Był to ostatni dzień razem. Zarówno Ash jak i Luke nie zauważyli naszych lekko smętnych nastrojów i nadal nie zdawali sobie sprawy z tego co się stanie jutro.
Byłem szczęśliwy, bo Lu naprawdę zachowywał się jakbyśmy byli parą.
Znaczy niby byliśmy, ale kto by chciał być z... Z takim czymś.
- Hey Mikey! Co tam robisz? - Ash wszedł do mojego pokoju i usiadł obok mnie.
- Pamiętasz to? - podałem mu zdjęcie wykonane na rok przed apokalipsą.
- Tak, na moich urodzinach. - westchnął - Tęsknię za tamtymi czasami.
Nawet nie zauważyłem, kiedy chłopak sięgnął po inne zdjęcie wykonane polaroidem i nie potrafił oderwać od niego wzroku.
- Myślałem, że fotografowałeś tylko dobre rzeczy... - szepnął, a ja spojrzałem na obraz w jego rękach.- Ja... - Spuściłem głowę smutny i zawstydzony tym zdjęciem.
Zrobiłem je w nocy, kiedy Ash został ze mną, bo byłem zbyt przestraszony żeby zostać samemu.
- To był dzień w którym...
- Tak. Moi rodzice... Przestali być moimi rodzicami.
- Nadal nie potrafisz tego powiedzieć...
- Wiem-
- Tak bardzo się cieszę, że tego nie potrafisz... - przerwał mi i mnie przytulił.
- Co? - patrzyłem na niego zszokowany.
- Mimo tego wszystkiego co się stało i co się dzieje, nie straciłeś swojej osobowości i dziecięcego temperamentu. Patrz co stało się ze mną. Patrz jacy są Luke i Calum. Wszyscy wyzbyliśmy się emocji, radości, a nawet zaufania do siebie.
- Powiedz, naprawdę kochasz Calum'a? Bo jeśli tylko się nim bawisz...
- Jest miłością mojego życia wiesz?
- To dobrze. Tak strasznie bałem się, że nie udało ci się... To było nawet gorsze niż myśl, że już cię nie zobaczę.
Loczek owinął ramiona wokół mojej drobnej sylwetki i poczochrał po moich zielonych włosach.
Całe popołudnie spędziliśmy razem, pomagając pakować się chłopakom, oraz udając, że ja również się pakuje.
Noc spędziłem z Luke'iem, a rano ubraliśmy się, wzięliśmy plecaki i wyszliśmy.
- Wiecie chociaż gdzie przerzucają zdrowych?
- Europa. Ofiarą apokalipsy padła Australia i Ameryki.
Zbliżaliśmy się już do lotniska, a nasze humory coraz bardziej się zmieniały.
- To my... My już wrócimy. - powiedziałem cicho, kiedy Ashton pchnął bramę lotniska.
- Co? - odwrócił się do mnie Luke. - Nie, nie. Nigdzie nie idziecie.
- Ale my nie jesteśmy ludźmi. Rząd szybciej nas rozstrzela niż wpuści gdziekolwiek. - powiedział Cal.
- Oj cicho. No chodźcie i nie narzekajcie. Jedyne co było prawdą, to to, że Europa jest zdrowa. - zaśmiał się Ashton, a my wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.
Chłopacy pociągnęli nas do helikoptera, a Ash pełnił rolę pilota.
- Co wy robicie?
- Rząd nie robi żadnych przerzutów. Nie obchodzą ich ludzie. Naprawiliśmy to cacko i sami stąd zwiewamy.
Oboje z Calum'em rozdziabiliśmy usta i zszokowani wgapialiśmy się w dwójkę z przodu.
Tak właśnie zaczęło się nasze nowe życie. Z dala od choroby i apokaliptycznego klimatu.
Δ•Δ•Δ
Hey! Jak tam? JUTRO BONUSO-EPILOG!!!
Kto się tego spodziewał? A kto myślał że zostawią ich w Australii?
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Półmartwy / Muke
FanfictionPodczas apokalipsy zombie nie jest łatwo pozostać żywym. A pozostanie sobą, mimo ugryzienia jest niemożliwe. Ale czy aby napewno?