szłam do mieszkania ale chyba nawet nie widziałam drogi nie wiem jakim cudem trafiłam
z trzaskiem zamknełam drzwi i opadłam pod nimi na kolana, płakałam... co ja teraz zrobię?!
bliźniacza ciąża...
zadzwonił mój telefon, to szef, nie chciało mi się z nikim gadać ale może to coś ważnego, otarłam łzy
- tak?
- emili? słuchaj... co do naszego jutrzej...
- szefie - przerwałam mu - jest szansa że dostanę wolne?
- emili no co ty... wiesz że ten klient jest dla nas teraz najważniejszy!
- bardzo cię proszę... - jęknełam
- wszystko gra? - zapytał i zapadło milczenie, wachałam się czy powinnam z nim o tym rozmawiać
- n..n...nie do końca - szepnełam nawet nie starając się ocierać łez
- jesteś w mieszkaniu?
- tak
- czekaj, zaraz będę
rozłączył się, a ja zostawiłam tel na podłodze i poszłam do kuchni po coś do picia
- w ciąży?! - prychnełam wśiekle rzucając szklanki na podłogę
tyle czasu staraliśmy się o dziecko, a teraz ni z tego ni z owego, po jednym razie po takim czasie zaszłam w ciąże i to bliźniaki!
- kurwa!! - walnełam talerzami w podłogę , byłam na siebie wściekła - co ja mam teraz zrobić?!
zakryłam twarz dłońmi starałam się uspokoić, byłam wściekła, mogłam się jakoś przed tym zabezpieczyć, a teraz... co ja sama zrobię?
drzwi się otworzyły i wszedł harry, był zdziwiony rozglądał się po mieszkaniu, omijając potłuczone naczynia
- miałaś włamanie? - zapytał zdejmując kurtkę
- nie! - warknełam, zobaczył moją zapłakaną twarz i zatrzymał się w pół kroku
- co się stało? - poszedł po miotłę i zaczął sprzątać
- jestem w ciązy - powiedziałam obojętnie, zatrzymał się i wlepił we mnie uważne szmaragdowe spojrzenie - i to kurwa będą bliźniaki!
szybko sięgam do szfki w której satała wisky, ale harry szybko podbiega do mnie i wyrywa butelkę, chwilę się szamoczemy, ale wygrywa
- oddaj!
- nie możesz już pić - stwierdził wylewając zawartość butelki do zlewu, aż mnie krew zalewa - co teraz?
- nic - wzruszyłam ramionami - muszę sobie sama poradzić...
- a co z ojcem? - pyta wracając do zamiatania szkła
westchnełam ciężko na wspomnienie luke'a chce mi się płakać
- on bardzo chciał mieć dzieci, ja nie... - skończyłam szeptem - co teraz? nic, na razie nic się nie zmienia... a później jakoś sobie poradzę
harry zamiatał w milczeniu, właściwie to fajny facet, dziwne że tak bardzo się przejął, ale i tak nic nie poradzi, zaszłam w ciąże z moim byłym mężem to dopiero ironia losu
- zostaw to... posprzątam sama
ale nie słuchał nadal zamiatał roztrzaskane talerze i szkło ze szklanek
- moja żona też nie chciała mieć dzieci, przez to rozeszło się nasze małżeństwo - powiedział podchodząc do mnie powoli - może to znak emili?
- znak?
- no wiesz...- wzruszył ramionami - taka druga szansa dl ciebie i twojego męża
- byłego męża - poprawiłam go szybko - ty nie rozumiesz... luke napewno byłby szczęśliwy, ale nasze małżeństwo nie istnieje nie potrafiliśmy się dogadać nawet bez dzieci
- emili...- położył mi dłonie na ramiona - ciężko mi to mówić... - westchnął głęboko zamykając oczy, a gdy je otworzył był śmiertelnie poważny - bardzo mi się podobasz naprawdę dlatego życzę ci jak najlepiej i twoim dzieciom a najlepiej będą miały przy ojcu, pomyśl o tym, ale... z drugiej strony jeśli nie wrócisz do Sydney...może dałabyś nam szansę?
z niedowierzeniem i strachem patrzyłam na harrego, oczywiście że był wspaniałym facetem jakich teraz mało był przystojny i inteligentny do tego jeszcze bogaty jednak... moje serce nadal należało do luke'a ale rozum wzbraniał się przed powrotem by nie krzywdzić się jeszcze bardziej a teraz też i dzieci
- zakochałem się w tobie Emili Clark - powiedział cicho łapiąc moją drżącą ze zdenerwowania dłoń
###
no to się porobiło, macie jakieś szczególne życzenia co do tego opowiadania? :)
pozdrawiam
LukeyMickeyCalAsh
CZYTASZ
Ms & Mrs Hemmings ✔✔
RandomLukas i Emili Hemmings młode małżeństwo, które po próbie wspólnego życia poddało się Emili wyjechała do Stanów, a Lukas został ze swoim zespołem w Australii z czasem by o sobie zapomnieli, ale.... no właśnie 'ale' zapraszam, LukeyMickeyCalAsh