Rozdział XVII

158 11 1
                                    


Krystal POV

Muszę nauczyć się pić. Druga impreza, a ja znowu mam urwany film. Obudziłam się ok godziny 13, bo słońce dość mocno świeciło. Otworzyłam oczy i poczułam, że coś mnie przygniata. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zdałam sobie sprawę, że to nie mój pokój. Przeraziłam się, bo nie mogę przeżyć swojego pierwszego razu z przypadkowym kolesiem z klubu. Obok siebie dostrzegłam śpiące twarze Xiumin'a i Chena. Chwała Bogu że to oni. Wiem, że jestem bezpieczna, a moja cnota nienaruszona. Tak, tak. Nadal jestem dziewicą. Wolno? Wolno.

Spałam na środku, więc wyplątanie się z rąk chłopaków, jest niczym wydostanie się z bagna, w którym siedzimy po same uczy. Po 15 minutach udało mi się wydostać. Lekko chwiejnym krokiem zeszłam na dół do kuchni. Głowa niemiłosiernie mi pulsowała przy każdym stawianym kroku. W pomieszczeniu siedziało już kilka osób, a w chwili kiedy mnie zobaczyli, gwałtownie wlepili we mnie wzrok. Tak chłopaki. Wiem, że wyglądam tragicznie, ale bez przesady. Usiadłam za stołem i nalałam sobie kawy. Ale po chwili zorientowałam się, dlaczego tak się na mnie patrzą. Tak, byłam cała zarzygana. Westchnęłam ciężko i w miarę szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia, idąc do obecnego pokoju, skąd zabrałam ciuchy. Udałam się do łazienki, gdzie pozbyłam się ubrań, które wrzuciłam do kosza na brudy.

Prysznic był bardzo przyjemną częścią tego dnia. Dość szybko opuściłam kabinę prysznica wycierając ciało i nakładając na nie olejek. Pachniał malinami, uwielbiam ten zapach. Ubrałam się i poszłam do kuchni, gdzie wciąż siedzieli chłopcy. Oni chyba nie mają co ze sobą zrobić. Wypiłam kawę, która już była zimna, ale cóż.

-Chłopaki, idę do galerii, bo muszę kupić parę rzeczy. Idzie ktoś ze mną? - Zapytałam z nadzieją, że nikt nie zareaguje na moją propozycję. Zaczęłam się kierować w stronę drzwi, ale słysząc, że ktoś odpowiada, wywróciłam oczami i niechętnie, ale wróciłam do kuchni, patrząc na tych przygłupów, którzy się zgłosili.

-My z Kai'em pójdziemy. -Odparł z uśmiechem Yeol i chwycił Kai'a za dłoń.

-Ale że my Channie? - Uśmiechnął się pół przytomny chłopak.

-Tak skarbie, zawsze chciałem pomóc dziewczynie kupować tampony albo podpaski.-Serio TY myślisz że ja mam OKRES?!

-Dobra Panie ginekologu, bierz swoją śpiącą królewnę i się zbieramy, bo muszę zrobić porządne zakupy. -Ponagliłam ich, idąc do korytarza, gdzie założyłam buty.

-Tak jest, pani szefowo.-Zasalutował Kai wstając z krzesła.

Nie musiałam na nich długo czekać. Po 10 minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Jechaliśmy dość długo. Kto by pomyślał, że mieszkając w centrum miasta, przez pół godziny trzeba stać w korku?! Katastrofa. W dodatku, nie mogłam z tą parką wytrzymać w jednym samochodzie. Cały czas się całowali, trzymali za ręce, szeptali coś do ucha i śmiali się, nie wiadomo z czego. Czułam się jak piąte koło u wozu. Jak Chan mógł tak szybko pozbierać się po tym, co zaszło na lodowisku? To było coś, o czym nie jest łatwo zapomnieć, no przynajmniej ja nie zapomniałam. Nie był to mój pierwszy pocałunek, ale pierwszy raz czułam, jakbym unosiła się nad ziemią. Było mi w tym momencie bardzo przykro, że to co zaszło między nami jest dla niego tak mało istotne, chociaż z drugiej strony sama go o to prosiłam, więc nie powinnam się tak czuć. Ehh..

Wysiedliśmy z auta i ruszyłam pędem do centrum handlowego, zostawiając chłopaków samych. Chyba potrzebują chwili intymności, więc nie będę im przeszkadzała. Weszłam do swojego ulubionego sklepu, gdzie kupiłam kilka koszulek, spodni, jedną parę legginsów i buty. Potem poszłam do drogerii. Kosmetyki są mi bardzo potrzebne, bo wszytko mi się kończą. Perfumy, dezodorant i tusz do rzęs, to podstawa. Włożyłam wszystko do koszyka i ruszyłam do kasy niczym huragan Katrina. Ostatnie, czego potrzebowałam, to bieliznę. Przecież muszę kupić coś ładnego. W końcu to i owo rośnie, no to.

Idąc korytarzem pawilonu, napotkałam rozbawione spojrzenia chłopaków.

-No, no, no, ale zaszalałaś. Masz wszystko? Możemy już iść? -Zapytał Kai, biorąc ode mnie część toreb, za co byłam mu wdzięczna.

-Nie, muszę jeszcze coś kupić. - odparłam lekko zażenowana.

-Jak podpaski, to ja już kupiłem! -Wtrącił rozbawiony Chanyeol.

-Nie, nie podpaski idioto, ale coś podobnego.

-Tampony?

-Nie? Bieliznę, pacany. -wywróciłam oczami, mając już ich dość. Nie sądziłam, ze zakupy z nimi to będzie taka katorga.

- To my tu na Ciebie poczekamy.-zaczerwienił się Kai, słysząc słowo "bielizna". Tak jakby nigdy jej nie widział, czy też nie nosił.. Uh.

-Jesteście Gejami, prawda?! Więc moje ciało na Was nie działa. Możecie iść ze mną, nie mam z tym żadnego problemu.

Chłopcy nic nie powiedzieli, tylko weszli ze mną do pierwszego, lepszego sklepu z bielizną. Nie ukrywam, że chciałam kupić coś po kosztach, bo pieniądze, które miałam przy sobie , zaczynały się kończyć.

Przebierałam dość długo, aż znalazłam piękną, czerwoną, koronkową bieliznę. Nie ukrywam, że to dość skąpe, ale czasem mogę zaszaleć. Wolno mi. Ruszyłam do przymierzalni, aby ją przymierzyć i po chwili wyszłam z nie, aby pokazać się chłopakom. Ci, kiedy tylko mnie zobaczyli, otworzyli szerzej oczy i patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Kai po chwili spuścił wzrok i wyszedł ze sklepu, a Chanyeol robił się coraz bardziej czerwony.

-Yyy, Ty chcesz to kupić? - Zapytał, wciąż na mnie nie patrząc.

-Oczywiście, że tak. Myślisz, że Baekhyunowi się spodoba?

-Taaaa na pewno. Bierz to w końcu i się ubieraj. Nie mam całego dnia, żeby na Ciebie czekać i patrzeć, jak z gołym tyłkiem paradujesz po sklepie.- Mruknął, wzdychając ciężko i w szybkim tempie opuścił sklep.

Czemu tak się zezłościł ? To chyba normalne, że chcę się podobać. On ma Kai'a. Ja też chcę w końcu być dla kogoś ważna i komuś się podobać. Uh. Palant.

Nic nie mówiąc, udałam się do szatni. Ubrałam już swoje rzeczy i poszłam do kasy. Rozejrzałam się po sklepie i korytarzu, ale chłopaków nigdzie nie było. Wzięłam swoje zakupy i poszłam na parking. Tam w samochodzie czekała na mnie zakochana para. Humor im już tak nie dopisywał, a atmosfera była bardzo gęsta. Źle się czuję z myślą, że to może być moja wina, ale nie chcę jeszcze bardziej popsuć tej sytuacji. Wsiadłam do środka, zapinając pasy i zaczęliśmy wracać do domu.

-Chłopaki, przepraszam.- Powiedziałam skruszonym głosem, ale żaden nie spojrzał na mnie, ani się nie odezwał. Westchnęłam ciężko i odwróciłam wzrok, patrząc na budynki, które mijaliśmy. Super. Jak zawsze musiałam spieprzyć.. 

W Pogoni Za Wspomnieniami ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz