PIERWSZE ŚWIĘTA
Maluchy spały smacznie w swoich łóżeczkach, przyglądałam się im z uśmiechem na ustach. To niewiarygodne jak dziecko odmienia człowieka. Nie miałam siły po całym dniu z rocznymi bliźniakami, które w zastraszającym tempie nauczyły się chodzić.
- Śpią - usłyszałam jak Luke wzdycha z ulgą, Noah i Nash uwielbiali go, a on oddał im serce już w pierwszej chwili.
Na paluszkach, byle by tylko ich nie obudzić zeszliśmy na dół w nadziei spędzenia sam na sam spokojnego romantycznego wieczoru.
- A to co? - pytam gdy po wejściu do pustego nadal salonu zobaczylam olbrzymią choinkę, która stała już na stojaku. - Luke...
Uśmiechnął się delikatnie. Widziałam jaki był wykończony, nadal remontował nasz nowy dom, uparł się że wszystko zrobi własnymi rękami, dla nas. Pracował z chłopakami nad nowymi kawałkami i opiekował się dwójką rocznych dzieci. Myślał że nie widze jego zmęczenia.
A raczej starał się je przede mną ukrywać.
- Podoba ci się? - podszedł i przytulił do moich pleców - Kupiłem ją wracając z pracy.
- Jest piękna Luke. Nasza pierwsza rodzinna choinka. - naprawdę była cudowna, robiła wrażenie nawet bez bombek i pozostałych ozdób. - Dziękuję.
- Za co? To nasze pierwsze wspólne święta, pierwsze z dziećmi i w nowym domu. To nasz nowy początek. - jego słowa grzały moje serce, teraz już nikt nie używa takich określeń.
Dzwonek do drzwi.
Jeśli ten ktoś obudził bliźniaki to jak babcię kocham, zabiję. Nikogo się nie spodziewaliśmy, był już wieczór więc to mogłabyć tylko jedna osoba. A raczej jedna z trzech.
- No heeej!
To byli wszyscy trzej!
- Chłopcy... - wzdycham wpuszczając ich do środka, a raczej sami wchodzą
W całym domu zaczyna pachnieć pizzą i dopiero teraz czuje że skręca mi żołądek z głodu. Luke wrócił z pokoju chłopców, na szczęście dla naszych gości. Jeszcze pożyją.
- Nie mamy nawet gdzie was przyjąć - pokazałam pusty salon
- Aaa... spokojnie! - zaśmiał się Calum z nim reszta i wyszli z domu
Nieco mnie zszokowali ale zaraz wrócili spowrotem tachając szarą sofę. Oboje z Luke'iem patrzyliśmy jak stawiają ją w salonie a później ponownie wychodząc i wracając z kolejną taką samą.
- No co? - pyta Mickey rozsiadając się na meblu
- Sprawiliśmy wam to bo za każdym razem jak was odwiedzamy to musimy siedzieć na podłodze. - pożalił się Calum wcinając pizze
Spojrzałam na Luke'a i roześmiałam się z jego zdziwionej miny. Bez ociągania przysiadłam się do nich, sofa rzeczywiście była wygodna, a pizza smaczna.
Siedzieliąmy rozmawiając do późna, Luke zasnął godzine po ich przyjściu, gdy poszedł na chwilę do chłopców nie wracał długo. Znalazłam go na fotelu w ich pokoju pochrapującego cicho.
To był miły wieczór chociaż nie tak go sobie wyobrażałam. Trzej wielkich facetów rozwalonych na sofach w moim salonie śpiących jak dzieci. Nie mają pojęcia że wydali na siebie wyrok, gdy Nash i Noah zobaczą ich rano, będą błagać by mogli wyjść.
W nocy Luke przyszedł do łóżka, przyciągnął do siebie i pocałował w czoło.
Czułam jak się uśmiecha odgarniając mi kosmyk włosów za ucho.
- Kocham cię Emili Hemmings.
Rano gdy ja zabrałam się za gotowanie, Luke z dziećmi i wymęczonymi wujkami ozdabiali choinkę. Postanowiliśmy spędzić te święta sami z chłopcami, nie mogłam doczekać się kolacji.
- Tato...! - Noah mówił jak pięciolatek za to gorzej radził sobie z chodzeniem, Nash wręcz odwrotnie - Daj! Daj!
Podniósł go pozwalając zawiesić bombkę.
- To my ten... - po cichu przekradli się do kuchni - Uciekamy, Emi!
- Zobaczymy się po świętach - Ash pierwszy mnie przytulił składając po prędce życzenia, byleby bliźniacy nie zorientowali się że ich nie ma
- Trzymajcie się! - pomachał mi calum
- Mm.. ale pachnie! - wąchał michael ale pozostali pociągneli go za sobą do wyjścia. - Paaa!
Wieczorem nakryłam do stołu, ubraliśmy chłopców w odświętne koszule chociaż nie specjalnie im się to podobało. Sama wciągnełam na siebie bladoróżową sukienkę, pierwszy raz od dłuższego czasu nałożyłam make-up i zeszłam na dół.
Wszędzie pięknie pachniało jedzeniem, choinka jaśniała nadając salonowi cudowny świąteczny nastrój chłopcy bawili się klockami a z radia sączyły się kolendy. Luke właśnie wszedł ubrany w czarny dopasowany garnitur. Wyglądał oszałamiająco, poczułam laskotanie w brzuchu, a widząc jak na mnie patrzy zarumieniłam się.
- Jesteś taka piękna Emili.
Złożył na moich ustach słodki pocałunek, a Nash i Noah zaczeli klaskać śmiejąc się.
Gdy wszyscy byli gotowi usiedliśmy do stołu i widząc po minie Luke'a domyśliłam się że myśli o tym samym co ja. Mimo że chcieliśmy tym razem Spędzić święta ze sobą i dziećmi, nie czułam pełni radości. Dopiero teraz zrozumiałam że brakuje mi tego ich wciskania się do naszego domu, wiecznych uwag rodziców. Brak nam ich obecności.
- Przepraszam Luke.. to był mój pomysł. - mruknełam -
- Daj spokój. Ja też tego chciałem, mieć was tylko dla siebie.. Jutro odwiedzimy wszystkich!
Jego miłość w oczach nieco poprawiła mój nastroj więc zaczeliśmy jeść. A raczej chcieliśmy, bo przerwał mi dzwonek do drzwi. Luke poszedł otworzyć.
Do srodka wpadli wszyscy. byli tu naprawde wszyscy! Calum Michael Ashton Hana moi rodzice, rodzice Luke'a jego bracia, wszyscy! Cal i Ash złapali chłopców na ręce a Michael w stroju Mikołaja postawił przed nimi worek z prezentami.
- Nie mogliśmy swiętować bez was dzieci! - powiedziała mama przytulając nas oboje
W tym domu jeszcze nigdy nie było tak wielu ludzi i tyle radości. Nash i Noah piszczeli z radości za każdym razem gdy otwierali prezenty albo wujkowie lub dziadkowie zaczybali zabawę.
Stałam przy oknie patrząc jak wszyscy tryskają radością, podszedł do mnie Luke, przygarnął do siebie i utkwił spojrzenie w roześmianych chłopcach. Tak właśnie wyobrażałam sobie prawdziwe święta. Z całym domem ludzi, z głośnymi rozmowami śmiechem. Z ciepłem. I wystarczyła tylko ich obecność.
- Szczęśliwa? - zapytał cicho, chcichrając się pod nosem z Michaela w czerwonym stroju
- Bardzo. - westchnełam - Luke?
- Hmmm?
- Obiecasz mi że już zawsze będziemy właśnie tak obchodzić święta?
Pocałował mnie w czubek głowy.
- Już zawsze.
- Ja też cię kocham Luke.
###
Ta ta ta tam :)
LukeyMickeyCalAsh
CZYTASZ
Ms & Mrs Hemmings ✔✔
RandomLukas i Emili Hemmings młode małżeństwo, które po próbie wspólnego życia poddało się Emili wyjechała do Stanów, a Lukas został ze swoim zespołem w Australii z czasem by o sobie zapomnieli, ale.... no właśnie 'ale' zapraszam, LukeyMickeyCalAsh