- Hej hej hej.... - niosę wielki tort urodzinowy, a między nogami plącze mu się dwóch pięciotelnich urwisów, którzy jeden przez drugiego starali się przekazać mamie że goście już są. - Chłopcy uważajcie!
Zatrzymali się przed mną i z rozkosznymi uśmiechami obiecali poprawę, a sekunkę później wrócili do biegania między krzesłami.
- Skaranie boskie z tymi dzieciakami... - wzdycham łapiac obu za koszule, piszczeli udając zjadane przez krokodyla antylopy, ledwo mogłem ich obu utrzymać - Won na korytarz!
Emili Hemmings stała w progu kuchni przyglądając się jak jeden wielki facet, czyt. ja, nie potrafi poradzić sobie z dwójką pięcioletnich chłopców.
- A ty się nie chichraj kobieto! - oburzyłem się, stawiając obu przed matką, miałem ich dosyć, od samego rana byli nieznośni!
Obrzuciłem ją czułym spojrzeniem. Tłumaczyła im co znaczy być grzecznym i co się stanie jeśli ojcu nerwy puszczą, ucałowali jej policzki i pobiegli do okna. Była cudowna, jak powiew świerzego powietrza. Zawsze wiedziała co powiedzieć i zrobić żeby ich uspokoić. Uwielbiali ją. Z resztą nie tylko oni.
- Dobrze się czujesz? - objąłem ją ramieniem i położyłem dłoń na brzuchu, śmiejąc się gdy dziecko kopało - Mała księżniczka.
- Oby tylko nie miała charakteru po braciach - prychneła pokazując mi że nasi cudowni synowie znowu śmigają między krzesłami.
Wpuściła masę gości, głównie dzieci z okolicy i klasy Nash'a i Noah. Ta chołota była w stanie roznieść cały dom na kawałki w zaledwie kilka sekund. Wszystcy wpadli do salonu w którym specjalnie na tę okazję urządziliśmy bawialnię. Jedzenie stało na stołach a tort czekał by go pokroić.
Kolejny dzwonek do drzwi przyprawił mnie o zawrót głowy.
- Co tam staruszku? - usłyszałem z korytarza śmiech chłopaków
- Ty ich zaprosiłaś?! - ucieszylem się patrząc na żonę, skineła głową wtulając się we mnie
- Tyle dla nas robisz, Luke. Nie masz nawet czasu dla siebie, jesteś albo w pracy albo w domu z dziećmi - Powiedziała słodkim głosem - Chłopcy przyszli do ciebie, twoja impreza jest na górze.
Trzech idiotów bez zaproszenia już człapało się na górę.
- Dasz sobie radę? - pytam, patrząc na salon, który po dwóch minutach wygląda jak pobojowisko, po prędce naliczyłem dwadzieścia małych wrednych potworów które specjalizują się w ekspresowym odnajdywaniu twoich słabości i wykorzystywaniu do własnych celów.
- Wątpisz? - udała oburzenie
Mineło tyle czasu a ja nadal nie potrafie uwierzyć że to prawda, jest tutaj, ze mną. Moja żona. Tak niewiele brakowało by to zaprzepaścić. Dlatego każdą wolną chwilę spędzam z nimi. Dlatego nie potrzebuję uciekania z domu. Tu mam wszystko.
Ci dwaj, dają nam tak wiele że nie potrafię niczego im odmówić. Nash i Noah połączyli naszą rodzinę na nowo. Stali się naszym spoiwem. Nigdy wcześniej nie było nam ze sobą tak dobrze jak od czasu jej powrotu z AL.
Schyliłem się żeby ją pocałować.
- ojjj... - obaj stali cali oblepieni tortem który leżał na podłodze całkowicie rozciapkany
- Nash Noah Hemmings!!!!!
###
LukeyMickeyCalAsh
CZYTASZ
Ms & Mrs Hemmings ✔✔
RandomLukas i Emili Hemmings młode małżeństwo, które po próbie wspólnego życia poddało się Emili wyjechała do Stanów, a Lukas został ze swoim zespołem w Australii z czasem by o sobie zapomnieli, ale.... no właśnie 'ale' zapraszam, LukeyMickeyCalAsh