- Chanyeol, przestań. - syknęła Soo, czując na swoim policzku serię długich pocałunków, która mimo jej słów nie ustała. - Yeol, to nie jest zabawne. Miałeś nie wchodzić do mojego pokoju. Wynocha! - mruknęła, dotykając jedną dłonią gęstej czupryny, by odsunąć ją od siebie. Jej czynność przerwało jednak głośne parsknięcie.Parsknięcie, które pochodziło ze strony drzwi.
SooYoung otworzyła szeroko oczy, podnosząc się lekko na łokciach. Mokry policzek, Chanyeol w drzwiach i maleńki piesek na jej pościeli. Raczej nie trudno połączyć fakty.
- Fuuuj! Toben! - jęknęła głośno, chowając twarz pod poduszką. Czy ona naprawdę właśnie pomyliła Yeola z psem?
Ale tak prawdę mówiąc, włosy Parka i futerko tej małej kuleczki są do siebie bardzo podobne. Nawet bardziej niż bardzo.
- Coś cię bawi? - rzuciła oschle w stronę Chanyeola, który stał zgięty w pół w futrynie drzwi. Kilka razy próbował coś z siebie wydusić, ale mimo wszystko nie był w stanie pohamować głośnego śmiechu, który z każdą sekundą coraz bardziej uniemożliwiał mu swobodny oddech. - Aish... Jesteście okropni. - stwierdziła krótko, ale pomimo tego wyciągnęła dłoń, by pogłaskać pieska po główce, a następnie podrapać go delikatnie za uszkiem.
Toben przewrócił się na grzbiet, odsłaniając tym samym swój brzuszek. Oczywistym było, że domagał się atencji, którą - o dziwo - z chęcią dawała mu SooYoung. Dziewczyna zaczęła obydwoma rękoma łaskotać brzuszek pieska, uśmiechając się od ucha do ucha.
Park przyglądał się całej tej sytuacji z rozczuleniem jawnym na twarzy. Obydwoje - Soo i Toben wyglądali razem uroczo.
- A czy ty aby przypadkiem nie mówiłaś, że nie chcesz mieć psa? - zapytał, unosząc jedną z brwi w zastanowieniu. Ahn nagle zaprzestała jakichkolwiek ruchów, jakby została sparaliżowana. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę, po czym spojrzała na Yeola z czymś na wzór skruchy w oczach.
- Złaź Toben. - mruknęła pod nosem, popychając delikatnie pupkę malca. Wyglądała w tamtym momencie jak zbesztane dziecko, które dostało karę za zjedzenie wszystkich ciasteczek z sekretnego pudełeczka. Kiedyś taka reakcja wywołałaby u Chanyeola zdziwienie.
Właśnie, "kiedyś".
Park na samym początku tej dość nietypowej znajomości kompletnie nie pojmował niektórych z zachowań dziewczyny. Jakby wiecznie grała i starała się coś ukryć. Z czasem jednak zrozumiał sens jej akcji. Zajęło mu to kilka miesięcy, ale lepiej późno, niż wcale. Teraz liczyło się dla niego jedynie dobro Ahn. Chciał, by przestała udawać i zaczęła żyć normalnie. Pragnął częściej widywać ten szczery, niczym niewymuszony uśmiech, który póki co dostrzegał jedynie w chwilach zapomnienia dziewczyny, ewentualnie w obecności Sehuna.
- Ignorujesz mnie. - irytacja w głosie SooYoung wyciągnęła Yeola z jego chwilowego zamyślenia. Spojrzał na stojącą przed nim dziewczynę i odruchowo rozejrzał się po całym pomieszczeniu.
- Co mówiłaś? - zapytał, otwierając szeroko oczy.
- Mówiłam, że przygotuję dla nas śniadanie, a ty możesz iść i wyszykować się do pracy. - odparła spokojnie, mijając chłopaka w drzwiach. - Toben! Miska! - krzyknęła na odchodnym, a piesek od razu podniósł się na cztery łapki i ruszył za dziewczyną, najprawdopodobniej nie mogąc doczekać się swojego własnego śniadania.
Usłyszał jeszcze tylko ciche "dobry piesek" dochodzące z kuchni.
~*~
Po dość spokojnym śniadaniu i pożegnaniu z najmniejszym domownikiem Chanyeol i SooYoung pojechali razem do pracy. O dziwo obydwoje mieli dobry humor i nie licząc morderczego spojrzenia Soo za każdym razem, gdy Yeol wspomniał o porannych "czułościach", było naprawdę miło. Tradycyjnie weszli do wnętrza budynku ze splecionymi dłońmi i pożegnali się krótkim całusem, gdy Ahn musiała wysiąść z windy. Gdyby nie fakt, że dźwig ten był okropnie zatłoczony, ich pożegnanie zakończyłoby się zapewne szybkim "do zobaczenia".
CZYTASZ
Just say "YES"
FanfictionGdy samotność staje się zbyt przytłaczająca, a posiadanie ludzkich uczuć współistnieje z odczuwaniem fizycznego jak i psychicznego bólu. Czyli zaaranżowane małżeństwo obarczone piętnem filofobii wywołanej traumą pochodzącą z deszczowego dnia...