14. Samotnie Spływająca Łza

42 6 9
                                    

Podjeżdżamy pod długi czteropiętrowy blok. Ledwo dostrzegam mój balkon zza okna czarnego BMW. Szykuje się niezła śnieżyca. Patrząc przez szybę rozmyślam o przeszłości. Minęło już tyle lat a ja nadal się od niego nie uwolniłem. Czuję, że muszę opowiedzieć te historię do końca. To mnie w pewien sposób oczyści. Może uda mi się zapomnieć i zacząć od nowa. Z kimś innym. Rozmyślanie przerywa mi głos Josepha'a.

- To tutaj? - nachylając się bada wzrokiem piętra budynku. Pokój ze świecącym reniferem w oknie jest twój?

- Tak. Jak uważnie mnie słuchałeś - obracam się w jego kierunku i obdarowuje mężczyznę szczerym uśmiechem - Widzę, że Viktorii jeszcze nie ma. Ciemno u niej.

- Będziesz mógł spokojnie się wyszykować do spania.

- Fakt. To ja już spadam. Jeszcze raz dziękuję za podwózkę - otwieram drzwi samochodu i niepewnym krokiem staję na oblodzonym chodniku.

- Uważaj na siebie! - słyszę jego krzyk.

- Ty też - odkrzykuję i zamykam drzwi samochodu. Chwilę jeszcze stoję w miejscu i macham oddalającym się w głąb ciemnego miasta światłom. Po chwili wkładam ręce do kieszeni kurtki w poszukiwaniu rękawiczek. Palcami wiercę i przeszukuję przestrzeń kieszeni. Niestety są puste. Musiałem zostawić je w samochodzie. No cóż. Przez ten kawałek dłonie mi nie odpadną. Przyśpieszonym krokiem ruszam w stronę klatki schodowej. Uważnie stąpam po ośnieżonych płytach tak aby nie upaść i nie nabić sobie guza albo jeszcze gorzej - złamać ręki. Znając moje szczęście prawdopodobieństwo jest duże. Docieram do klatki i wyjmuję z kieszeni spodni klucz.

- Kurczę jak zimno - rzucam do siebie i próbuje wycelować w zamek.

- Może pomogę - słyszę głos. Następnie ktoś chwyta mnie za dłoń i pewnym ruchem w przód pomaga trafić mi do zamka. Następnie ruchem nadgarstka przekręcamy klucz a drzwi wydają charakterystyczny dźwięk.

- Jak dobrze, że jesteś Vicz - uśmiecham się do niej a następnie przytulam mocno na powitanie. Zawsze się tak witamy. To jeden z naszych zwyczajów.

- Padam na twarz. Zaklepuję łazienkę - wchodzi pierwsza a ja przytrzymuję jej drzwi. Ruszam tuż za nią. Wchodzimy po schodach na trzecie piętro. Viktoria otwiera drzwi mieszkania numeru dwadzieścia dwa. Już na wejściu wita nas miłe szczekanie naszego małego pieska. Biega między naszymi nogami i wydaje głośne odgłosy zadowolenia.

- Zawsze się zastanawiam jak tak mały piesek potrafi tak głośno wydrzeć się na cały blok - klękam a piesek wskakuje mi na ręce.

- Ale już cicho Finn bo obudzisz wszystkich sąsiadów. Nie chcemy by czasami odwiedziła nas pani wścibski nos - dziewczyna klepie małego psiaka po główce.

- Idź pierwsza jak chciałaś - wskazuje głową drzwi od łazienki - Ja zrobię kolację.

- Kochany Micky - podchodzi i ogarnia nas swoimi ramionami. Po drodze kupiłam mu jego ulubione chrupki. Są w torbie - zdejmuje buty, odwiesza kurtkę, chwyta za ręcznik leżący na kaloryferze i znika za dużymi białymi drzwiami. Ja odkładam Finn'a na ziemię i wchodzę do kuchni niosąc ze sobą torbę z zakupami Viktorii. Rozpakowuje zakupy i wstawiam czajnik elektryczny.

- Co chcesz do picia?! - krzyczę. Po chwili odkrzykuje mi zagłuszana przez szum spływającej wody.

- Wino!

- Bardzo śmieszne!

- Biała herbata! - wyjmuję z szafki nasze kubki z imionami i wrzucam do nich po listku herbaty.

___

Siedzimy naprzeciwko siebie rozmawiając o długim i ciężkim dniu. Popijamy powoli gorąca herbatę rozgrzewając nasze zmrożone ciała.

Błędy MłodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz