SooYoung's POV
Siedziałam obok Chanyeola na dość wygodnej, karmelowo-białej kanapie. Naprzeciwko nas, tuż za drobnym stolikiem, siedziała elegancko ubrana kobieta trzymająca na kolanach kilka sporych segregatorów, w których zapewne znajdowały się zdjęcia proponowanych dekoracji.
Zaczęło się.
Nie byłam w humorze na ślubne przygotowania, które w sumie nie byłyby aż tak okropne, gdyby nie obecność Yeola.
Dzisiaj mijał dokładnie tydzień, odkąd ostatni raz go widziałam i tydzień, odkąd przyłapałam go na kłamstwie.W obecności osób trzecich musieliśmy udawać zakochaną parę, która jest gotowa wskoczyć za sobą w ogień. Problem polegał na tym, że w obecnej chwili byłam skłonna prędzej wepchnąć Chanyeola w ten ogień, niżeli go ratować.
Starałam się nie zwracać uwagi na ramię Parka, które znajdowało się aktualnie na oparciu sofy, tuż za moimi barkami, a jego dłoń lekko zwisała nad moim obojczykiem. Próbowałam udawać niesamowicie zainteresowaną aktualnym tematem rozmowy, ale tak naprawdę kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, o czym mowa i mówiąc szczerze, niezbyt mnie to obchodziło.
- Tak więc zadam kilka pytań, a na podstawie państwa odpowiedzi spróbuję znaleźć najstosowniejsze rozwiązania. - kobieta ukazała swój perliście biały, firmowy idealnie dopracowany uśmiech. Nie miałam jednak problemu z jego rozpoznaniem, gdyż sama dość często używałam takowej sztuki manipulacji. Poza tym, żyłam z pełną świadomością o otaczającym mnie świecie i jedno wiedziałam na pewno.
Wszyscy są fałszywi. Po prostu niektórzy potrafią lepiej udawać.
- Czerwone róże, czy może białe lilie? - zapytała pracownica, żywo gestykulując dłońmi, co swoją drogą wyglądało komicznie.
- Róże
- LilieOdpowiedzieliśmy w tym samym momencie, następnie mierząc siebie nawzajem podejrzliwym spojrzeniem. Pani Kang - bo tak nazywała się właścicielka firmy, która zajmowała się organizacją ślubu - zaśmiała się cicho pod nosem, ale raczej nie przez rozbawienie. zapewne zdała sobie sprawę z tego, jak trudnego zadania się podjęła i śmiechem starała się ukryć przerażenie. Zapisała sobie na kartce nasze odpowiedzi i cicho westchnęła.
- To może inne pytanie. Jeśli chodzi o dodatki, preferują państwo srebro czy złoto?
- Złoto - odparł Yeol w tym samym czasie, kiedy z moich ust padło ciche acz pewne "srebro".
Im więcej pytań, tym więcej skrajności.Nie zgadzaliśmy się ze sobą w ani jednej kategorii, niezależnie od tego czy chodziło o rozmieszczenie gości, czy weselne menu. Na chwilę obecną wiadome było tylko tyle, że nie będzie to tradycyjne, koreańskie przyjęcie, a raczej nowoczesne wesele w europejskim stylu.
Po nużącym spotkaniu, obydwoje udaliśmy się do samochodu Chanyeola, by ruszyć w tylko sobie znanym kierunku. W końcu jakby to wyglądało, gdybyśmy odjechali dwoma różnymi samochodami? Przecież kochaliśmy się na zabój.
I to dosłownie.
~*~
Podczas jazdy, żadne z nas nie odezwało się choćby słowem. Mimo to w pewnym momencie Park zdecydował się na ryzykowne zagranie, kładąc swoją dłoń na moim kolanie. Tym samym zmusił mnie do przerwania tej głuchej ciszy, panującej między nami.
- Zabierz tą brudną łapę albo połamię ci wszystkie palce. - warknęłam rozzłoszczona, mimo wszystko spoglądając jedynie na widok po drugiej samochodowej szyby. Nie miałam ochoty patrzeć w oczy, które mogły ponownie mnie omotać.
CZYTASZ
Just say "YES"
FanfictionGdy samotność staje się zbyt przytłaczająca, a posiadanie ludzkich uczuć współistnieje z odczuwaniem fizycznego jak i psychicznego bólu. Czyli zaaranżowane małżeństwo obarczone piętnem filofobii wywołanej traumą pochodzącą z deszczowego dnia...