#6

2.7K 113 0
                                    

- nie wierzę?! - pisneła z radości

- cicho... - rozejrzałam się po restauracji w której siedziałam z Haną - nie wszyscy muszą o tym wiedzieć...

- i jak i jak??

- było cudownie... Chyba jak nigdy - uśmiechnełam się smutno - ale to nie powinno się zdarzyć

Hana dopiła drinka przez zakręconą zieloną słomkę i uważnie mi się przyglądała

- tak, to ciężki kawałek chleba, ale jeśli rzeczywiście cię nadal kocha?!

- nie chcę żeby było jak wcześniej, Hana, wiesz sama ile kłótni było między nami, nawet nie rozmawialiśmy ze sobą... poza tym mam propozycję wyjazdu do LA

- co?! - Hana wybałuszyła oczy

pokiwałam głową na znak że się nie przesłyszała

- nie wiem co zrobić...- westchnełam ciężko

- jedź - powiedziała pewnie - przemyśl wszystko dobrze, zawsze możesz tu wrócić, a jeli stąd wyjedziesz zmienisz otoczenie łatwiej podejmiesz decyzję

- decyzję?

zaśmiała się cicho

- głuptasie, może w końcu zrozumiesz że ty i Luke jesteście dla siebie stworzeni - wyjeła z portfela banknot i położyła na stole

chodziłyśmy po galeriach i innych sklepach, obkupiłam się tak, że ciężko było mi zanieść torby do mieszkania

zrobiłam sobie kawę i usiadłam na parapecie patrząc w dół, na nadal tętniące życiem Sydney, światła aut błyszczały niczym złoto wszystko działo się tak szybko, a ja siedzialam bez ruchu

biłam się z myślami, jechać czy zostać, ale czułam że Hana ma rację, jeśli zostanę napewno wrócimy do siebie i wszystko będzie tak jak dawniej, więc prędzej czy później czeka nas ten sam koniec

a jeśli wyjadę, spojrzę na to z dystansem dowiem się czego ja właściwie chcę

bo chcę Lukasa, ale boję się, że znowu coś zepsuję, dlatego bez dalszego zwlekania wydobyłam z torebki, co nie było rzeczą łatwą, telefon komórkowy i znalazłam w spisie kontaktów numer Henrego, mojego szefa

- zgadzam się

rano z biletem w dłoni i walizką przemierzałam halę lotniska by dotrzeć do bramki, Hana szła obok mnie naburmuszona i nawet słowa nie wypowiedziała chociaż zwykle gadała bez przerwy

- Hana, nie złość się, wiem to daleko ale kiedyś wrócę, albo ty przeniesiesz się do mnie - zaproponowałam obejmując ją

prychneła pod nosem

- powiedz chociaż Lukasowi gdzie jedziesz

- nie, lepiej nie - westchnełam ciężko - i ty też mu nie mów, zabraniam ci!

patrzyła mi w oczy nie rozumiejąc mnie, wiem może jestem trochę nienormalna i kręcę, ale nie chce żeby Luke mnie tam odszukał, muszę być sama

- proszę, Hana, nie utrudniaj mi tego

na jej twarzy powoli pojawiał się uśmiech, w końcu rzuciła mi się w ramiona i popłakała się

- spokojnie, będziemy codziennie gadać przez skype - obiecałam nie wypuszczając jej z uścisku

- napewno?!

- tak, nie martw się, wrócę, ale obiecaj że nie powiesz o tym gdzie jestem Luke'owi

- dobrze...- zgodziła się zrezygnowana - ale szkoda mi go, Emili

- wiem, ale muszę to zrobić, żeby dowiedzieć się co czuje...

pomachałam jej przy odprawie i ze łzami w oczach weszłam na pokład samolotu

czy się bałam?

jak cholera

czy tęskniłam?

niemiłosiernie...

ale gdy samolot ruszył na pas startowy nie było już odwrotu...

w LA czekał na mnie syn Henrego, miał mi pokazać co i jak nauczyć wszystkiego, byłam ciekawa jak tam jest, kogo spotkam i czy uda mi się zrozumieć siebie i to co czuję do Luke'a

dowiedzieć się czy istnieje dla nas jeszcze szansa na nowy początek

###

LukeyMickeyCalAsh

Ms & Mrs Hemmings ✔✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz