- nie wierzę?! - pisneła z radości
- cicho... - rozejrzałam się po restauracji w której siedziałam z Haną - nie wszyscy muszą o tym wiedzieć...
- i jak i jak??
- było cudownie... Chyba jak nigdy - uśmiechnełam się smutno - ale to nie powinno się zdarzyć
Hana dopiła drinka przez zakręconą zieloną słomkę i uważnie mi się przyglądała
- tak, to ciężki kawałek chleba, ale jeśli rzeczywiście cię nadal kocha?!
- nie chcę żeby było jak wcześniej, Hana, wiesz sama ile kłótni było między nami, nawet nie rozmawialiśmy ze sobą... poza tym mam propozycję wyjazdu do LA
- co?! - Hana wybałuszyła oczy
pokiwałam głową na znak że się nie przesłyszała
- nie wiem co zrobić...- westchnełam ciężko
- jedź - powiedziała pewnie - przemyśl wszystko dobrze, zawsze możesz tu wrócić, a jeli stąd wyjedziesz zmienisz otoczenie łatwiej podejmiesz decyzję
- decyzję?
zaśmiała się cicho
- głuptasie, może w końcu zrozumiesz że ty i Luke jesteście dla siebie stworzeni - wyjeła z portfela banknot i położyła na stole
chodziłyśmy po galeriach i innych sklepach, obkupiłam się tak, że ciężko było mi zanieść torby do mieszkania
zrobiłam sobie kawę i usiadłam na parapecie patrząc w dół, na nadal tętniące życiem Sydney, światła aut błyszczały niczym złoto wszystko działo się tak szybko, a ja siedzialam bez ruchu
biłam się z myślami, jechać czy zostać, ale czułam że Hana ma rację, jeśli zostanę napewno wrócimy do siebie i wszystko będzie tak jak dawniej, więc prędzej czy później czeka nas ten sam koniec
a jeśli wyjadę, spojrzę na to z dystansem dowiem się czego ja właściwie chcę
bo chcę Lukasa, ale boję się, że znowu coś zepsuję, dlatego bez dalszego zwlekania wydobyłam z torebki, co nie było rzeczą łatwą, telefon komórkowy i znalazłam w spisie kontaktów numer Henrego, mojego szefa
- zgadzam się
rano z biletem w dłoni i walizką przemierzałam halę lotniska by dotrzeć do bramki, Hana szła obok mnie naburmuszona i nawet słowa nie wypowiedziała chociaż zwykle gadała bez przerwy
- Hana, nie złość się, wiem to daleko ale kiedyś wrócę, albo ty przeniesiesz się do mnie - zaproponowałam obejmując ją
prychneła pod nosem
- powiedz chociaż Lukasowi gdzie jedziesz
- nie, lepiej nie - westchnełam ciężko - i ty też mu nie mów, zabraniam ci!
patrzyła mi w oczy nie rozumiejąc mnie, wiem może jestem trochę nienormalna i kręcę, ale nie chce żeby Luke mnie tam odszukał, muszę być sama
- proszę, Hana, nie utrudniaj mi tego
na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech, w końcu rzuciła mi się w ramiona i popłakała się
- spokojnie, będziemy codziennie gadać przez skype - obiecałam nie wypuszczając jej z uścisku
- napewno?!
- tak, nie martw się, wrócę, ale obiecaj że nie powiesz o tym gdzie jestem Luke'owi
- dobrze...- zgodziła się zrezygnowana - ale szkoda mi go, Emili
- wiem, ale muszę to zrobić, żeby dowiedzieć się co czuje...
pomachałam jej przy odprawie i ze łzami w oczach weszłam na pokład samolotu
czy się bałam?
jak cholera
czy tęskniłam?
niemiłosiernie...
ale gdy samolot ruszył na pas startowy nie było już odwrotu...
w LA czekał na mnie syn Henrego, miał mi pokazać co i jak nauczyć wszystkiego, byłam ciekawa jak tam jest, kogo spotkam i czy uda mi się zrozumieć siebie i to co czuję do Luke'a
dowiedzieć się czy istnieje dla nas jeszcze szansa na nowy początek
###
LukeyMickeyCalAsh
CZYTASZ
Ms & Mrs Hemmings ✔✔
AléatoireLukas i Emili Hemmings młode małżeństwo, które po próbie wspólnego życia poddało się Emili wyjechała do Stanów, a Lukas został ze swoim zespołem w Australii z czasem by o sobie zapomnieli, ale.... no właśnie 'ale' zapraszam, LukeyMickeyCalAsh