W czasach wojny żyli pewni przyjaciele dziewczyna o imieniu Laura Rogers i chłopak o imieniu James Buchanan Barnes.Laura miała również brata Steve Rogers'a. Nie była ona zwykłą dziewczyną.A o tym dowiedział się Howard Stark.
Jak potoczy się dalszy l...
-Ja pierdole.Ałaaaa.-powiedziałam prawie w ogóle nie słyszalnie.Bolało mnie całe ciało i prawdopodobnie miałam złamaną nogę i ręke co ja mówię chyba wszystko miałam połamane.O ranach nie wspomnę.Chwila gdzie jest Bucky? -Bucky! Bucky! Gdzie jesteś!? Wtedy go dostrzegłam leżącego niedaleko mnie w krwi oraz bez ręki.Przeczołgałam się do niego.
Pierwsze co zrobiłam to spradziłam czy żyję.Naszczęście tak, dzięki Bogu.Poklepałam go lekko po policzku w nadzieji, że może się ocknie.Jednak nic. -Dobra, myśl Laura.Czego cię uczyli.-powiedziałam sama do siebie.-Najpierw powstrzymać krwotok.Trzeba czymś to zatamować.-Urwałam kawałek materiału od mojej bluzki, którą miałam pod mundurem i obwiązałam ręke.Przy okazji przeszukałam kieszenie znalazłam nóż,kilka naboij i jakie ja mam szczęście wziełam swoją apteczke.-Teraz mogę zrobić więcej.-pomyślałam.Nie przejmowałam się czy ja przeżyje ważne było teraz, żeby on przeżył.Zdjełam prowizoryczny opatrunek.Oczyściłam rane spirytusem i położyłam gazik oraz obwiązałam bandarzem.Naszczęście miałam jeszcze dwie igły i wężyk do przetaczania krwi.Zdjęłam swoją góre od munduru i przykryłam nią Jamesa.Wyjęłam sprzęt do przetoczenia krwi.Położyłam się obok zdrowej ręki Barnsa nie licząc zadrapań i ran.Dziękuje, że Steve kazał mi chodzić na te zajęcia medyczne chociarz nie chciałam.Jednak teraz mi się przydadzą bo po niekąd z tych zajęć wiem jak poprawnie wbić igłę.Wkułam się Jamesowi w ręke później mi.Po chwili wszystko było gotowe i krew leciała do Jamesa.Przykryłam Barnsa wszystkim co mogło dać ciepło.Sama leżałam koło niego i czekałam nie wiem na co.Robiło mi się powoli słabo z utraty krwi, jednak musiał dostawać krew inaczej by się wykrwawił.Leżałam tak w oczekiwaniu na śmierć.Jednak śmierć nie przyszła tylko jacyś faceci.Któży Zaciągneli nas do samochodu.Gdy byliśmy już w aucie zrobiło mi się słabo miałam mroczki przed oczami i później już tylko ciemność.
☆☆Steve☆☆
Dokończyłem misję i wróciłem do bazy.Powtarzałem w myślach, że to przezemnie nie żyją.To ja nie zdąrzyłem ich złapać.Wyszedłem się przejść.Wszedłem do dawno już opuszczonego lokalu wziąłem ze sobą wisky.Po pewnej chwili przyszła Peggy. -Hej -Hej -Jak się trzymasz? -To moja wina ja nie zdąrzyłem ich złapać. -Steve to nie twoja wina to wina Hydry, gdyby nie ta ich głupia broń dziś pilibyśmy wszyscy razem. -Może i masz rację Peggy.-powiedział smutny. Peggy podeszła do blondyna i go przytuliła ten odwzajemnił uścisk.Jednak coś nie dawało mu spokoju on miał jednak małą nadzieję, że oni żyją.
☆☆Laura☆☆
Obudziłam się na metalowym stole przypięta pasami.Miałam pozszywane rany i opatrzone.Wszedł chyba jakiś doktor, ponieważ miał kitel. -Jak się czujesz? -Kim jesteś?Gdzie ja jestem i gdzie jest Bucky?-wycedziłam. -Spokojnie jeszcze raz zapytam jak się czujesz? -Może być. -Dobrze. -A teraz przystąpimy do zabiegu. -Do jakiego KURWA zabiegu!!! Na nic się nie zgadzam! -Zamknij się! Ty tu nie masz nic do gadania! Zanim zdąrzyłam coś powiedzieć wbił igłę w moją szyję.On wyszedł, a ja poczułam bół.Był nie dozniesienia.- Niepoddam się wytrzymam dla Bucky'ego i Steve.-pomyślałam.
Kiedy ból przeszedł odetchnęłam.Jednak po tym znowu przyszedł on i wstrzykną kolejną dawkę. I tak trzy razy.Gdy przestali zaciągneli mnie do mojego pokoju był obskurny.Szare ściany z których odchodziła farba,podłoga w miarę normalna obok w pokoju mała łazienka.Położyłam się na łóżko i nawet niewiem kiedy odpłynęłam do krainy morfeusza.
Hej Jak tam moje mordki? Z góry przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.No cóż czasem weny nie ma.
Jeżeli to nie dla was problem możecie zostawić po sobie ślad, wam nie zajmię to dużo czasu,a mi da satysfakcję że komuś się to podoba oraz oczywiście będzie mi miło. <3♡
Dziękuje!<3♡
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.