• 16 •

1.7K 175 67
                                    

- Co?

- No dawaj Mikey. Chce się pobawić! - zachichotał na moją minę. W jednej sekundzie zmienił się z odpowiedzialnego, dorosłego chłopaka, w dziesięciolatka.

- Czym? Moim penisem?!

- No oczywiście. - prychnął jakby to było oczywiste.

- Co jest z tobą nie tak?

- Podejrzewam, że wszystko. - zamruczał muskając przy tym wargami mojej skóry.

Chłopak wrócił do zsuwania moich spodni, a ja tym razem zamiast go powstrzymać, to tylko wzdychałem cicho, kiedy całował mój tors. Miałem podwiniętą koszulkę, zsunięte spodnie i roztrzepane włosy. Badałem palcami strukturę jego ciała, kiedy ten pozostawiał motylkowe pocałunki na moim twardym już członku przez materiał bokserek.

- Mmm jesteś taki podniecony...

- L-luke nie zawstydzaj mnie! - pisnąłem, a ten zaśmiał się dźwięcznie i pozbył mnie bielizny.

Wziął moje przyrodzenie w dłoń i pocałował jego czubek, wywołując u mnie zawstydzające "ach!".

- Podoba ci się co zombiaczku? - zachichotał po chwili orientując się jak mnie nazwał.

- Zombiaczku serio? Nazwałem tak moją przytulankę!

- Miałeś przytulankę zombie?

- Duh! O-och! - jęknąłem, kiedy wziął mnie całego, aż jego nos uderzył w moje podbrzusze.

Zaczął poruszać głową, a ja nie mogłem powstrzymać się przed wplątaniem palców w jego włosy.

Chłopak przyspieszył znacząco, a moja ręka samoczynnie powędrowała do jego bielizny. Złapałem penisa Luke'a i również zacząłem go stymulować.

Nie potrzebowaliśmy wiele, żeby dojść. Zatopiłem się w jego cudownych tęczówkach, a ten widząc, że dochodzę, przyjął całą moją spermę i połknął ją wpatrując się we mnie. Chłopak odrzucił głowę do tyłu jęcząc głośno, a moja ręka została oblepiona nasieniem.

Pochyliłem się do niego, zsunąłem delikatnie jego spodnie i oblizałem jego penisa ze spermy, sprawiając że zamruczał cicho.

- Wystarczy zabawy na dziś. Ty idziesz spać, a ja będę cię przytulać.

- Mhm... - westchnął i położył się obok mnie.

- Dobranoc Lukey. Słodkich snów. - cmoknąłem go w kark i przytuliłem na łyżeczkę.

- Dobranoc kochanie. Napewno będą o tobie.

W nocy do mojego pokoju zajrzał Calum, więc delikatnie zdjąłem z sobie ramię Luke'a i cicho wymknąłem się z pomieszczenia.

Usiedliśmy z Calum'em w kuchni i wpatrywaliśmy się w nasze świecące oczy.

- Jak się czujesz? - szepnąłem.

- Martwo. - wymamrotał smutno.

- Tak strasznie przepraszam Calum... - poczułem łzy tłoczące się w kolejce do wypłynięcia.

- Nie, nie rób tego Mike. - podszedł do mnie i starł krople z moich policzków. - Mimo tego, jak się czuje i jaki teraz jestem, wyciągnąłem cię tu głównie, żeby uświadomić ci jak bardzo jestem ci wdzięczny. Gdyby nie ty, już by mnie tu nie było. - przytulił mnie, a ja odwzajemniłem gest.

- Ty wiesz prawda? - westchnąłem cicho.

- Tak, zdaje sobie z tego sprawę. Ale nie chce uświadamiać ich.

- Ja też. Po prostu udawajmy, że cieszymy się tak bardzo jak oni.

Teraz on też płakał, mocząc moją koszulkę.

- Nie chce go zostawiać. Tak bardzo go kocham... - szeptał między szlochem.

- Wiem Cal. Ja też. Ja też...

- Wydajesz się taki młody, a jesteś taki dojrzały...

- Zbyt wiele przeszedłem, żebym mógł zachować moją psychikę.

Δ•Δ•Δ

  Wiecie co będzie jutro? Chamskie zakończenie! Ale będzie bonus więc nie jest aż tak źle. Po prostu gdy to pisałam straciłam chęci i pomyśl na to i po prostu to skończyłam więc...

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Półmartwy / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz