Byłem szczęśliwy. Zżyłem się z nimi nawet za bardzo.
Bo z czasem, zaczynało brakować wszystkiego.
Rząd który wcześniej udostępniał świeżą wodę raz na miesiąc, teraz robił to raz na dwa miesiące.
Pobliskie osiedla były całkowicie splądrowane, więc brakowało jedzenia.
Jednak najgorsze było to, że udawali przede mną, że wszystko jest dobrze. Nagle znów poczułem się obcym w ich małej społeczności.
Wszedłem do kuchni z małym uśmiechem na ustach, a rozmowy tam ucichły. Trójka starszych chłopaków patrzyła na mnie wręcz wrogo.
- Coś się stało? - spytał fałszywie miło Calum.
- J-ja... Ym... Nieważne. - szepnąłem i cofnąłem się z powrotem do "mojego pokoju".
Czułem się okropnie. Nie pierwszy raz, kiedy przerwałem im w dyskusji. Nic mi nie mówili.
Przecież byłem tylko zgniłym.
Leżałem na łóżku i płakałem. Ostatnio często mi się to zdarzało.
Wieczorem do mojego pokoju zajrzał Luke. Chłopcy nie pamiętali, że nie śpię, więc kiedy sprawdzali w nocy co ze mną, udawałem że jestem pogrążony w sennych marzeniach.
Jednak tym razem Luke wszedł do pokoju i usiadł na "moim" łóżku.
- Przepraszam. - szepnął i wbił coś w moje udo, a ja krzyknąłem z bólu.
Straciłem przytomność, a gdy otworzyłem oczy, był ranek.
Trójka przyjaciół była strasznie chuda przez małą ilość żywności, a ja nie jadłem wcale, bo oni potrzebowali jedzenia bardziej niż ja.
Znów przeglądałem zdjęcia z mojego dzieciństwa. Najbardziej lubiłem to, gdzie uśmiechnięci bujaliśmy się na huśtawce.
Wspomnienie ożyło w mojej głowie.
Słyszałem nasz śmiech i kolorowe liście wirujące w powietrzu.
- Dosyć. - szepnąłem do siebie. Rozdarłem zdjęcie na pół i wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół, przeszedłem przez kuchnie, w której znów przerwałem im rozmowę i wyszedłem z domu.
Szedłem przed siebie.
Nikt za mną nie wyszedł. Nikt nie wołał.
Cieszyli się, że mają mnie z głowy.
Koniec końców dotarłem do szkoły w której mieszkałem. Nie wiem jak długo tam szedłem. Nic się tam nie zmieniło.
Poszedłem do spiżarni pełnej jedzenia oraz wody i niemalże rzuciłem się na nie, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się.
Spakowałem wszystko w duże kartony i zniosłem na parter. Tam, ułożyłem kartony na czerwony wózek, o którym jako dzieciak marzyłem i zabezpieczyłem paczki taśmą, żeby nie spadły.
Czułem się słabo. Czyli jednak ja też potrzebuje jeść, ale nie mogę. Oni bardziej tego potrzebują.
Więc ciągnąłem ten wózek, aż mój organizm się zbuntował.
Δ•Δ•Δ
CZY WY TO WIDZICIE?!??!! niezakolorowana96 JA CIE KOCHAM AŻ PO GRÓB
Ps
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Półmartwy / Muke
FanfictionPodczas apokalipsy zombie nie jest łatwo pozostać żywym. A pozostanie sobą, mimo ugryzienia jest niemożliwe. Ale czy aby napewno?