- Sese... - do uszu chłopaka dostał się swobodny szept dziewczyny, która tę noc spędzała u jego boku. Był tak delikatny i łagodny, że zamiast rozbudzać, jedynie coraz bardziej zapraszał sobą do krainy Morfeusza. - Sese~ - jęknęła przeciągle dziewczyna, szturchając lekko ramię swojego przyjaciela. Oh miał naprawdę zdumiewająco głęboki sen. Mogłoby się palić i walić, a on i tak pozostałby niewzruszony. Słysząc jednak głos SooYoung rozchylił lekko powieki i spojrzał na dziewczynę.
- Hm? - mruknął pytająco, nieznacznie unosząc brwi do góry, co przyszło mu z niemałym trudem. Ahn nie musiała jednak nic mówić, gdyż do uszu Sehuna dotarły głośne huki, spowodowane najprawdopodobniej silnym uderzaniem w drzwi wejściowe. Chłopak zerwał się do siadu i ocierając twarz dłonią, skierował się do korytarza, by sprawdzić kto nad ranem dobija się do jego mieszkania. Właśnie w takich chwilach żałował, że nie zamówił drzwi, które posiadałyby wizjer. Pewnym ruchem ręki otworzył wejście, by chwilę później zostać dość gwałtownie popchniętym na boczną ścianę.
- Po co te nerwy, Chanyeol? - Sehun spojrzał na przyjaciela z wyrzutem w oczach i zamknął za nim drzwi. W tym samym momencie z sypialni wyszła wciąż jeszcze zaspana SooYoung. Jedną dłonią pocierała przymknięte powieki, a drugą pociągała środek koszulki Sehuna, która służyła jej za piżamę, by nie ukazać za wiele ciała.
Park patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Momentalnie zacisnął obydwie dłonie w pięści i warknął w kierunku swojego przyjaciela pełne złości: "Nie daruję..."
Mężczyzna ściągnął z siebie czarną, rozpinaną bluzę i nałożył na ramiona dziewczyny, po czym najzwyczajniej w świecie pociągnął ją za sobą do wyjścia. Gdyby nie fakt, że miała na stopach papcie, pewnie byłaby zmuszona do przejścia na boso. Posłała jeszcze zdezorientowane spojrzenie swojemu przyjacielowi, jednak nie spodziewała się zobaczyć ekspresji, jaką w tamtym momencie wyrażała jego twarz.
Sehun się uśmiechał.
Co prawda delikatnie i może jakby przez rozczulenie, ale wciąż można było nazwać to uśmiechem. SooYoung nie mogła pojąć, co wywołało właśnie taki wyraz twarzy u Sehuna. Nie dane było jej jednak zbyt długo się nad tym zastanawiać, gdyż zanim zdążyła się zorientować, zamknęły się drzwi windy. Dziewczyna stała w osłupieniu, bez żadnego, nawet najmniejszego ruchu, z niedowierzaniem w oczach. Ahn bardzo, ale to bardzo chciała skrzyczeć Yeola i zapytać, co chłopak ma w głowie, wyciągając ją siłą z mieszkania jej przyjaciela, pomijając nawet fakt, że było dopiero kilkanaście minut po czwartej nad ranem. Uniemożliwiało jej to jednak nieodgadnione spojrzenie mężczyzny. Nie było do końca wiadome, czy jest zły, czy może po prostu nie wyspany.. Mimo wszystko pewnym było to, że SooYoung po raz pierwszy odkąd tylko poznała Parka, bała się przy nim odezwać. Jakby jedno, nieprzemyślane słowo, miało wydać na nią wyrok śmierci.
Zanim dziewczyna zdążyła się zorientować, siedziała już w samochodzie Yeola. Dziwnym było dla niej to spięcie, które odczuwała, przebywając w tamtym momencie obok chłopaka. Droga do domu nie trwała długo, bo nawet w tak rozwiniętym mieście jak Seul o tak wczesnej porze, w sobotę nie jeździ zbyt wiele pojazdów. Cisza panująca w samochodzie była dobijająca, a Ahn nie chciała już dłużej kulić się w sobie, jakby zrobiła coś złego. Miała zamiar ponownie przywdziać na twarz swoją maskę i pokazać Parkowi, że nie ma nad nią kompletnie żadnej władzy, choć tak naprawdę była od niego zależna.
- Co to tak właściwie miało by...- jej wypowiedź została ucięta.
- NIE!...odzywaj się..- zastrzegł mężczyzna, dosłownie wrzeszcząc pierwsze słowo. To zachowanie sprawiło, że Soo ponownie nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić. - Nie chcę ci zrobić krzywdy. - dodał po chwili, prawie niesłyszalnie. Dziewczyna posłuchała go i do końca drogi nie odezwała się ani słowem. Starała się nawet nie oddychać zbyt głośno, by nie rozjuszyć Parka jeszcze bardziej.
CZYTASZ
Just say "YES"
FanfictionGdy samotność staje się zbyt przytłaczająca, a posiadanie ludzkich uczuć współistnieje z odczuwaniem fizycznego jak i psychicznego bólu. Czyli zaaranżowane małżeństwo obarczone piętnem filofobii wywołanej traumą pochodzącą z deszczowego dnia...