Niczego nie rozumiałem.
Czemu mam świadomość?
Czemu kontroluje swoje ruchy?
Czemu?
Potuptałem do biblioteki, gdzie wcześniej ukryliśmy się z Ashton'em i rozejrzałem wokół. Wszystko było takie samo.
Przeszedłem przez całą długość pomieszczenia i wszedłem do łazienki która się tam znajdowała.
To co zobaczyłem w lustrze było nie tym, czego się spodziewałem.
Wokół mojego prawego oka i na policzku było mnóstwo widocznych niebieskich żył. Usta zaś stały się blade, z krwawymi pęknięciami.
Przecież normalne zombie mają takie coś tylko że sto razy gorsze.Co jest ze mną nie tak?
Moje dłonie były lekko sinawe i obsypane drobnymi żyłkami, jak wtedy, kiedy są bardzo zimne.
Dotknąłem miejsca gdzie znajdowało się serce, jednak nie poczułem nic.
W końcu jestem martwy czy nie?!
I wtedy zaczęło się to, o czym uczyliśmy się w szkołach, kiedy jeszcze na początku apokalipsy działały.
Zacząłem kaszleć krwią i upadłem na kafelki czując przeraźliwy ból w brzuchu i klatce piersiowej, a także w głowie.
Wykaszliwałem swoje własne organy w drobnej papce, na zmianę z wymiotowaniem na widok strzępków mózgu czy jelit w kałuży krwi.
Nie miałem nawet jak piszczeć z bólu, bo moje gardło zatkane było przez całą tą mieszaninę organów wewnętrznych.
Dusiłem się, ale nie wiedziałem jak, skoro wyplułem swoje płuca.
Dosłownie.
To trwało godziny. Długie godziny ponownego umierania.
Na koniec cały byłem we krwi.
I nadal nie wiedziałem jak długo już tu jestem.
Przemiana trwa z tego co pamiętam kilka dni. Jak to możliwe że leżałem pod drzwiami tak długo?
Czy Ash dał radę uciec?
Czy wszystko z nim okey?
Czy znalazł jakieś schronienie?
Kolejne dni zajęło mojemu ciału wygenerowanie nowego systemu organów i czarnej jak smoła substancji zastępującej krew.
Jedyne co z wewnętrznego mnie pozostało to martwe serce.
Kiedy już byłem w stanie się unieść, znalazłem szatnie do wf-u, a obok niej prysznice.
Zdjąłem oblepione wewnętrznym mną ubrania i odwiązałem bandaż na nodze. Spojrzałem na rozbabraną ranę na łydce. Ugryzienie tak dokładniej.
Wokół niego wyskoczyły żyły, a samo skaleczenie nie wyglądało, jakby chciało się zagoić.
Błagałem w myślach, żeby była woda i moje prośby zostały wysłuchane.
Co prawda nie była ona zbyt czysta i zdatna do picia, ale była.
Wymyłem się cały i przepłukałem ubrania.Niedługo później dowiedziałem się że moje oczy w nocy świecą w dziwny sposób.
A trochę bardziej później, zrobiłem się głodny.
Więc poszedłem na stołówkę i znalazłem całą spiżarnie konserw.
Właśnie tego szukaliśmy...
Wiedziałem, że nie mogę. Wiedziałem, że się tym nie najem, ale mimo to otworzyłem małą puszkę zupy pomidorowej i wypiłem ją powolnymi łykami.
Potem czekałem.
Ale odruch wymiotny nie przyszedł. Za to uczucie głodu odeszło.
Nic już nie rozumiałem.Przecież jestem...
Wzdrygnąłem się lekko na obrazy które pojawiły się w mojej głowie.
I wtedy przypomniałem sobie tą piosenkę, którą tak bardzo lubiłem nucić.
"What's in your head?
In your head,
Zombie, zombie, zombie, hey, hey, hey, hey"Już w tamtym momencie wiedziałem, że trzy zwrotki będą siedzieć w mojej głowie przez dłuuugi czas.
Δ•Δ•Δ
OMFG CZY WY TO WIDZICE?!?! KOCHAM CIE SAM KOCHAM CIE (nie wiem czy mogę cię oznaczyć więc tego nie zrobię ale omg)
Coś miałam jeszcze powiedzieć ale jak zwykle zapomniałam więc
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Półmartwy / Muke
FanfictionPodczas apokalipsy zombie nie jest łatwo pozostać żywym. A pozostanie sobą, mimo ugryzienia jest niemożliwe. Ale czy aby napewno?