- Ale po co?
- Ja nie miałem możliwości wyboru, więc mam na nodze. Ale nie polecam, bo później ciężko wstać. - Podwinąłem nogawkę dresów i pokazałem mu bliznę.
- Czy to... Ugryzienie? - pisnął. - O mój boże... Ty musisz mnie...
- Zainfekować. - dokończyłem za niego. - Nie patrz tak na mnie, jestem przerażony bardziej od ciebie. To nie ty staniesz się kanibalem.
- Uh przepraszam. Naprawdę doceniam, że mi pomagasz, ty nie miałeś nikogo kto powiedziałby ci co się dzieje... Może na boku? - uniósł kawałek koszulki.
- Mhmmm... - zagryzłem wargę patrząc na kawałek skóry.
To wcale nie jest człowiek. Myśl że to jest zwykłe mięso Mike. Drób, albo wołowina...
Powoli usiadłem na nim okradkiem, żeby było mi wygodniej i złapałem jego ręce. Zacisnąłem oczy i wbiłem w niego zęby.
Z gardła starszego wydarł się krzyk zaskoczenia i bólu, a ja jak tylko poczułem krew, odskoczyłem od niego. Miałem nadzieję, że tyle wystarczy.
Oddychałem ciężko, a myśli na temat tego co właśnie zrobiłem, kołatały się w umyśle.
- Nie wiem kiedy zaczniesz się przemieniać. - wydusiłem.
- M-masz kr-rew n-na tw-warzy. - wyjąkał przestraszony.
Przetarłem buzie rękawem, prawdopodobnie jedynie rozmazując substancje, ale nie martwiłem się tym teraz za bardzo.
- Jakie to będzie uczucie? - spytał dokładnie oglądając stosunkowo małą i płytką ranę na lewym boku.
- Jakby płomienie paliły cię od zewnątrz. Przynajmniej tak było u mnie.
- I jak smakuje? Przerzucasz się na kanibalizm? - spytał żartobliwym tonem.
- Pfff, w życiu! Zupy z puszki i mielone z konserwy to moje ulubione jedzenie. - zaśmiałem się cicho. - To przerażające, ale nie smakuje jakoś źle, jednak mam umysł i myśl, że jem człowieka... - wzdrygnąłem się.
- Chyba... a-aah!
- Zaczyna się. Jest okey Cal. To tylko chwilowe. Ja tak leżałem parę dni. - chłopak ściskał moje ręce - Spokojnie. Jeszcze trochę. Możesz krzyczeć. - mówiłem, masując kciukami jego kłykcie.
Chłopak zacisnął usta, ale po chwili z jego gardła wydarło się ciche skomlenie.
W tym czasie wyciągnąłem z kieszeni wcześniej przygotowaną bandamkę Ashton'a i zwiazałem ją na oczach bruneta.
- Co robisz? - szepnął.
- Nie chcesz tego widzieć. - powiedziałem idealnie w momencie, w którym chłopak zwymiotował krwistą breją do dużej misy którą dałem mu do rąk.
Na jego ciele pojawiały się czarne "pęknięcia", a usta bledły.
Calum ledwo trzymał się w pionie, cały czas wyrzucając z siebie swoje organy i krew.
Masowałem go po plecach i trzymałem, żeby nie położył się na kanapie, bo wszystko pobrudzi.
- Jeszcze trochę. Wytrzymasz. - mówiłem, pozwalając, żeby ściskał moją rękę. - Wiem, że się dusisz. Ale spokojnie, nic ci się nie stanie. W większości twoje ciało już nie potrzebuje tlenu. Wiem, że to nieprzyjemne uczucie, ale minie. Jesteś już na końcówce.
Pół godziny później, brunet wykasłał ostatnią porcję krwi, a ja zabrałem pełną miskę i przyniosłem mu wodę.
Kiedy wróciłem do pokoju, bandamka już leżała obok, a Cal wpatrywał się w swoje odbicie, delikatnie muskając powierzchnię lustra.
- Calum.
Milczący mulat odwrócił się do mnie, a ja poczułem jak jego wzrok przeszywa mi dusze.
Powoli podszedł do mnie i dotknął mojej twarzy.
- Proszę, powiedz coś. - powiedziałem ciszej.
- Teraz jestem taki jak ty. - szepnął zachrypiałym głosem.
Od razu przytuliłem go mocno, nie posiadając się z radości, że naprawdę się udało.
- Co teraz będzie? - spytał odwzajemniając delikatnie gest.
- Przez kolejne parę dni, mogą zdarzać ci się omdlenia. W sumie dziwne, że jeszcze nie zemdlałeś. Teraz już nic się nie stanie. Nigdy więcej nie zachorujesz, nie umrzesz... Chyba że dostaniesz w głowę albo kark.
- Jestem potworem?
- Oboje jesteśmy. - szepnąłem i złapałem go, zanim upadł nieprzytomny.
Byłem słaby i wątły, ale zaniosłem go na piętro i położyłem w jego łóżku.
Δ•Δ•Δ
Cześć, przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału. Po prostu... Uh nie wiem jak to wytłumaczyć. Jestem na siebie tak bardzo zła. Nie potrafię napisać nic. Zaczynam, napisze z parę zdań i już nie mogę nic wymyślić.
Wcześniej pisałam nawet kilka rozdziałów na dzień, a teraz nie potrafię nawet jednego. Może po prostu mam za dużo rzeczy na głowie.
Ale to nic wielkiego, jakoś damy radę nie?
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Półmartwy / Muke
FanfictionPodczas apokalipsy zombie nie jest łatwo pozostać żywym. A pozostanie sobą, mimo ugryzienia jest niemożliwe. Ale czy aby napewno?