Nie mogłam go powstrzymać, bo to było zdecydowanie silniejsze ode mnie. Pieprzyliśmy się na umywalce w jego łazience. Wszystko z wielką namiętnością i podnieceniem, a cała złość, która na nas ciążyła, jakby chwilowo przeminęła. Cały mój świat odszedł w zapomnienie, bo liczył się tylko on i ja. Trwaliśmy w tym przez dłuższą chwilę, gdy nagle uslyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Halo? Grace, Shawn jesteście tam? - głos matki Shawna przyprawił mnie o dreszcze.
Nie odezwaliśmy się ani słowem, zaczęliśmy się szybko ubierać. Shawn wepchnął do swojej buzi szczoteczkę, a ja zaczęłam poprawiać swoje usta szminką. Otworzył i jej matkę przybrała wielka ulga.
- Następnym razem odłóżcie swoje zajęcia i odpowiedzcie, bo się martwiłam. Zejdźcie zaraz na dół, bo czekamy...
- Okay, przepraszamy. - odwrócił się w moją stronę i puścił mały uśmieszek.
Chciał już wychodzić, ale zauważyłam, że w jego luźnych spodniach wszystko widać. Miałam pomysł. Wyszukałam szybko na facebooku zdjęcie Melissy, pokazałam mu je, a jego wzwód momentalnie odszedł na dół. Zaczęliśmy się strasznie głośno śmiać.
- Dzięki, ale nie myśl, że wszystko między nami jest dobrze, bo nie jest. - przygryzł lekko wargę i zszedł na dół.
Poczułam się troszkę głupio, bo wszelkie uniesienia, które nami tutaj targały były po prostu zwykłą chwilową namiętnością, która nie pogodziła naszych relacji. Nie wiedziałam, o co mu dokładnie chodzi. Nie chciałam drążyć tematu, więc po prostu wróciłam do stołu. Atmosfera była taka jak wcześniej, a zachowania były te same. Tak jakby czas się po prostu cofnął i przeżywałam małe uczucie deja vu.
Pomyślałam wtedy o Tracy, czy dalej leży w szpitalu? Nie dawała po sobie znaku życia. Ciężko było poprawić sobie humor nie mając pewności, że przyjaciółka spędza spokojnie święta. Postanowiłam, że pojadę do niej i zobaczę, czy jest w domu.- Przepraszam wszystkich, lecę do Tracy zobaczyć jak się czuje. Wrócę niedługo.
- Sama? - odpowiedziała osoba, która miała w tej sytuacji najmniej do powiedzenia.
- Tak, jadę autem.
- Ślisko jest... - próbował mnie zniechęcić, najwyraźniej nie podobało mu się to, że wychodzę.
- Poradzę sobie. - ubrałam buty i zostałam odprowadzona przez niego wzrokiem.
Na dworze było cholernie zimno, postanowiłam, że wrócę do mieszkania po kurtkę. Szłam spokojnie spacerkiem, dookoła mnie leżały stosy białego puchu, który można było dosłownie pruszyć. Kochałam zimę, uwielbiałam ten klimat, szczególnie ze starymi znajomymi z Londynu. Obiecywali, że będą trzymać kontakt. Wiedziałam... Kontakty po przeprowadzkach zawsze się urywają, po prostu nowe towarzystwo. Byłam strasznie zamyślona, nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. W moim sercu była Anglia, kochałam ten kraj i ciągle za nim tęskniłam. Była dla mnie małą ostoją spokoju, a tutaj? Nie jestem po prostu sobą, mam kochanka, jestem normalną nastolatką, nie ubieram się jak jakaś babcia, ojciec zostawił matkę. Do tej pory ciężko mi uwierzyć, że byłam w stanie nawet świecić cyckami na kamerce internetowej. Dotarłam w okolice domu, przeszukałam torebkę w poszukiwaniu kluczy. Stanęłam pod drzwiami i... otworzyłam je, po czym weszłam do środka, zamykałam je, ale napotkałam jakąś przeszkodę. Odwróciłam się i napotkałam jaką sylwetkę, która blokowała wejście swoim butem. Był to najwidoczniej mężczyzna, w kapturze i ośnieżonych ciuchach. Rzucił się na mnie, a ja upadłam na ziemię. Próbowałam się wyrywać, ale na próżno. Zrzuciłam jego kaptur i okazało się, że to był mój ojciec. Mogłam się tego spodziewać. Przytrzymywał moje dłonie rękami, z kieszeni wyciągnął jakąś szmatkę i przyłożył ją do moich ust... usnęłam. Obudziłam się na łóżku w moim pokoju, byłam do niego przywiązana. Słyszałam, że ktoś chodził po domu, ale kompletnie nie rozumiałam o co mu dokładnie chodzi. Zaczął węszyć po każdym pokoju, ale ze zdenerwowania wreszcie kazał mi odpowiedzieć.
- Gdzie macie drukarkę?! Była w salonie, a teraz? Wszystko pozmieniałyście w tym pierdolonym domu.
- Po co Ci drukarka? - byłam zdziwiona jego odpowiedzią.
- Nie Twój interes, zaraz się dowiesz, moja droga. Gadaj!
- Pod biurkiem tutaj. Nie zauważyłeś jej?
- Faktycznie. Zrozum, że mam swoje lata. - zaśmiał się parszywie i zabrał z biurka mojego laptopa. Przypiął do niego pendrive, a później wydrukował jakiś dokument.
- Masz. - położył go na biurko, a przy nim długopis.
Chwycił mnie mocno za włosy, pociągnął z całej siły i rozwiązując moje ręce od razu jedną zaklinował, przed tym podwiązał nogi bym nie mogła nimi ruszać.
- Podpisz tutaj. - przyłożył moją rękę do biurka. - Nie czytaj, tylko podpisuj!
- Co to właściwie jest? - po podpisaniu przypiął moje ręce do łóżka.
- Oświadczenie, że w przypadku śmierci Twojej matki zrzekasz się całego majątku. Jeszcze nie wzięliśmy rozwodu, więc cały majątek będzie się należał mi. - zaczął się szyderczo ze mnie śmiać.
- Nie odważysz się...
- Oj, uwierz mi, moja córeczko, że się odważę. Zaraz się zajmę Tobą, poczekaj chwileczkę. - wybuchł wielkim śmiechem. - Haha, przecież nie możesz się ruszać. Dobre, co nie? Haha!
Zauważyłam, że próbuje wyjść, ale na przejściu staje Shawn i z całej siły wali go kijem do baseballa. Mój ojciec upada i łapie się za głowę, z kieszeni wyciąga pistolet i wszystko działo się tak szybko. Ostatkami sił walnęłam go w nogę i usłyszałam strzał. Zamknęłam oczy i zaczęłam cichy szloch. Nagle usłyszałam jego cudowny głos...
- Nie bój się. Wszystko jest już dobrze. - trzymał mnie w swoich objęciach. - Mówiłem, że nie odpuszczę, jeśli będziesz zagrożona. Bałem się o Ciebie, miałem dziwne przeczucia, że beze mnie nie jesteś bezpieczna.
- Dziękuję. - zaczęłam nerwowo rozglądać się po pokoju i zauważyłam ojca leżącego na ziemi z rozmasakrowaną twarzą, najwidoczniej nieprzytomnego.
Pistolet leżał obok niego, a kula przebiła na wylot drzwi.
- Przed wejściem tutaj zadzwoniłem na policję. Oni się nim porządnie zajmą, trafi tam gdzie jego miejsce, a Ty i Twoja mama jesteście już bezpieczne.
- Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. - rozpłakałam się ze szczęścia i utuliłam go w swoje ramiona.
Do pokoju wpadła trójka policjantów i moja matka z rodziną Mendesów. Zabrali go ze sobą, a nasze rodziny zaczęły interesować się, czy wszystko jest w porządku. Nikomu nie zaszkodzi chwila grozy, ważne że nic się nikomu z nas nie stało. Ważne, że jestem już bezpieczna, u boku tego, którego kocham.
***
- Co powiecie na gorącą czekoladę? Po tym wszystkim z pewnością chwila przyjemności wam nie zaszkodzi. - z chęcią zagadywała nas matka.
- Dzięki mamo, chętnie. - po tych słowach odeszła do kuchni, gdzie siedzieli także Mendesowie.
- Shawn, przemyślałam to wszystko. Mogę iść z Tobą na bal. - uniosłam lekko brwi i zagryzłam wargę, czekając na jego reakcję.
- Niestety jest już za późno, zaprosiłem Katherinę... - wahał się z tą odpowiedzią, ale wreszcie wydusił z siebie tą okrutną prawdę.
CZYTASZ
Secret Diary |S.M.
FanfictionDo Toronto przeprowadza się angielska rodzina słynnych naukowców, a wraz z nimi ich osiemnastoletnia córka - Grace. Zamieszkują w bogatej dzielnicy, na której mieszka także szkolny podrywacz - Shawn Mendes. Dziewczyna od samego początku jest nim moc...