Idę ścieżką wydeptaną tuż obok torów kolejowych. To mój taki skrót na stacje. Nie lubię dużo chodzić, szybko się męczę i pocę, a nie chcę nosić za sobą zapach potu przez całe spotkanie. Muszę zrobić na nim dobre wrażenie. Rozglądam się za siebie czy w moim kierunku nie jedzie żaden pociąg. Nie dostrzegam niczego poza światłem zmieniającym się z zielonego na czerwony. Poprawiam torbę, która zwisa z mojego ramienia i wskakuje na tory. Idąc po nich, czuję się jak model. Często idę tym skrótem, ponieważ droga wtedy jest o wiele krótsza, lecz ma jeden minus. Porozrzucane są po niej zaostrzone po bokach kamienie. Nie da się iść bezboleśnie w trampkach. Sięgam do kieszeni, wyciągam telefon i sprawdzam godzinę.
- Zostało mi 10 minut - mówię do siebie szeptem.
Schodzę i resztę drogi pokonuje truchtem. Wbiegam na peron, podchodzę do ławki, po czym siadam na niej i odchylam do tyłu głowę. "Boje się. Co jak mnie zobaczy i zdecyduje się od razu na powrót." Myśli zaczynają mnie prześladować, a z każdą zbliżającą się minutą, brzuch naciska coraz mocniej. Rozbrzmiewa sygnał, po czym słyszę głos dochodzący z głośnika przymocowanego nad moją głową: "Pociąg ze stacji Jersey wjedzie na tor przy peronie 7, proszę zachować ostrożność i nie zbliżać się do krawędzi peronu." Podnoszę się z ławki i zatrzymuje na białej linii, namalowanej na kamiennych płytach. Zaczynam kołysać się w przód i w tył. Z dala dostrzegam zbliżające się rysy pociągu. Zamykam oczy i próbuje się zrelaksować. "O czym myśleć? Coś spokojnego. Zanucić jedną z melancholijnych piosenek Lany Del Rey? Nie. Nie chcę być smutny i przywitać go pogrzebową atmosferą. Kurcze. Chcę zrobić na nim dobre wrażenie." Czuję powiem wiatru, wywołany przez pociąg. Zamykam oczy, ponieważ wiatr wieje tak mocno, że do oczu wpadają mi ziarna piasku. Gdy je otwieram pociąg stoi przy peronie. Na rozsuwanych drzwiach rozbłyskują światła na znak, że drzwi są gotowe do otworzenia się. Otwierają się, lecz każde w innym momencie. Rozglądam się i widzę wychodzących ludzi. To z walizkami, przytulających się do swoich rodzin, to przyjaciół prawdopodobnie wracających z zakupów, małżeństwa, a także młode zakochane pary. Z prawej strony zauważam Rufusa. Nie da się go ominąć bez spojrzenia. I to nie tylko przez jego hipnotyzujące spojrzenie. Jest uśmiechnięty. Bardzo uśmiechnięty. Tryska z niego radość. To rzadkość napotkać taką osobę. Mimowolnie ja też się uśmiecham, to zaraźliwe. Podchodzi, lecz nie zatrzymuje się. Zamyka oczy, rozszerza usta jeszcze bardziej i przytulając się do mnie, mówi pocieszne "Elo". Zamurowało mnie. Po chwili odpowiadam nieśmiałe:
- Cześć.
- Strasznie gorąco w tych pociągach - uśmiecha się i zaczyna rozglądać - Miło Cię poznać na żywo.
- Też się bardzo cieszę. Oprowadzę Cię trochę - unikam jego spojrzenia.
- Okay, ale jest jeszcze jedna sprawa, której nie załatwiłem. Hm... Jest tutaj jakiś sklep?
- Tak, tak. Możemy wejść po drodze.
- Super.
- Chodźmy. Chcę Ci pokazać jedno z wyjątkowych dla mnie miejsc. To kawał drogi. Mam nadzieje, że jesteś wytrzymały.
- Ja? Oczywiście. Ale najpierw wolałbym się napić. Umieram z pragnienia.
***
- Aż tak nieśmiały byłeś?
- I to bardzo. W sumie przez połowę drogi byłem speszony. Bardzo niezręcznie było mi poznawać nowe osoby.
- Ale przełamałeś się w końcu. Gdzie go zabrałeś?
- W miejsce dla mnie ważne, tam też pierwszy raz spotkałem się z moim pierwszym chłopakiem. Było nam bardzo miło i miałem nadzieję, że i w tym przypadku tak będzie.
CZYTASZ
Błędy Młodości
RomantikMichael & Rufus - opowieść miłosna dwójki nastolatków. Ile potrafi przetrwać prawdziwa miłość wystawiona na próbę czasu? "Nazywam się Michael Allen. Mam 21 lat i pochodzę z Harrison. Aktualnie mieszkam w Newark. Jestem tutaj, aby opowiedzieć swoją h...