07. Jeżeli Jesteś Szczęśliwy

59 8 6
                                    

- Akurat teraz - wycieram kroplę deszczu, która spadła na mój nos. - Klątwa aktywowana.

- Ale musisz przyznać, że było bardzo przyjemnie - chłopak przytula mnie do swojego boku. - Pomogę Ci się ubrać.

- Nie jestem już małym dzieckiem.

- Nie przeszkadza mi to w troszczeniu się o Ciebie, moja mała niezdaro - posyła mi swój wyszczerzony rząd równych zębów. No może ma rację. Często zdarza się, że o coś się potknę albo rozleje napój. W dodatku najczęściej na siebie. Kończy zawiązywać sznurówkę od łyżworolki i przy pomocy mojego przyszłego męża wstaję.

- Mogę jeszcze mieć na sobie Twoją bluzę?

- Oczywiście skarbie. Tak długo jak zechcesz. Ale jeżeli nie chcemy całkowicie zmoknąć musimy się pośpieszyć - zwijam koc i wkładam go do plecaka.

- Gotowy - mówię i nieco nieudolnym krokiem pokonuję trawiastą drogę dzielącą mnie od ulicy.

- Coraz lepiej Ci to wychodzi - śmieje się Rufus. Ignorując go wjeżdżam na jezdnię i zakręcam koło wokół własnej osi.

- Zależy od powierzchni - po naszych ciałach spływają stróżki zimnego deszczu. - Mogę dać sobie odciąć głowę, że kolejny tydzień spędzę w łóżku w otoczeniu zasmarkanych chusteczek.

- Będę się Tobą opiekować - mówi doganiając mnie. Uśmiecham się w jego kierunku i widzę błysk szczęścia w jego oczach. Wjeżdżamy na odcinek drogi, porośnięty po obu stronach jezdni gęstym lasem. Brunet wyciąga z kieszeni telefon i włącza dobrze znaną mi piosenkę Pharrell'a Williamsa 'Happy'.

- Nie zaszkodzi mu jak zmoknie? - wskazuję palcem telefon.

- W stu procentach wodoodporny w przeciwieństwie do Twojego - znowu ma rację. Podczas mojego ostatniego spotkania z Annie w pizzerii, rozpętała się burza. Wracałem do domu rowerem, można powiedzieć, że w samym środku tornada. Mimo tego, że mój telefon bezpiecznie (tak mi się wydawało) leżał w kieszeni. Zmókł do tego stopnia, że przestał działać w nim boczny przycisk do wygaszania ekranu. Uciążliwe zjawisko. Gdy w piosence zaczął się refren zaczęliśmy śpiewać na zmianę wersy utworu.

- 'Because I'm happy!'

- 'Clap along if you feel like a room without a roof'

- 'Because I'm happy!'

- 'Clap along if you feel like happiness is the truth'

- 'Because I'm happy!'

- 'Clap along if you know what happiness is to you'

Czuję się niesamowicie szczęśliwy, mimo uciążliwego w jeździe deszczu. Niespotykanie wpadam w poślizg, zakręcam pół-koło i upadam na kolana. Rufus pędem zeskakuje z roweru, który zjeżdża w poboczny rów i pędzi do mnie. Gdy dzieli nas metr sam upada przede mną na kolana.

- Nic Ci się nie stało? Jesteś cały? - mówi zatroskanym głosem.

- Trochę boli mnie kolano.

- Pomogę Ci wstać ale najpierw się tego pozbędziemy - odwiązuje łyżworolki i ściąga je z moich stóp, zamieniając na trampki. Chwyta mnie pod ramię i podnosi. Stoimy w centrum leśnej drogi, wpatrując się głęboko w swoje oczy. - Nie rób mi tego więcej urwisie. O mało nie zszedłem na zawał.

- Ale ze mnie kaleka - odpowiadam ze smutkiem w głosie.

- Oj kotek. Nie prawda. Zresztą masz mnie. Będę o Ciebie dbał - telefon poprzez włączone losowe wybieranie, zaczął grać kolejną piosenkę. Jedną z tych, przy których się rozklejam. ''Between'  śpiewane przez Courrier. Po ciszy, która zapadła podczas zwrotki, otwieram usta i cichym głosem podśpiewuje wraz z wokalistą.

- 'The day between the soil and the sky' (Dzień między ziemią a niebem)

- 'An emptiness, a void, a heaviness, a sigh' (Pustka, przepaść, ciężar, westchnienie) - włącza się Rufus.

- 'But I know you will make it through alive' (Ale wiem, że Tobie uda się to przetrwać) - spoglądam na niego i kończę słowami. - 'Cause you never said goodbye' (Ponieważ nigdy nie powiedziałaś żegnaj)

Chłopak przylega do mnie, łącząc się w namiętnym pocałunku. Czuje jak jego dłonie wędrują po dolnej części moim pleców. Ja swoim oplatam jego twarz i cicho pomrukuje. Nasze oddechy stają się ciężkie. Otwieram oczy i spoglądam na twarz mojego ukochanego. 'Trafiłem na anioła' - pomyślałem.

Wtem szybko odskoczyliśmy od siebie na głośny dźwięk klaksonu nadjeżdżającego samochodu. Stanęliśmy po przeciwnych stronach drogi. Czerwony mercedes przejechał między nami. Mógłbym dać odciąć sobie głowę za to, że jechał za szybko.

- Szkoda, że w takim momencie - krzyknął do mnie.

- Wolałbyś leżeć tutaj rozjechany? A to niby ja jestem nieostrożny - mówię to zbliżając się do niego. Lekko utykam na lewą nogę.

- Będziesz potrzebował nowych spodni - spoglądam na zdarty materiał na moim kolanie.

- Teraz to podobno modne. Wystarczy, że upadnę jeszcze na drugie.

- Nie dopuszczę do tego - wydostał z pobocza rower. - Wsiadasz na bagażnik. Bez żadnego ale.

***

- Udało się bezpiecznie wrócić do domu? - pyta Joseph.

- Na szczęście tak. Więcej niespodzianek nas nie spotkało. Nie miałem zamiaru zginąć rozjechany na leśnym poboczu - uśmiecham się i poprawiam na fotelu. - Jednak czekała mnie rozmowa z babcią.

- Odnośnie?

- Opowiedziałem jej cały dzień. Nie musiałem się bać, że pogorszy to nasze stosunki. Jednak nie obyło się bez kazania odnośnie bezpieczeństwa.

***

- Kochanie jesteś cały mokry. Szybko ściągaj ubrania. Przyniosę Ci świeże, które wczoraj wyprałam - babcia pędem obróciła się w stronę mojego pokoju.

- Spokojnie babciu. Dam sobie radę - zdążyłem chwycić ją za rękę.

- W takim razie pójdę zrobić Ci ciepłej herbatki - pomaszerowała do kuchni a ja wszedłem do swojego pokoju. Stanąłem przed wielkim lustrem na szafie i ściągnąłem ciężką i mokrą bluzę. Przytuliłem się do niej i poczułem jego zapach. 'Następnym razem mu ją oddam. Będę ją nosił, żeby też przejęła trochę mojego zapachu' - pomyślałem.

Gdy już się przebrałem, udałem się do salonu i usiadłem na mięciutkiej kanapie. Po chwili babcia była już obok mnie przykrywając mnie ciepłym kocem z nadrukiem szarego kota przytulającego się do labradora. Na stoliku postawiła szklankę z miętą. Pochyliłem się i wciągnąłem ulatniający się zapach.

- Dziękuje babciu - siada obok mnie a ja przytulam ją z całych sił.

- Michy, kiedy przyprowadzisz do nas tego swojego przystojniaka?

- Oj babciu. Obiecuję, że go poznasz - biorę mały łyk mięty.

- Dobrze, dobrze - babcia zobaczyła wyraz smutku na mojej twarzy. Po chwili ciszy dodaje - Mama może kiedyś się z tym pogodzi. Modlę się za to.

- Wątpię babciu - chwyciła mnie za rękę i z troską popatrzyła w moje oczy.

- Kochanie. Ja uważam to za całkowicie normalne. Dwoje kochających się ludzi tworzą rodzinę. I zapamiętaj to na zawsze. Powtarzaj w duchu, nawet jak odejdę. Jeżeli Ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem szczęśliwa.

Błędy MłodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz