Rozdział 21.

647 72 13
                                    

                                                                   Jimin

Szczerze mówiąc nie potrafiłem przewidzieć, jak zareaguje Jungkook na moją chorobę. Opowiedziałem mu wszystko co najważniejsze, a on wyznał mi miłość. Na jego słowa kompletnie się rozkleiłem i zacząłem płakać. Widocznie wszystkie tłumione emocji wreszcie dały upust i użalałem się nad sobą samym. Nie chciałem tego, ale czasem uczucia są silniejsze i nieważne jak bardzo chcemy nad nimi zapanować, to się nie udaje. Kook pocieszał mnie jak umiał, a ja tuliłem się do niego zupełnie jak małe dziecko. Ale wiedziałem, że to rozumie więc po prostu pozwoliłem sobie na tę chwilę słabości. Wiedziałem, że jego wyznanie jest szczere, bo nagle moje serce niespodziewanie zabiło szybciej. Z pewnością z powodu nerwów i stresu. Wyszedłem do łazienki, aby babcia nie pytała mnie o powód płaczu. Musiałem ukrywać przed nią swoje złe chwile, bo znowu by się martwiła niepotrzebnie. Na jej nagłe wyznanie o wspólnym wyjeździe z dziadkiem aż otworzyłem usta w zdumieniu. Naprawdę uważałem, że jej się należy i powinna jechać, ale dlaczego poprosiła Kooka o pomoc? Nie byłem aż tak chory, aby musiał się mną zajmować. Moje protesty zostały brutalnie stłumione i nie miałem nawet szansy, aby zgłosić swój protest. Jego przeprowadzka do mnie została już postanowiona, a ja musiałem się z tym pogodzić, co nie było łatwe.

Po wyjściu Jungkooka, zjadłem obiad i zażyłem lekarstwa. Babcia była szczęśliwa i opowiadała mu o trasie i atrakcjach, jakie zamierzają zobaczyć. Cieszyłem się jej szczęściem, lecz moje myśli krążyły wokół przyjaciela. To by było do niego niepodobne gdyby czegoś nie planował. Wiedziałem, że przygotowuje plan, aby znów mnie przekonywać do siebie, ale postanowiłem być surowy i trzymać go z daleka od siebie. Powinienem przygotować mu pokój dziadków na czas pobytu czy pozwolić spać u siebie? Wahałem się, ale on przecież nie jest aż tak zły i przebiegły. Nie będzie próbował mnie zaczepiać w czasie snu. Przynajmniej miałem taką nadzieję.

Gdy nadszedł wieczór poszedłem do łazienki i spojrzałem na siebie w lustrze. Wyglądałem dobrze, ale moje oczy były trochę zmęczone. Zwierzenia i słowa Kooka wykończyły mnie psychicznie. Potrzebowałem odpoczynku i kilku godzin snu. Dziadkowie wyjeżdżali pojutrze więc miałem czas, aby posprzątać w pokoju i swojej szafie. Musiałem zrobić mu trochę miejsca na ubrania. Przecież nie będzie ich trzymać w torbie. W końcu to całe dwa tygodnie. Dla Kook to będzie świetna okazja i na pewno nie będzie odstępować mnie na krok. Nadal nie miałem pojęcia co zrobię, jeśli czegoś spróbuje. Powinienem postawić sprawę jasno, prawda? Myślę, że jeśli będzie bardziej natrętny niż zwykle to przygotuję mu jakąś karę. Nie może myśleć, że wolno mu wszystko w moim domu.

Następny dzień był pochmurny, ale na szczęście nie padało. Babcia codziennie sprawdzała pogodę i pakowała nowe rzeczy do walizki. Dziadek natomiast kompletnie się tym nie przejmował i niecierpliwie czekał na wyjazd. Ja robiłem się nerwowy i aby czymś zająć myśli uczyłem się więcej, a potem szedłem spać. Jungkook oznajmił mi, że już jest spakowany i gotowy na przeprowadzkę. Poinformował rodziców, że go nie będzie przez ten czas, bo chce spędzić go ze mną. Nawet jeśli byli zaskoczeni, to nie protestowali. Dlaczego tak łatwo ich przekonał? Powinni byli mu tego zabronić. Wszystko było przeciwko mnie.

W końcu nadszedł ten dzień, w którym moi dziadkowie wyjechali, a ja zostałem sam. No, nie całkiem. Bandi była ze mną, a za kilka minut miał przyjść Jungkook. Siedziałem w kuchni i piłem herbatę gdy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. To pewnie był on. Podniosłem się zbyt szybko i prawie przewróciłem kubek. Na szczęście w porę go chwyciłem. Bandi patrzyła na mnie jakbym zwariował.

- Spokojnie, nic się nie stało.- powiedziałem do niej, a kotka pomachała ogonem.

Ruszyłem do drzwi i otworzyłem. Jungkook stał z walizką i uśmiechał się do mnie szeroko. Wpuściłem go do środka i zamknąłem drzwi. Popatrzyłem na niego.

- Bardzo się pospieszyłeś, Kookie.- rzuciłem luźno.

Chłopak odstawił walizkę, a potem odwrócił się w moją stronę.

- Tęskniłem za tobą, Jiminnie.- powiedział szeptem.

- Widzieliśmy się dziś w szkole, zaledwie dwie godziny wcześniej.- przypomniałem mu rozsądnie, ale tylko wzruszył ramionami.

- Widocznie nie potrafię długo bez ciebie wytrzymać.- uśmiechnął się niewinnie.

To była tylko gra. To znaczy, nie byłem pewien na sto procent, ale przecież nie mógł mówić tego szczerze, prawda? Przyjrzałem mu się bardzo uważnie, a gdy spojrzał mi w oczy, zawahałem się. A jeśli mówił poważnie? W takim wypadku to by było straszne.

- Dlaczego tak patrzysz? - spytał niepewnie, a potem nagle zbliżył się do mnie. Wyciągnął rękę, ale wyminąłem go i powiedziałem:

- Przygotuję ci coś do picia, a ty zanieś swoje rzeczy na górę. Zrobiłem ci miejsce w szafie.

Jungkook chwycił walizkę i ruszył po schodach do mojego pokoju, a ja w tym czasie zrobiłem gorącą herbatę. Poczekałem, aż zejdzie na dół, a gdy wszedł do kuchni, oznajmiłem, że jeśli chce to może zająć się Bandi.

- Wolałbym zająć się tobą.- mruknął pod nosem, ale go usłyszałem.

- Co powiedziałeś? - spytałem, lekko przerażony.

Kook uśmiechnął się szeroko i powiedział, aby podszedł bliżej niego, bo chce mi coś powiedzieć.

- Dobrze cię słyszę - rzuciłem.

Nie dam się nabrać na jego sztuczki. Postanowiłem dać mu kota, aby go zająć. Bandi była przy wejściu do kuchni więc musiałem minąć przyjaciela, aby ją złapać. W momencie gdy go mijałem, Kook pociągnął mnie mocno za rękę, a ja całkowicie zaskoczony straciłem równowagę i wylądowałem na jego kolanach. Moje policzki zrobiły się różowe, a ja spojrzałem ostro na chłopaka.

- Puszczaj.- syknąłem, co poskutkowało w odwrotną stronę, bo Kook zamiast poluzować uścisk tylko go zwiększył. Doprowadzał mnie do furii, ale nic nie mogłem zrobić, gdy mnie tak trzymał.

- Teraz jest dobrze.- mruknął i przytulił się do mnie. Siedziałem tyłem do niego, co było o tyle niewygodne, bo nie widziałem jego oczu. Nie miałem pojęcia co planuje więc starałem się uspokoić. - Nie wyrywaj się, bo to nic ci nie pomoże, Jiminnie i tylko pogorszysz swoją sytuację.

- Ja? - mruknąłem i odwróciłem się, aby na niego spojrzeć.- To ty pogarszasz swoje położenie, Kookie. W każdym momencie mogę cię wyrzucić z tego domu, pamiętaj.

Jungkook uśmiechnął się uroczo.

- Ale to nie ja siedzę teraz na twoich kolanach.- rzucił z diabelskim uśmiechem.

Warknąłem tylko, aby się uciszył i pozwolił mi zejść, ale oznajmił, że zrobi to pod pewnym warunkiem.

- Jakim? - mruknąłem.

Jungkook obrócił mnie przodem do siebie, a ja spojrzałem na niego.

- Pozwolisz mi się pocałować.- szepnął cicho, a ja przełknąłem ślinę, bo nagle całkowicie zaschło mi w gardle.


*********************************************************************************


Daję wam następny, bo chciałam też napisać z perspektywy Jimina. Mam nadzieję, że spełnia to wasze oczekiwania;)




Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz