogniewać, ale nie wyszło mi i pod koniec dnia było jak zawsze. Wracaliśmy razem, lecz Jimin nie zapraszał mnie do siebie. Przykro mi było na myśl, że stracił do mnie zaufanie. Na dodatek był chory, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Dlatego przestałem go pytać, bo to by niczego nie zmieniło. Ale nie żałowałem, że mu wszystko powiedziałem. Nie mógłbym dłużej ukrywać tego i mówić mu, że wszystko jest w porządku. 

Kolejne dni były takie same, a ja uświadomiłem sobie, że jeśli teraz czegoś nie zrobię to go stracę bezpowrotnie. Dlatego postanowiłem działać.

Ubrałem się w nowe ubrania z nadzieją, że Jimin zauważy jak bardzo mi zależy. Chciałem ładnie wyglądać z myślą o nim. Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem na lekcje. Dziś dzień był pochmurny, ale miałem kolejną szansę, aby udowodnić mu, że jestem poważny i biorę odpowiedzialność za swoje słowa. Gdy dotarłem na miejsce jak zawsze Jimin czekał przy budynku. Zauważył mnie i pomachał. Już się nie uśmiechał tak jak zawsze, co mnie bolało. Pewnie mój widok nie był dla niego tak ważny jak on dla mnie. Nie przejmowałem się tym, lecz w sercu czułem lekki smutek.

- Chodźmy już. - powiedział do mnie, nawet się nie witając.

Zatrzymałem się. Jimin nie odwrócił się i wszedł do budynku. Patrzyłem na jego plecy, a chwilę potem ruszyłem do środka. Co miałem robić, gdy mnie tak traktował? Byłem bezsilny wobec jego uporu. Naprawdę wolałbym się z nim pokłócić. Dlaczego nie potrafił mnie uderzyć albo wyładować na mnie swojego gniewu? Dlaczego zawsze był taki łagodny i miły nawet, jeśli coś mu nie pasowało? Nie mogłem tego zrozumieć.

Na lekcjach było strasznie. Jimin nawet na mnie nie spojrzał. Ani razu. Siedział obok mnie, ale miałem wrażenie jakby był gdzieś daleko. Nie mogłem nawiązać z nim kontaktu. Ból, który mnie ogarnął był bolesny, ale jakoś dawałem radę. Potrzebowałem spędzić z nim więcej czasu, sam na sam. Wtedy nie mógłby mnie tak ignorować. 

Na przerwie chwyciłem go za ramię i pociągnąłem w stronę sali gimnastycznej. O tej porze nikogo tam nie było więc mogliśmy spokojnie porozmawiać. Jimin był zaskoczony, ale nie protestował. Otworzyłem drzwi i wepchnąłem go do środka.

- Co się dzieje? - zapytał i odwrócił się do mnie.

- Dobrze wiesz.- mruknąłem cicho. Byłem na niego zły, że wszystko mi utrudniał.- Jiminie, nie ignoruj mnie.

- Wcale tego nie robię.- odparł ze spokojem.

- Akurat.- prychnąłem i zbliżyłem się do niego. Byłem zaledwie parę metrów od niego, gdy cofnął się do tyłu.- Uciekasz przede mną? - zapytałem, zdziwiony.

Jimin pokręcił głową, lecz w jego oczach dostrzegłem niepewność. Czyli jednak się mnie bał. Nie to było moim celem. Nie chciałem, żeby traktował mnie jak wroga, kogoś obcego.

- Przecież nic ci nie zrobię, Jiminnie.- powiedziałem zrozpaczony. Popatrzył na mnie, a potem westchnął.

- Wobec tego po co mnie tu zaciągnąłeś? - spytał i zbliżył się o krok.

- Nie chcesz ze mną rozmawiać, dlatego musiałem coś wymyślić.- wyjaśniłem, a on się zawahał.- Chodźmy na zakupy, dobrze? Chciałbym kupić coś ładnego.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz