0

2.7K 92 49
                                    

Ta książka nie ma się znaleźć na żadnym odcinku albo coś w tym stylu

1942

Hej, nazywam się Laura Rogers mam również brata Steva Rogers'a i mojego najlepszego przyjaciela, który nazywa się James Buchanan Barnes jest też przyjacielem mojego brata.
Mam 24 lata, Steve ma 25, Bucky również ma 25 lat.Wszyscy należymy do wojska.To znaczy prawie wszyscy, ponieważ Steve nie bierze udziału w walkach on bardziej jeździ po różnych miastach i gra na scenie jako Kapitan Ameryka, tak ten Kapitan Ameryka niektórzy go kochają inni uważają, że to kretynizm na przykład chłopaki z wojska.Jednak to on się na to zgodził Steve mi mówił tylko tyle, że zaproponowano mu tę występy.Od kąd wyjechał nasz kontakt się urwał.Bardzo za nim tęsknie.

Dobra teraz troche o mnie i o moim najnajnajlepszym przyjacielu.Opowiem o dniu który drastycznie zmienił moje życie.Był to zwyczajny dzień ja wraz z Buckym byliśmy w wojsku z resztą jak codziennie.No więc ja jak zwykle zostałam obudzona Bucky zresztą też, mieliśmy poćwiczyć przed wyjazdem na front.Byłam przydzielona do 107 czyli do oddziału Bucky'ego.I bardzo się z tego cieszyłam.

Już po ćwiczeniach czyli po całym dniu.Przyznam był bardzo ciężki.Poszliśmy się położyć do swoich domów.

Piąta rano

Usłyszałam dźwięk którego tak bardzo nieznoszę, dźwięk budzika.Cholernego budzika.-Dobra czas wstawać dziewczyno w końcu masz misje do wykonania.-powiedziałam do siebie po czym wstałam i gdy prubowałam wyłączyć budzik poczułam karteczke na stoliku, a na niej było napisane:

,,Hej młoda, postaram się przyjść i cię pożegnać na peronie"

Twój brat Steve.

Ucieszyłam się na samą myśl o ty, że Steve może jednak mnie pożegna przed misją.Wykonałam poranną toaletę.Wyjełam z szafy mundur i go ubrałam.Przejrzałam się w lustrze, zakluczyłam mieszkanie i wyszłam.Do peronu miałam nie daleko.Na stacji kolejowej zastałam  już Bucky'ego.Który chyba niecierpliwie na mnie wyczekiwał.
-No nareszcie jesteś.
-Też miło cię widzieć.Widziałeś gdzieś Steve?
-Nie, a co?
-Nie, nic po prostu miałam nadzieje, że przyjdzie.
I gdy już traciłam nadzieje Bucky krzykną:
-Patrz to Steve!
Odwróciłam się i gdy go dostrzegłam krzyknełam uradowana:
-Steve!
Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.
-Już myślałam, że nie przyjdziesz.
-No co ty?Dla ciebie wszystko.
Uśmiechnął się po czym podeszliśmy do Buck'a.
-Cześć, Bucky jak miło cię widzieć!
-Ciebie też Steve!
Przytulili się po męsku i mój brat spojrzał na mnie.
-Mała, tylko uważaj na siebie.
-Będe...Duży.
Zaśmiałam się z James'em.
-Ha ha ha bardzo śmieszne.
-Kocham cię braciszku.
-Ja ciebie też siotrzyczko.
-Bucky, ty tak samo na siebie uważaj.
-Będe...tato.
Wszyscy zaczeliśmy się śmiać.
Przytuliliśmy się.Rozbrzmiał świst pociągu, że pora wsiadać.Pożegnaliśmy się jeszcze raz i wsiadłam z James'em do pociągu.

-------------------------------------------

Z góry przepraszam za błędy jak są nie chciało mi się sprawdzać rozdziału,ponieważ jest już późno, tak wiem straszny leń ze mnie:);)<3

Ale oczywiście nie obraże się jak zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki:);)<3☆

Bucky?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz